Gentryfikacja, czyli jak zmienić brzydkie zaułki w raj biznesowy
ajpierw do zaniedbanych miejsc przychodzą artyści. Skuszeni niskimi czynszami otwierają pracownie i galerie. Potem nieśmiało pojawiają się kawiarnie i nowi lokatorzy. W końcu okolica staje się modna. Nadciąga duży biznes i wielkie pieniądze. Tak działo się na warszawskiej Pradze, w łódzkim OFF Piotrkowska Center, nowojorskim SoHo. Tego procesu nie da się zatrzymać.
Pod koniec ubiegłego roku na terenie modnego kompleksu OFF Piotrkowska Center przy ul. Piotrkowskiej 138/140 zakończyła się budowa nowoczesnego biurowca Teal Office. To 2,3 tys. mkw. powierzchni biurowej i nowoczesne miejsce pracy dla około 400 pracowników. Wkrótce otwarty będzie kolejny obiekt - mieszczący się w wyremontowanych wnętrzach dawnego magazynu Franciszka Ramischa Sepia Office. W pofabrycznych wnętrzach biurowych o powierzchni 1,4 tys. mkw. znajdzie się miejsce dla 200 pracowników.
Wśród najemców są głównie firmy z branży nowych technologii i zaplecza biznesu, takie jak wytwarzająca aplikacje BinarApps, produkująca reklamy Unit 9 oraz agencja rekrutacyjna Grafton Recruitment. W planach - choć na razie odległych - są dalsze budynki biurowe w fabryce przy ul. Piotrkowskiej 138/140. To kolosalna zmiana w stosunku do tego, jak to miejsce wyglądało jeszcze kilka lat temu.
Od barów po nowoczesne biura
Przez wiele lat usytuowany przy deptako-wej części ulicy Piotrkowskiej teren dawnej fabryki Ramischa był dla łodzian powodem do wstydu. W latach 90. rozwinęło się tutaj cieszące się złą sławą China Town, czyli podwórko z wietnamskim jedzeniem. Jego stałymi bywalcami byli studenci, nocni imprezowicze, ale także jedzące ze stołów gołębie i zaglądający do talerzy bezdomni. W głębi fabryki mieściło się kilka punktów rozrywkowych, ale były one raczej niszowe. Teren - choć w atrakcyjnym miejscu - podupadał.
W 2003 roku nieruchomość kupił irlandzki inwestor. OPG Orange Property Group planował przeprowadzić tu duże inwestycje. Od strony ulicy Piotrkowskiej miała stanąć pięciopiętrowa kamienica, na jej zapleczu hotel, kino, lofty, piętrowy parking... Ale kryzys gospodarczy zatrzymał te plany. Zamiast eleganckiej kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 138/140 nadal działała egzotyczna gastronomia.
W 2008 roku do OPG zgłosiło się łódzkie stowarzyszenie Fabrykancka. Zaproponowało jej wykorzystanie i tak stojących bezużytecznie pustych pomieszczeń. OPG chętnie się zgodziło, w zamian działacze mieli ponosić jedynie bieżące koszty użytkowania. I tak powstała FabryStrefa.
Organizowane przez stowarzyszenie Fabrykancka spotkania, koncerty i dyskusje cieszyły się coraz większą popularnością. W dawnej fabryce Ramischa zaczęto bywać. Zaś dobrze komponujące się ze sztuką ceglane wnętrza spodobały się uczestnikom imprez. Także tym, którzy gotowi byli wynająć je za żywą gotówkę.
Pierwsze biznesy były jeszcze mocno powiązane ze sztuką. W listopadzie 2011 roku na parterze głównego budynku otworzyła się mebloteka Yellow - fuzja kawiarni i sklepu z nietypowymi meblami. Pod koniec roku działał już także klub Spaleni Słońcem i założony przez łódzkich muzyków klub Dom. Na wyższe piętra wprowadzały się kolejne pracownie projektowe. Rodziła się OFF Piotrkowska.
Jednak coraz większe zainteresowanie paradoksalnie obróciło się przeciwko kreatorom sukcesu tego miejsca. Jasne było, że nie mogą już zajmować za darmo ogromnych przestrzeni w cennym miejscu. Stowarzyszenie Fabrykancka rozstało się z OFF Piotrkowską i zamknęło FabryStrefę. Jak zapewniają obie strony - wszyscy rozstali się w zgodzie.
