Gej over. ArcyPolacy i ich czyste karki, czyli co jest złego w chęci przywrócenia prawa przeciwko sodomii

Czytaj dalej
Zbigniew Bartuś

Gej over. ArcyPolacy i ich czyste karki, czyli co jest złego w chęci przywrócenia prawa przeciwko sodomii

Zbigniew Bartuś

Niektórzy przywódcy SA mieli przy sobie młodych kochanków. (…) Führer wydał rozkaz bezlitosnego usunięcia tego wrzodu - tak 85 lat temu władze III Rzeszy tłumaczyły krwawą pacyfikację Organizacji Szturmowej NSDAP (SA), konkurencyjnej wobec Organizacji Ochronnej NSDAP (SS).

Naprawdę chodziło o to, że narcystyczny lider SA Ernst Röhm zyskiwał wpływy i zagrażał jeszcze bardziej narcystycznemu Hitlerowi. Ale ludowi na żer rzucono bulwersującą wieść, że SA to gotujące zamach stanu pedały. A Rzesza musi być strefą wolną od pedałów. Jak wyoślił Heinrich Himmler, homoseksualizm nie jest rzeczą prywatną, gdyż „dotyczy przeżycia narodu”. Redukuje liczbę dzieci, które można by wysłać na front.

„Naród z dużą ilością dzieci może zawładnąć światem. Naród czysty rasowo z niewielką ilością dzieci stoi już jedną nogą w grobie (…). Dlatego nie możemy tej chorobie pozwolić rozwijać się w Niemczech... To jest bardzo ważne, abyśmy ich wytępili, nie z zemsty, ale z konieczności życiowej” – tłumaczył szef Gestapo podczas partyjnego konwentyklu, dorzucając do „zagrażających narodowi elementów” Cyganów, inwalidów i prostytutki. Żydzi, oczywiście, już wcześniej otwierali listę. Jak wiadomo, wkrótce mieli się na niej pojawić Polacy, zwłaszcza ci wykształceni.

„Pojedynczych osób o chorobliwych skłonnościach” było wtedy, wedle rozeznania Gestapo, 1,2 mln. Naziści nie chcieli wytępić wszystkich, lecz tylko mężczyzn (lesbijki mogły przecież karnie rodzić Aryjczyków).

Pierwszym krokiem do stworzenia rzeszy wolnej od LGBT było zakazanie zgromadzeń i publicznych spotkań (z powodu „ostentacji” i „epatowania”) oraz zamykanie klubów, kolejnym - delegalizacja organizacji, wydawnictw i lokali. Potem przyszły krwawe represje. Do końca II wojny zarzut pedalstwa usłyszało 100 tys. osób, z czego połowa trafiła do więzień, a ok. 15 tys. do obozów koncentracyjnych. W Auschwitz było 122 więźniów z różowym trójkątem na pasiaku.

Hitler nie był pionierem. Już u zarania zjednoczonych Niemiec, w roku 1871, w kodeksie karnym pojawił się paragraf 175. Brzmiał tak: „Przeciwny naturze nierząd, do którego dochodzi pomiędzy osobami płci męskiej albo między człowiekiem i zwierzęciem, jest karany więzieniem, z możliwością utraty praw obywatelskich”. Teoretycznie można było za to trafić za kratki nawet na dwa lata, ale raczej na prowincji - w dużych miastach, zwłaszcza liberalizującym się Berlinie, przepis stosowany był rzadko. Zmienili to dopiero naziści, zaczynając od tępienia „ostentacji” (czyli zgromadzeń), a kończąc na kierowaniu gejów do kacetów.
Co ciekawe, wraz z upadkiem Rzeszy wolnej od Żydów i LGBT paragraf 175 nie został zniesiony. W NRD przetrwał do 1967 r., a w RFN do 1969. Podobne przepisy figurowały wówczas w kodeksach większości krajów świata.

Alan Turing, genialny brytyjski matematyk i kryptolog, który stworzył podwaliny informatyki i sztucznej inteligencji, był jako gej tolerowany podczas II wojny, bo jego robota dawała szansę na wygranie z Niemcami. Ale potem, w latach 50., został oskarżony „o naruszenie moralności publicznej”. Sąd spytał: wolisz więzienie czy terapię hormonalną? Uczony wybrał „leczenie z homoseksualizmu”, po którym popełnił samobójstwo (opowiada o tym „Gra tajemnic” z Benedictem Cumberbatchem).

Resztki XVII-wiecznego „Prawa przeciwko Sodomii” zniesiono w Anglii i Walii w 1967 r., w Szkocji w 1980, a w Irlandii Północnej w 1982 roku (werdyktem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka). Do końca XX wieku nadal nie wolno było jednak na Wyspach publicznie manifestować orientacji homoseksualnej.

Pionierem legalizacji stosunków homoseksualnych była Francja - zrobiła to w 1791 r. i tak już zostało. Polska zniosła zakaz w roku 1932. Budowanie „stref wolnych od…” wydawało się wtedy obce naszej naturze i cywilizacji. Kilka lat później ludzie uważający się za ArcyPolaków stworzyli getta ławkowe i klaskali Hitlerowi w kwestii „wytępienia zagrażających narodowi elementów”.

Mogłoby się wydawać, że II wojna, podczas której więzień z literą P dzielił w Auschwitz los więźnia z różowym trójkątem, na zawsze to zmieni. Ale jedni mają do dziś traumę po Zagładzie, Palmirach i Sonderaktion Krakau, a inni - samozwańczy ArcyPolacy - co rusz ostrzeliwują nas cytatami z Himmlera, twierdząc że to arcypolskie. Nic dziwnego, że będący reinkarnacją szturmowców SA i SS pałkarze z kibolskich bojówek, którzy na karkach mają tylko karki, robią to co zawsze.

Idą zabić „dla czystości rasy i dobra narodu”.

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.