Kołobrzeski psycholog Jacek Pawłowski tym razem o tym czym jest zakupoholizm i komu zagraża.
Początek stycznia to czas wyprzedażowego szaleństwa, które udziela się chyba większości z nas. Wydaje mi się, że ten sezonowy, wyprzedażowy szturm , to jeszcze jakaś norma (sama w nim uczestniczę), ale może się mylę. Kiedy nasze zakupy stają się problemem?
Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy zakupy traktowane są jak kieliszek wina dla rozluźnienia, szybki drink na rozładowanie napięcia, żeby zapomnieć, nie myśleć itd. Kiedy kupowanie zastępuje nam brak lud nadmiar, kiedy jest po prostu zamiast. Tam gdzie pojawia się przymus, kończy się normalność. Zakupoholizm, jak większość uzależnień, nie pojawia się nagle, po kilku wizytach w sklepie nie jesteśmy już uzależnieni. Problem może się pojawić, kiedy w szafie piętrzą się sterty takich samych lub podobnych torebek, bluzek, swetrów, butów. Kiedy na półkach w łazience brakuje miejsca na kremy, odżywki. Z szuflad wysypują się komplety bielizny, na drzwiach lodówki nie ma miejsca na trzydziesty niebieski lakier do paznokci, Większość z kupionych rzeczy nie jest nawet rozpakowanych. Są. Jak czekolada, którą się je dla sekund słodkiego przełykania i chwili po. Później jest poczucie winy i usprawiedliwienie „czynu” . I ukrywanie dowodów. Mało, który zakupoholik chwali się kolekcją czternastu par bordowych spodni, trzydziestoma błyszczykami, czterdziestoma scyzorykami, czy stosem czarnych szpilek z kokardką. Oczywiście, „kto bogatemu zabroni?” Zresztą kompulsywne zakupy można robić także w sklepach z używaną odzieżą i innych skarbo-szrotach. Ale najczęściej zakupoholizm łączy się z długami i nakręcaniem spirali, debetów, chwilówek, pożyczek od znajomych. W skrajnych przypadkach z kradzieżami, oszustwami, defraudacjami. Każdy sposób, który prowadzi do zdobycia gotówki i zaspokojenia głodu zakupów, jest dobry. A skoro o głodzie mowa, zakupokoholizm może dotyczyć także produktów spożywczych. Hurtowe zakupy, na domowe potrzeby, nie dotykają, wbrew pozorom, starszych, którzy przeżyli syberyjski głód, wojenną poniewierkę czy niedostatek w dzieciństwie. Nie mam też na myśli prepersów, gotowych na wszelkie kataklizmy, którzy organizują tajne spiżarnie w lasach i ogródkach. Chociaż przykład wyniesiony z domu może być powielany w drugim pokoleniu, ale nie ma reguły.
Jak świat, światem, kobiety szły na zakupy, żeby polepszyć sobie nastrój, pocieszyć się po wpadce w pracy, po kłótni z mężem. Gdzie jest granica między tzw. normalnością, a uzależnieniem? W spełnieniu i szeroko pojętym szczęściu. W sytuacjach, ilości i częstotliwości. Zakupy, samoprezenty od dawna poprawiały i będą poprawiały nastrój, zresztą nie tylko kobietom. Chociaż kobietom łatwiej o pocieszki w formie szóstego paska, ósmej pary kolczyków czy bransoletki. Mężczyźni idą na kielicha albo klną zza kierownicy. Zjawisko kompulsywnego kupowania i zakupoholizmu psychiatrzy opisywali już na początku XX wieku. Przypuszczam, że ludzie o wiele wcześniej odkryli zależność między smutkiem, frustracją, strachem, tęsknotą a kupowaniem, wymianę - wchodzeniem w posiadanie czegoś. Zmieniają się tylko przedmioty, mechanizm pozostaje ten sam. Jest uśmiech, ulga i jakoś to będzie.
Kto częściej pada ofiarą zakupoholizmu - kobieta czy mężczyzna?
Tu mnie pani ma: częściej na zakupoholizm cierpią kobiety, ale to dlatego, że są bardziej wrażliwe i pomysłowe. Ale mężczyźni oprócz tego, że bywają gadżeciarzami, mają inne „izmy”, spalizm przed telewizorem, spóźnizm z pracy, oczywiście pracoholizm i takie tam.
Pamiętam przypadek koleżanki, która mimo kiepskiej sytuacji finansowej (miała potężne długi), zawsze potrafiła znaleźć kogoś, kto pożyczył jeszcze trochę i po wędrówce po mieście wracała z kolejnymi płaszczami, torebkami itd. Okazało się, że po latach zdiagnozowano u niej chorobę afektywną dwubiegunową. Czy takie kompulsywne kupowanie może iść w parze z poważnymi schorzeniami psychicznymi?
Kompulsywne kupowanie to objaw, nigdy zjawisko samo w sobie. Zawsze maskuje problem. Chorzy z chorobą afektywną dwubiegunową (CHAD) kupują z radością i entuzjazmem kiedy są „na górce” ,uśmiechniętym biegunie. Robią wtedy dalekosiężne plany, nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Potem jest gwałtowny zjazd na biegun depresji i tak w kółko. Zakupoholizm jest chorobą i trzeba to jasno powiedzieć. I, jak to często bywa przy uzależnieniach, cierpi także rodzina, otoczenie, przyjaciele. Zadłużanie, ucieczki od odpowiedzialności. Zapętlona w trybie zamów-kup osoba nie przyjmuje do wiadomości, że straciła kontrolę nad wydatkami, przestrzenią, rodziną i życiem. Najmniejszą sugestię o zakupach przyjmuje jako atak. Wyśmiewa modny ostatnio minimalizm kosmetyczno-odzieżowy, a z listy zakupów, której mogłaby się trzymać, wychodząc do sklepu, co najwyżej zrobi samolocik.
Jak wygląda leczenie zakupoholizmu?
To zazwyczaj jest psychoterapia połączona z podaniem leków antydepresyjnych, bo ta często nęka zakupoholika. Czasem powodem kompulsywnych zakupów jest niska samoocena, przymus doszlusowania do reszty koleżanek z biura, dostosowanie się do korporacyjnych kodów i wymogów. Trzeba pierw dotrzeć do źródła choroby, a potem je zasypać. Leczenie może trwać kilka tygodni, miesięcy, lat.
Nie ma kategorycznych zakazów ani oceniania (nie ma mowy o aktualnych przecenach). Nie jest też łatwo, ale jako praktyk mogę zapewnić, że zakupy bez wpadania w ciąg są możliwe i - jak zapewniają mnie pacjenci - całkiem przyjemne.