Tymczasem na OFF-ie zaczęło pojawiać się coraz więcej przedsięwzięć z mainstreamu, a oferta skierowana została dla osób z bogatszym portfelem. W soboty zaczął działać tu Eko Targ z wysokiej jakości produktami spożywczymi, otworzył się też Ser Lancelot z farmerskimi serami, później +Concept, czyli sklep z designerskimi akcesoriami, w którym m.in. Agata Wojtkiewicz sprzedawała kolekcję Prêt-à-porter. Otwarto pierwsze w Łodzi studio kulinarne Book&Cook, w którym sekrety kuchni zdradzali Karol Okrasa czy Marta Dymek.
600 osób przychodzących tu do pracy jeszcze bardziej zmieni OFF-a. Więcej w nim będzie porannego biznesu niż dekadenckich imprez nocnych. Będzie też ładniej, jaśniej i... grzeczniej. Docenią to osoby w średnim i starszym wieku, którym na OFF-ie przeszkadzała atmosfera abnegacji i dekadencji. Tymczasem w planach są kolejne inwestycje: najpierw piętrowy parking od strony ul. Sienkiewicza, później dalsze remonty i być może także kolejne nowe budynki.
Gwałtowna przemiana Pragi
Dokładnie to samo, choć w dużo większej skali, dzieje się na warszawskiej Pradze. Jeszcze kilka lat temu dzielnica na prawym brzegu Wisły nie cieszyła się dobrą opinią. W zaniedbanych, przedwojennych kamienicach mieszkali ludzie gorzej uposażeni. Nie brakowało biedy i marginesu. Mieszkańcy centrum i lepszych dzielnic stolicy bali się tam przyjeżdżać po zmroku. Ale w drugiej połowie lat 90. dzielnicę tę odkryli artyści.
Urok przedwojennych kamienic z kapliczkami w podwórzach, a także niskie jak na stolicę czynsze sprawiły, że coraz częściej zaczęli otwierać tu swoje pracownie, później kawiarnie, kluby i teatry. Trend ten dostrzegły lokalne władze. W ramach ożywienia cieszącej się złą sławą ulicy Brzeskiej udostępniły artystom miejskie pustostany do remontu za symboliczną złotówkę.
Praga stała się modna. Wprowadzali się kolejni nowi mieszkańcy, którzy zamiast spelunek i barów potrzebowali sojowego latte i klubów dziecięcych z dobrą opieką. Czynsze poszły w górę. A na ulicy Brzeskiej miasto nie chciało już dawać artystom pracowni za darmo.
Dziś na ważnej dla Pragi ulicy Ząbkowskiej obok siebie można zobaczyć hipsterską kawiarnię, modny salon pielęgnacji bród oraz pawilon spożywczy, przed którym jak za dawnych lat stoją mężczyźni o wczorajszym wyglądzie. Ale nie wiadomo jak długo jeszcze starzy prażanie będą czuć się tu swojsko.
W okolicy pojawiają się bowiem nowe inwestycje mieszkaniowe i usługowe. Najbardziej widoczny jest znajdujący się przy ul. Ząbkowskiej Koneser - olbrzymi kompleks mieszkalno-rozrywkowo-biurowy na terenie dawnej Warszawskiej Wytwórni Wódek stworzony niedawno przez inwestorów: Grupę Liebrecht&wooD i BBI Development.
Jak na praskie warunki miejsce jest prestiżowe. Oprócz 40 tys. mkw. powierzchni biurowej w Koneserze znajduje się kilka budynków mieszkalnych, przestrzeń eventowa, pasaż z designerskimi butikami. Wkrótce otworzy się tam skierowany do młodego klienta, ale należący do sieci Mariott hotel Moxy, zaś w mieszczącej się w budynku rektyfikacji restauracji Zoni bliny z kawiorem serwuje słynny szef kuchni Aleksander Baron.
W Koneserze nie brakuje wernisaży, zajęć dla dzieci, gier miejskich czy wystaw. Turystów od niedawna przyciąga nawiązujące do historii miejsca Muzeum Wódki Polskiej. Pokazuje niemałą rolę wódki w polskiej kulturze widzianą oczami pracowni Nizio Design International, która wcześniej stworzyła Muzeum Powstania Warszawskiego i Muzeum Polin.
