Gdzie jesteś, granico, której przekraczać nie wolno
W przestrzeni publicznej często pojawia się dobrze znana w Polsce fraza: „są granice, których przekraczać nie wolno”. Za autora tego powiedzonka, które funkcjonuje na zasadzie cytatu, uważany jest generał Wojciech Jaruzelski, który takiego sformułowania użył w roku 1981, gdy ogłaszał wprowadzenie stanu wojennego. Przez 35 lat groza tamtej chwili zbladła jednak na tyle, że obecnie to wyrażenie o granicach pojawia się w najrozmaitszych kontekstach, często też w prywatnych rozmowach.
Gdy na przykład dowiadujemy się, że lekarz specjalista przyjmie nas za rok, to co robimy? Mówimy, że rok czekania to za długo, bo przecież „są granice, których przekraczać nie wolno”, bierzemy 100 złotych i idziemy leczyć się prywatnie. Pan doktor, który w ośrodku zdrowia jest totalnie zajęty przez calutki rok, prywatnie przyjmie nas już jutro. Mamy przy tym świadomość, że „granice, których przekraczać nie wolno” są ruchome, bo przecież 100 złotych wystarczy dziś na wizytę u internisty. Przy wizycie u kardiologa czy ortopedy stówa już nie pomoże, trzeba przynieść 150.
Taka prosta analiza finansowo-medyczna pozwala postawić diagnozę, że w rzeczywistości żadne granice nie istnieją - a jednak wciąż wierzymy, że one są. Dzieje się tak dlatego, że pragniemy żyć w uporządkowanym świecie, gdzie funkcjonują wzorce, na których można się oprzeć, gdzie obowiązują nieprzekraczalne normy. Powtarzamy, że „są granice” również i dlatego, że mamy w tym własny interes - jest nim nadzieja, że konował następnym razem nie zaśpiewa nam za wizytę 200 zł.
Tak więc powiedzonko o „granicach, których przekraczać nie wolno” świetnie funkcjonuje. Ostatnio w dużym natężeniu pojawiło się w środę. Przywoływali je znawcy urzędowego ceremoniału. Zwracali uwagę, że piosenkarka Doda podczas spotkania z prezydentem RP miała majtki o zbyt małej powierzchni. Majtki Dody były tak małe, że wyglądało, jakby ich wcale nie było, a występ w takim stroju nie licował z powagą głowy państwa, bo przecież „są granice, których przekraczać nie wolno”.
Niebawem z pytaniem o nieprzekraczalne granice zmierzy się też łódzki sąd i to w kontekście bliskim działalności wspom-nianego gen. Jaruzelskiego. Do sądu zgłosił się bowiem pan Wiesław R., który w okresie stanu wojennego, wzorując się na żołnierzach wyklętych, zwalczał reżim, wykolejając pociągi. W 1982 r. wykoleił trzy, w tym jeden osobowy, za co reżimowy sąd skazał go w 1985 r. na 7 lat więzienia. Teraz Wiesław R. domaga się unieważnienia tamtego wyroku, co pozwoliłoby mu ubiegać się o odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Trzeba będzie zatem stwierdzić, czy pan Wiesław był podłym terrorystą czy walecznym patriotą. Sędzia jakoś z tego wybrnie. Zobaczymy jak.
A granice, których przekraczać nie wolno? Sądzę, że choć trudno uchwytne i kręte, jednak na pewno istnieją.