Fundusze unijne zmieniają region [ROZMOWA]
Rekordowo spada bezrobocie, rośnie PKB, teraz czas na poprawę warunków naszej pracy i płacy. Musimy przekonać naszych partnerów z Unii Europejskiej, by utrzymać fundusz spójności po 2020 r.
Ponad 1,6 mld euro. Tyle mamy pieniędzy z Regionalnego Programu Operacyjnego. To dużo?
To bardzo dużo. Nawet, jak uzmysłowimy sobie, że to ponad 6,5 mld zł, to i tak od razu nie jesteśmy w stanie określić, ile można za to zrobić. Chcę jednak zapewnić, że można zrobić bardzo dużo. To zdecydowanie więcej niż mieliśmy w perspektywie 2007-2013, a chyba każdy dostrzegł, jak zmieniło się w tym czasie nasze otoczenie. Zobaczyliśmy, że Regionalny Program Operacyjny, czyli fundusze unijne, są blisko nas. To zbudowane na wsi świetlice, zmodernizowane drogi, nowe kolorowe pociągi, które jeżdżą po naszych torach i wiele innych rzeczy, na których widzimy znaczek RPO.
Program mamy na lata 2014-2020. Jesteśmy więc niemal w jego połowie. Ile z tych 1,6 mld euro udało się już zakontraktować?
Wprawdzie program jest na lata 2014-2020, ale pamiętajmy, iż w 2014 roku wciąż trwały negocjacje z Komisją Europejską i tak naprawdę wszystko mogło ruszyć dopiero rok później. Do tego jest zasada n+3, czyli tak naprawdę mamy czas do 2023 r. Nie powinno to nas zwalniać z dobrego tempa. Do tej pory zakontraktowaliśmy 1/3 funduszy, które mamy. To jest ponad 300 umów, które już podpisaliśmy z potencjalnymi beneficjentami. Z naszej perspektywy to duży nakład pracy, ponieważ to ponad 100 konkursów, które ogłosiliśmy, a każdy konkurs to dziesiątki aplikacji, które trzeba zweryfikować i ocenić.
Kierownictwo Ministerstwa Rozwoju przy niemal każdej okazji podkreśla, że krajowe programy operacyjne zarządzane przez resort są realizowane zdecydowanie sprawniej niż programy regionalne, którymi zarządzają władze województw.
Jak się nie ma własnych sukcesów, to się opowiada takie bajki. Prawda jest inna: programy regionalne nie idą słabiej niż rządowe. Jeśli chodzi o programy rządowe, to dobre wyniki zrobiły tylko i wyłącznie wydatki na drogi, które to rozpoczął poprzedni rząd. Samorządy wciąż czekają na wiele decyzji, które zależą od władzy centralnej, jak chociażby zmiany prawa wodnego. Nie możemy rozpocząć wydawania pieniędzy na zapobieganie powodziom, na małą retencję czy część kanalizacji, bo nie mamy potrzebnych dokumentów certyfikowanych przez Unię Europejską, chodzi o tzw. masterplany wodne. Nie lubię przepychać się odpowiedzialnością, w tym specjalizuje się rząd, który oskarża, a to samorządy, a to przedsiębiorców, że sabotują działania. W dotychczasowej historii niejednokrotnie udowodniliśmy, że to my jesteśmy liderem w zakresie inwestycji.
Mówił Pan, że wokół nas jest bardzo dużo inwestycji mających znaczek RPO. Z której jest Pan szczególnie dumny?
Najbardziej dumny jestem z sumy tych inwestycji i sumy działań, które podjęliśmy. Nie tylko jako samorząd województwa, ale również samorządy gmin, powiatów oraz przedsiębiorcy. Osiągnęliśmy gigantyczny sukces, co potwierdza ostatnio opublikowany raport wzrostu PKB, a więc dynamiki rozwoju regionu w Polsce. Przez to, że mieliśmy największe problemy w kraju związane ze zmianą struktury gospodarczej, byliśmy długi czas na ostatnim miejscu wśród regionów w przeliczeniu wzrostu PKB na mieszkańca. Dwa lata temu udało nam się odkleić z ostatniego miejsca w tabeli i wskoczyliśmy na 6. pozycję. W 2015 byliśmy już na 3. pozycji. Tylko Wielkopolska i Małopolska rozwijały się nieco szybciej niż my. Zanotowaliśmy w 2015 roku wzrost na poziomie 5,9 proc. PKB. Każdy, kto choć trochę interesuje się ekonomią, wie, że to dwa razy szybciej niż cała Polska. I to jest nasz największy sukces. Nie byłoby to możliwe bez funduszy unijnych, które pomogły stworzyć miejsca inwestycyjne, przyciągać inwestorów, pobudzać lokalną gospodarkę. Te pieniądze trafiały również do naszych przedsiębiorców, którzy modernizowali i unowocześniali swoje firmy.
Pieniądze z pierwszego programu operacyjnego były przeznaczane na podstawowe, infrastrukturalne projekty. W nowej perspektywie środki powinny być przeznaczone na innowacje, nowe miejsca pracy, nowe źródła rozwoju. Czy tak się dzieje?
