Gabinet cieni PO bez łódzkiej PO
Do tego przyszłego rządu Platformy Obywatelskiej, bo generalnie taki jest zawsze zamysł powoływania gabinetu cieni, nie wszedł nikt z łódzkiej PO, nie ma też nikogo z regionu łódzkiego tej partii. Wszedł za to łódzki poseł Włodzimierz Nykiel.
To profesor prawa, specjalista od podatków, były rektor Uniwersytetu Łódzkiego, ale nie należący do PO. Czyżby przewodniczący PO Grzegorz Schetyna żadnemu innemu posłowi z Łodzi i regionu - tym bardziej, że pozostali to członkowie partii - nie ufał? Jest przecież wśród nich były dwukrotny minister - infrastruktury i sprawiedliwości - Cezary Grabarczyk, jest były rzecznik rządu Cezary Tomczyk, jest też była pełnomocnik ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska.
Grabarczyk przez Schetynę jako wróg postrzegany był od dawna, zresztą z wzajemnością. Relacje obu panów były tak napięte, że Grabarczyk, dla wielu naturalny kandydat na szefa regionu łódzkiego PO, w ogóle nie poddał swej kandydatury pod głosowanie, albowiem nie miał szans z Pawłem Bliźniukiem, co prawda „tylko” radnym, ale przecież bliskim współpracownikiem prezydent Hanny Zdanowskiej, która dziś trzyma ze Schetyną, a nie Grabarczykiem. Gdy radny Bliźniuk został w końcu w kwietniu szefem okręgu, powiadano, że jego misją nr 1 jest niedopuszczenie do startu w wyborach parlamentarnych 2019 roku Cezarego Grabarczyka. Jak jest dziś? Co prawda fotorelacje z dwóch ostatnich konwencji PO w Łodzi pełne były zdjęć z uśmiechniętym Schetyną w towarzystwie uśmiechniętego Grabarczyka, jednak „lokalsi” z łódzkiej PO powiadają, że to tylko taki czas dla fotoreporterów, sygnał wysyłany w Polskę, że partia jest zjednoczona i niszczy jej wzajemne, frakcyjne policzkowanie. Schetyna niby na swoich zastępców w gabinecie cieni desygnował filary Tuskowe, czyli Ewę Kopacz i Tomasza Siemoniaka, dziś liderów frakcji do której należą także Grabarczyk z Tomczykiem. Była premier była nawet głównym gościem imieninowego spotkania obu swych byłych ministrów Cezarych w sierpniu w Łodzi, co wówczas mogło dawać do zrozumienia, że Łódź to centrum opozycji w PO wobec Schetyny.
Ale większość tego gabinetu cieni to ludzie nowi. Sam profesor Nykiel został wymyślony w roli przyszłego posła właśnie przez Cezarego Grabarczyka, tak jak przed laty została przezeń wymyślona Hanna Zdanowska w roli kandydatki na prezydenta Łodzi. Kopacz, wtedy jeszcze premier i szefowa PO, nie chciała na jedynkach list PO byłych ministrów, a Grabarczyk złożył przecież dymisję w związku z podejrzeniami, że na skróty załatwił sobie pozwolenie na broń. Stąd łódzką listę PO ustawił z rektorem UŁ w roli frontmana, sam był dwójką tuż za nim. Kto wie, może Schetyna zauważył profesora Nykiela w roli cienia dzięki zabiegom posła Grabarczyka? Były rektor UŁ ma przecież w gabinecie cieni ogarniać działalność wicepremiera Mateusza Morawieckiego, choć tylko działce finansów, a nie w całym spectrum jego pracy w rządzie.
Wydźwięk pracy takiego zawodowca jakim jest Włodzimierz Nykiel temu gabinetowi Schetyny może posłużyć bardziej, niż on się spodziewa, bo finanse to najważniejsza działka w strukturze rządu, a Nykiel nie ma póki co łatki partyjnej, gwarantuje zatem większą wiarygodność. Jego pozycja u Schetyny może zresztą wzrosnąć, ponieważ cienie oprócz recenzowania poczynań ministrów rządu PiS, mają składać również własne rekomendacje i pomysły. I tu profesor Nykiel może mocno błysnąć jako ekspert od finansów i podatków. A kto wie, może i też politycznie. Na tyle, że gdyby Schetyna miał za lat trzy nie wpuścić Cezarego Grabarczyka na listę wyborczą, być może mógłby się mu politycznie zrewanżować Włodzimierz Nykiel. Teraz przecież łódzki profesor będzie w bardzo bliskim kontakcie z „premierem” Schetyną.
Polityczna praktyka pokazuje zatem, że Cezarego Grabarczyka ludzie których sam wymyślił, a nawet politycznie zaprojektował, po prostu przerastają. Tak było ze Zdanowską, tak jest już w momencie zaprezentowania gabinetu cieni przez Schetynę z Nykielem wymienianym jako pierwszym. Ale z drugiej strony kto wie jak się ta rzeczywistość potoczy. Donald Tusk też przecież przedstawiał za pierwszego rządu PiS swój gabinet cieni złożony także z 21 przyszłych ministrów. Po przejęciu władzy bardzo niewielu z nich jednak do rządu Tuska weszło, ale wśród nich był Mirosław Drzewiecki, minister sportu i turystyki. Z drugiej jednak strony w tamtym gabinecie cieni nie było Cezarego Grabarczyka, ale to jemu Donald Tusk powierzył stanowisko ministra infrastruktury.