Germańska choinka zastąpiła szopkę. Jak spędzali święta nasi przodkowie?
Co roku wszyscy czekamy z niecierpliwością na Boże Narodzenie. Stroimy choinkę, sprzątamy mieszkania i z wielką troską przyrządzamy dwanaście wigilijnych dań.
Choć wszyscy znamy i kultywujemy te zwyczaje, okazuje się jednak, że niewiele osób potrafi wskazać ich rodowód czy rozszyfrować symboliczne znaczenie…
Z niepowtarzalną okazją zgłębienia dawnych tradycji przodków i zdobycia nowej wiedzy w tym zakresie, przychodzi Muzeum Regionalne w Szczecinku, w którym jeszcze przez dwa tygodnie można będzie podziwiać ekspozycję „Boże Narodzenie - staropolskie zwyczaje świąteczne”.Czas Bożego Narodzenia, czyli „dwunastnica”Święta Narodzenia Pańskiego które dziś celebrujemy przez trzy dni, jeszcze w XIX wieku trwały od 24 grudnia do 6 stycznia.
Był to wyjątkowy okres, związany z wielkim nasileniem wróżb, zabiegów magicznych i z przewijającymi się dwoma głównymi wątkami: agrarnym i zaduszkowym.
Przy świątecznym stole
Jak zapewnił nas Ziemowit Niedźwiecki - dyrektor Muzeum Okręgowego w Pile - mimo pewnych etnograficznych sporów, fakty są takie, że przez całe stulecia gospodynie domowe szykowały na wieczerzę wigilijną przysmaki z mąki, suszu i maku, w liczbie nieparzystej…
Tradycja dwunastu dań, nawiązująca do tuzina apostołów, którzy zasiedli z Jezusem do ostatniej wieczerzy, jest stosunkowo młoda, bo celebrowana dopiero od początku XX wieku. Wcześniej hołdowano magii liczb, doskonałej siódemce i zabobonnej wierze w ochronną moc spożywanych pokarmów. Na stołach przodków królowały: kasza jaglana, fasola, groch w omaście olejowej, kapusta w oleju, grzyby, ziemniaki i placek drożdżowy tzw. „kuch”, a do picia kompot z suszu owocowego. Rytualne skosztowanie każdego z tych dań miało zapewnić urodzajne plony w gospodarstwie, a mieszkańcom wsi bezpieczne przetrwanie przednówka i dożycie do kolejnego roku.
Duchy i gusła
Z obcowaniem zmarłych i powrotem dusz na ziemię zwykliśmy utożsamiać dzień Wszystkich Świętych. Tymczasem nasi dziadowie nie zapominali o swych bliskich zmarłych również w czasie Bożego Narodzenia - stąd wolne miejsce przy odświętnym stole, które dziś tradycyjnie zachowujemy dla zbłąkanego wędrowca.
W wieku XIX nikt nie zapominał, by przed wigilią uchylić w izbie lufcik i drzwiczki od kuchennego popielnika, tak by zbłąkana duszyczka mogła swobodnie wejść pod dach i ogrzać się w piecu. Obowiązywał również nakaz symbolicznego zgarnięcia powierzchni, na której się siadało - stołka czy zydla, aby uniknąć przypadkowego przygniecenia odwiedzającego dom ducha oraz stanowczy zakaz szycia - aby igłą nie skaleczyć niewidzialnych towarzyszy.
Opłatek i jego tajemnica
Łamanie się opłatkiem jest jedną z najpiękniejszych tradycji bożonarodzeniowych. Pierwsze polskie źródłowe wzmianki o łamaniu się opłatkiem sięgają końca XVIII wieku, jednak tradycja ta może być starsza - sama forma, jaką posiada obecny opłatek wigilijny, miała pojawić się bowiem na świecie już w wieku XVI.
Początki były związane z produkcją przy kościele - najpierw wyrabiali go kościelni czy organiści, później bracia bądź siostry zakonne - tłumaczy Ireneusz Markanicz, opiekun zbiorów szczecineckiego Muzeum Regionalnego. Opłatek zawsze symbolizował obecność Chrystusa, miłość i pojednanie.
Przypisywano mu także wiele dobroczynnych właściwości: przechowywany w domu przez cały rok zapewniał spokój, szczęście i dostatek. Bardzo często z pozostałego po wieczerzy opłatka wycinano delikatne ozdoby, nazywane „światami” lub „wilijkami”, które później stanowiły oryginalną dekorację izby.
W poszukiwaniu symboli
Współcześnie najbardziej popularną bożonarodzeniową ozdobą jest przystrojona choinka, nie zawsze jednak tak było. Od czasów św. Franciszka z Asyżu pierwszym symbolem świąt Narodzenia Pańskiego pozostawała szopka z małym Jezusem w żłóbku, z Maryją i Józefem. Bogate czy proste zdobiły świątynie i rezydencje zamorzonych mieszczan, biedakom i mieszkańcom wsi pozostawiając podłaźniczkę - czyli ścięty czubek jodły, sosny lub świerku, zawieszany pod sufitem nad każdymi drzwiami w chacie.
Podłaźniczki ozdabiano z wielkim zaangażowaniem. Gospodynie domowe przez wiele godzin wyplatały łańcuchy z kłosów pszenicy, wypiekały sercowate pierniczki czy też malowały na złoty kolor orzechy włoskie. W wieku XIX czysto polskie zwyczaje zostały wyparte przez zapożyczenia z protestanckiej kultury naszych zachodnich sąsiadów. Rzeczpospolitą opanowały choinki z prostszymi ozdobami, jak kolorowe kokardy, łańcuchy i szklane bombki.
Kościół katolicki początkowo nieufnie przyglądał się nowym zwyczajom, ale z czasem zaakceptował je, jednocześnie nadając własną symbolikę. Wiecznie zielone drzewko stało się odpowiednikiem biblijnego - rajskiego „drzewa wiadomości dobra i zła”, a umieszczane na nim dla ozdoby, czerwone „rajskie jabłuszka” miały przypominać o grzechu pierworodnym.
Choinkę można było przystrajać tylko w dzień Wigilii, czyli w momencie, gdy kościół wspomina Adama i Ewę, a nigdy nie opadające igły świerku stały się symbolem nadziei ludzkości na życie wieczne.A ponieważ choinkę i szopkę dało się łatwo połączyć, a tradycja katolicka zaczęła przeplatać się z ewangelicką, nie brakuje i takich którzy w pomieszaniu symboli upartują przyszłego zjednoczenia rozdzielonych kościołów.