Ale styl artystycznego mecenatu Konesera nie wszystkim się podoba. Bo na przykład działający kiedyś na terenie fabryki Teatr Wytwórnia w trzy lata po sprzedaży obiektu przestał istnieć. Koneser zachwala na swojej stronie autentyzm i „lokalny koloryt dzielnicy”. Jak długo ten koloryt będzie widoczny?
Przez sztukę do biznesu
Zjawisko zamiany zaniedbanej okolicy przez działalność artystyczną w atrakcyjne miejsce inwestycyjne znane jest w wielu miastach na świecie. Ten typ przemiany po raz pierwszy opisała w 1964 roku Ruth Glass, zafascynowana marksizmem angielska socjolożka. Zauważyła ona, że po tym, jak do londyńskiej dzielnicy Notting Hill zaczęli wprowadzać się artyści, ceny niemal bezwartościowych domów zaczęły rosnąć. To zaś spowodowało ucieczkę mieszkającej tam od dawna klasy robotniczej. Zjawisko to od angielskiego słowa „gentry” czyli „szlachta” nazwała gentryfikacją, czyli zamianą okolicy w odpowiedniejszą dla wyższej klasy społecznej.
Gentryfikacja występuje w wielu miejscach na świecie: nowojorskim SoHo i Brooklynie, dzielnicach Berlina czy Manchesteru. Zazwyczaj kojarzy się negatywnie i powoduje protesty starych mieszkańców. Choć nie brakuje też badaczy, którzy dostrzegają pozytywne skutki dla wszystkich: mniejszą przestępczość, lepsze szkoły, ładniejsze tereny publiczne.
Czy łódzka OFF Piotrkowska Center może stanowić przykład gentryfikacji na małą skalę? - Trudno mówić o gentryfikacji w naszym przypadku - prywatnego obiektu, przede wszystkim ze względu na lokalizację: jesteśmy w samym sercu miasta, swoistym city wypełnionym biurami, urzędami i hotelami. Adres przy głównej, reprezentacyjnej ulicy miasta to prestiż, którego nie można już bardziej „uszlachetnić” kosztem takiego sąsiedztwa. - mówi Kamil Wasiak, rzecznik prasowy kompleksu.
Przyznaje jednak, że z powodu remontu Sepia Office część najemców zrezygnowała z dalszego najmu, bo po remoncie czynsze w nowoczesnym biurowcu siłą rzeczy musiały być wyższe niż w zaniedbanej fabryce.
- OFF zmienia się, ale nie kosztem tego, co było do tej pory - mówi Wasiak. - Zmiany polegają na dokładaniu nowych elementów. Ale nie żegnamy się ze starymi najemcami, którzy razem z nami budowali OFF-a - wylicza Wasiak. Jak podkreśla, od samego początku działają takie miejsca jak Football Pub czy klub Ganimedes. - Nadal bezpłatnie oddajemy artystom do dyspozycji naszą przestrzeń wystawienniczą. Sprowadzamy też nowych artystów, na przykład w ramach konkursu „Design w praktyce” udostępniamy bezpłatnie pracownie studentom i absolwentom Akademii Sztuk Pięknych”.
Ale wiadomo już, że oprócz pracowni artystycznych i klimatycznych knajpek OFF gotów jest przyjąć też firmy z innych branż. - Z zainteresowaniem spoglądamy w przyszłość, a tam na horyzoncie widzimy zawrotny rozwój firm działających w obszarze nowych technologii i start-upów branży IT. Chcemy, aby rodzina OFF Piotrkowska powiększyła się o takich właśnie najemców - podkreśla.
Nie wszyscy podzielają jego entuzjazm. O tym, że zmiany OFF Piotrkowskiej przebiegają według schematu gentryfikacji, przekonywała na łamach „Dziennika Łódzkiego” działaczka miejska Hanna Gil-Piątek. „Życzę OFF-owi jak najlepiej, w obecnym kształcie bardzo mi się podoba, ale prawa gentryfikacji są nieubłagane. Możliwe, że za kilka lat będziemy chodzić tam do banków”- pisała pięć lat temu.
Na razie ta wizja się nie sprawdziła. Ale pojawienie się na OFF-ie butików i restauracji z najwyższej półki jest całkiem prawdopodobne.