Gang i dopalacze na telefon. W tle kibole Cracovii jako ochrona

Czytaj dalej
Artur Drożdżak

Gang i dopalacze na telefon. W tle kibole Cracovii jako ochrona

Artur Drożdżak

Marek K. to zdolny organizator i obrotny 41-latek. Pozostaje pytanie, dlaczego nie zajął się normalnym biznesem, a handlem dopalaczami w Krakowie.

Może imponować determinacja z jaką wziął się do tego przedsięwzięcia. Zdobył kontakty, zadbał o wspólników i nawet przewidział, że będzie potrzebował ochrony kiboli Cracovii, by bez komplikacji ze strony konkurentów funkcjonować na rynku dopalaczy.

Marek sam kiedyś był, jak to można określić, konsumentem dopalaczy, ale szybko zrozumiał, że to niezły biznes, na którym można zarobić. Pomysł jego rozkręcenia narodził się w sylwestrową noc 2016 r. podczas rozmowy z kumplem Mateuszem D. Przyjrzeli się, jak funkcjonuje ten rynek i zaczęli od nawiązania kontaktów z dostawcami „towaru”.

Konsument i handlarz

Konkretnie Marek miał kolegę z Łodzi, który był gotowy świadczyć regularne dostawy. Na słowach Łukasza P. można było polegać, bo z Markiem znał się też na gruncie towarzyskim. Kolejnym krokiem, jak w każdym legalnym biznesie, była reklama. Marek postanowił, że będą się ogłaszać na jednym z portali. O pomoc w tym zakresie poprosił swoją dziewczynę Justynę M. po studiach wyższych licencjackich, z uprawnieniami inżyniera architektury. Miała dbać o szatę graficzną strony internetowej i aktualizację ogłoszeń. Robiła to z dużą wprawą.

Był towar i reklama, więc klienci mogli dzwonić pod podany numer, tym bardziej, że sprzedawcy szli z duchem czasu i oferowali dostawy dopalaczy pod wskazany adres. Marek najpierw sam jeździł do ludzi, potem zaangażował do tego Mateusza, ale skala popytu ich zaskoczyła. Telefony od konsumentów się urywały, więc zwiększyli podaż. Lawinowo rosła liczba zamówień, więc Marek elastycznie zareagował na sytuację na rynku.

Dostawy do domu

Przede wszystkim zaczął organizować grupę kierowców, którzy jeździli z dopalaczami do ludzi. By pozyskać współpracowników, oferował im godziwą zapłatę. Porcja dopalaczy, czyli 1 gram, kosztowała 70 zł, kierowcy za kurs brali dla siebie 20 - 25 zł, reszta trafiała do Marka.

Czytaj dalej o tym, jak wyglądał "biznes" prowadzony przez Marka K. 

Pozostało jeszcze 73% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Artur Drożdżak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.