Gdzie dziś najlepiej otworzyć własny sklep?
- Zarobki w zależą od tego, jakim jest się sprzedawcą - mówi o pracy w handlu Joanna Kazikowska z Gorzowa. Radzi, by sklep otworzyć w galerii handlowej.
Czy handel to dobry biznes?
Oczywiście. Można z niego wyżyć, zarobić na siebie i utrzymanie dzieci. Poza tym to też sposób na życie, na znalezienie sobie zajęcia.
Mówi się jednak, że to trudna robota...
Zależy dla kogo. Tym, co w handlu podoba mi się najbardziej i co przecież jest w nim najważniejsze, jest kontakt z ludźmi. Każdy klient jest inny, z każdym inaczej się rozmawia. Nie ma więc w handlu monotonii. Trzeba przywiązać do siebie klienta, być na niego otwartym i w ten sposób biznes się rozkręca. Powiedzmy jednak uczciwie: kto otwiera własny biznes, ten zawsze ryzykuje swoimi oszczędnościami. Na handel trzeba też mieć pomysł...
I pewnie w pani przypadku było podobnie?
Wszystko zaczęło się od tego, że jako matka dwóch synów ciężko mi było ich ubrać. Do jednego sklepu szłam po koszulkę, do innego po spodnie, a jeszcze w inne miejsce po bluzę. I trudno było te ubrania ze sobą dopasować. Kilka miesięcy temu wpadliśmy więc z mężem na pomysł, aby otworzyć sklep, w którym w jednym miejscu będzie można ubrać dziecko od stóp do głów. Skoro my takiego sklepu potrzebowaliśmy, to pewnie i inni rodzice mają podobnie. Śmiało można więc powiedzieć, że nasz biznes jest rodzinny. Wystarcza do niego 60 mkw.
Gdzie dziś najlepiej otworzyć własny sklep. Na osiedlu?
Lepiej w większych skupiskach ludzi. W miejscach, do których przyjeżdża się, aby spędzić czas. Dziś to galerie.
Ile zarabia się w handlu?
Wszystko zależy od obrotów. Im więcej sprzedamy, tym mamy większą premię, a co za tym idzie, jest większy zarobek. To bardzo motywujące.
Także dla sprzedawczyń?
Mąż zatrudnia trzy dziewczyny. „Kręgosłupem” jest jedna z nich, która pracuje od poniedziałku do piątku po osiem godzin i ona ma umowę o pracę. Do tego dwie studentki zatrudniamy na umowę zlecenie. Pomagają w sprzedaży popołudniami i w weekendy.
I ile mogą zarobić?
Podstawą jest najniższa krajowa. Ale do tego dochodzi premia od sprzedaży. Jeśli, dla łatwego rachunku, założymy, że dostaje 1 proc. od utargu, to przy sprzedaży towaru np. za 300 zł można wyciągnąć kolejnych parę złotych. Jeśli więc ktoś chce zająć się sprzedażą, niech nie przeraża się, gdy na rozmowie kwalifikacyjnej słyszy, że ma pracować za najniższą krajową. Można zarobić więcej. Wszystko zatem zależy od tego, jakim jest się sprzedawcą.