Gangsterzy z Białegostoku gwałcili kobiety, wbijali igły w paznokcie, przypalali zapałkami
W pierwszych latach niepodległości Białystok i okolice nękały stale bandy złożone z dezerterów i byłych, zdemoralizowanych żołnierzy. Rabusie w mundurach, uzbrojeni w wojskowe karabiny, rewolwery i granaty w biały dzień napadali na ulicznych przechodniów, rabowali mieszkania, przeprowadzali „rewizje” w sklepach i fabryczkach. Byli bardzo bezwzględni. Policja przez długi czas nie mogła sobie z nimi poradzić.
Dla obywateli nad Białką szczególnie dała się we znaki kilkunastoosobowa szajka, na której czele stał niespełna 20-letni Antoni Łukaszyński. Był on synem znanego jeszcze przed I wojną światową opryszka z Wygody, zastrzelonego za różne sprawki przez Niemców. W 1920 r. kiedy Białystok dostał się na krótko w ręce bolszewików - siedział akurat w więzieniu przy Szosie Baranowickiej. Dzierżyński wypuścił go na wolność, jako ofiarę „jaśniepańskiego bezprawia”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień