Gasi pożary i dba o pogorzelców!
Pani Emilia ma 37 lat. Z wykształcenia jest kosmetologiem. Wychowuje z mężem trójkę dzieci w wieku 4, 15 i 17 lat. Ta filigranowa, atrakcyjna blondynka od pięciu lat działa jako strażak ochotnik w OSP Łódź Mikołajew.
Prowadzi dziecięcą drużynę pożarniczą, odwiedza szkoły i uczy dzieci, jak zachować się w razie różnego rodzaju zagrożeń. Tłumaczy im, jak uniknąć pożaru podczas... smażenia frytek.
- Sama doświadczyłam bowiem takiej sytuacji. To było straszne - opowiada.
Jej życie zmieniło się 2 lata temu, gdy w jej 110-metrowym mieszkaniu na II piętrze kamienicy przy ul. Wólczańskej wybuchł pożar. W domu była razem z 2-letnią córką i 15-letnim synem. Smażąc ostatnią porcję frytek wyszła na chwilę z kuchni. Gdy wróciła zobaczyła ścianę ognia i rozlany na blacie olej.
- Wszyscy wiedzieliśmy co robić, nie było zbędnych słów i paniki, tylko działanie - mówi.
Chwilę później syn wykręcał numer do straży pożarnej, a ona zdążyła zakręcić gaz i wyłączyć prąd. Chłopiec wziął na ręce siostrę i udał się w stronę balkonu, bo ogień odciął im drogę ucieczki przez drzwi.
- Na zawsze zapamiętam słowa strażaka, który wszedł do mojego mieszkania i powiedział: Jesteś „nasza” i nie pozwolilibyśmy ci z dziećmi zginąć - wzrusza się.
Straty w pożarze oszacowano na 15 tys. zł. Spaliły się wszystkie sprzęty AGD, lodówka, kuchenka, wybuchło okno, zniszczeniu uległy ściany i pokój 2-letniej wtedy Lenki. Mieszkanie nie było ubezpieczone, gdyż za parę tygodni mieli je sprzedać i kupić dom. Po pożarze pomogli jej koledzy z jednostki i przyjaciele. Zorganizowali zbiórkę, bo na remont spalonego mieszkania trzeba było przeznaczyć 20 tys. zł. Gdy rodzina uporała się z problemami, pojawiła się myśl o założeniu fundacji wspierającej osoby poszkodowane w pożarach.
- Gdy odjeżdża straż i pogotowie, zostaje bezsilność i pytanie „co dalej?”. I tu pojawia się moja Fundacja Mała Straż - podkreśla pani Emilia.
Działają na terenie całego województwa. Dotąd pomogli 10 rodzinom w powrocie do normalnego życia po pożarze. Ostatnia poszkodowana w wigilię straciła cały dobytek. Teraz trwa remont jej domu.
Pomiędzy pracą w fundacji i obowiązkami mamy oraz żony, pani Emilia gasi pożary. Mąż (prowadzi własną działalność) jest z niej dumny, ale drży ze strachu, kiedy pani Emilia jedzie do pożaru ratować innych.