Kontynuujemy nakłady na infrastrukturę, bo zrobiliśmy gigantyczny postęp, np. w kwestii dróg wojewódzkich. Wciąż jednak widzimy, jak wiele z nich jest dziurawych, więc nie ma co wpadać w samozachwyt. Właśnie teraz zamykamy „chociwelkę” i w końcu nie będziemy już jeździć po tych płytach betonowych z czasów wojny. W ciągu 2-3 lat zamierzamy wymienić tabor przewozów regionalnych, więc po naszym regionie będziemy poruszali się tylko nowoczesnymi pociągami. To gigantyczny skok dla studentów i tych, którzy na co dzień dojeżdżają do pracy. Z drugiej strony dalej musimy pobudzać gospodarkę, nie chcemy być takim jednorazowym tygrysem gospodarczym, chcemy długoletniego rozwoju. Po to, by z tym najpiękniejszym miejscem w Polsce ludzie chcieli wiązać swoją przyszłość. A to może zapewnić gospodarka, nowoczesne, dobrze płatne miejsca pracy. Trzecią rzeczą jest sfera społeczna, bo mamy mnóstwo wyzwań cywilizacyjnych i musimy stwarzać warunki dla tych osób, które nie mają równych szans na rynku pracy. Dla niepełnosprawnych tworzymy miejsca pracy w zakładach aktywności zawodowej. Aktywizujemy tych, którzy wypadli z rynku pracy, podnosimy kompetencje ludzi na różnych szczeblach i w różnym wieku. Chcemy wykorzystać potencjał osób, które osiągnęły wiek emerytalny, ale wciąż chcą pracować.
Spada nam bezrobocie, rośnie PKB, czy mimo to wciąż będziemy inwestowali środki unijne w gospodarkę?
W ciągu ostatnich dwóch lat bezrobocie w naszym regionie spada najszybciej w kraju, jeśli chodzi o PKB to jesteśmy w gronie absolutnych liderów i widzimy potrzebę podtrzymywania tych wyników. Chcemy, by konkurencyjność naszych firm rosła, a także rosła konkurencyjność naszych pracowników. Im bardziej będzie rosła nasza gospodarka, tym bardziej pracodawcy będą musieli zabiegać o pracownika. A więc stwarzać im coraz to lepsze warunki pracy, rozwoju i podnosić płace. Na razie mówimy jeszcze o ilości miejsc pracy, ale chcemy doprowadzić do sytuacji, kiedy będziemy mówili o ich jakości. Mieliśmy przecież 100 tysięcy zarejestrowanych osób bezrobotnych i ważne dla nas było, by te osoby powróciły na rynek pracy. Skalę bezrobocia obniżyliśmy o połowę, a dalsze napędzanie gospodarki będzie służyło zapewnieniu lepszej pracy i płacy. Żeby tak się stało, musimy pomóc firmom, dać narzędzia, by się rozwijały, by rozwijały kompetencje pracowników.
Mamy dwa najpiękniejsze budynki w Europie: szczecińską Filharmonię i Centrum Dialogu Przełomy.
I oba sfinansowane z Regionalnego Programu Operacyjnego, co się bardzo rzadko zdarza.
Czy po perspektywie 2014-2020 będziemy mieli coś równie spektakularnego? Może już nie budynek, ale jakaś superfirma?
Chciałbym, żeby po tej perspektywie pozostał trwały fundament rozwoju gospodarczego i nie jedna superfirma, ale wiele takich firm. Z drugiej strony wszyscy chcielibyśmy mieć powody do dumy. Filharmonia czy Centrum Dialogu Przełomy są obsypywane nagrodami, są faktycznym powodem do dumy. To projekty, które spowodowały, że o Szczecinie mówi się nie tylko w Polsce, ale i Europie. Nie ukrywam, że takie nadzieje pokładam w Centrum Nauki, które powstaje na Łasztowni, bo będzie to obiekt spektakularny, który opowie głównie młodym ludziom ciekawe rzeczy. Będzie to kolejny argument, by odwiedzić Szczecin. Liczę tu na turystów, którzy przyjeżdżają nad morze, ale nie tylko. Liczę na śmiałe projekty, które uczynią ten region ciekawszym. Turystyka jest coraz silniejszą dziedziną gospodarki. W ubiegłej edycji postawiliśmy na mariny i teraz to kontynuujemy. W mojej ocenie nie jest to tylko oferta dla żeglarzy, bo w ich pobliżu pojawiają się bary i restauracje, które przyciągają kolejnych turystów. Inwestujemy duże pieniądze w system ścieżek rowerowych, bo widzimy, że przyjeżdżają do nas ludzie, którzy nie chcą cały czas leżeć plackiem na plaży, ale chcą się poruszać, poprawić swoją formę. Chcemy powiedzieć im, że mamy ofertę nie tylko na te dni gdy świeci słońce, ale również, gdy pogoda nie rozpieszcza.
Jak będziemy przygotowani na czas, kiedy fundusze unijne przestaną do nas płynąć?
To pytanie mocno nie na czasie. Liczyłem, że będziemy dyskutowali o tym, jak przygotowywać region na okres po 2020 roku. Dzisiaj polska racja stanu powinna sprowadzać się do walki o środki unijne z funduszu spójności, bo część regionów ma szanse, by takie pieniądze dalej otrzymywać. Musimy zatem obronić politykę spójności i do tego trzeba przekonać partnerów z Unii Europejskiej. Przekazałem wiceministrowi spraw zagranicznych Konradowi Szymańskiemu dwa dokumenty, którymi powinniśmy się mocno posługiwać. To deklaracja 336 miast i regionów popierająca politykę spójności. Poza tym polskie regiony opracowały wspólne stanowisko w sprawie tej polityki, które przekazaliśmy wszystkim organom UE. Cała Europa dyskutuje dziś o kształcie budżetu po 2020 r., a rząd polski dyskutuje o tym, czy poprzeć Donalda Tuska na drugą kadencję, czy nie i wdaje się w awanturę ze wszystkimi krajami sugerując, że fałszują wybory na szefa Rady Europy albo teraz wyprowadzając nas z Eurokorpusu. Trzeba walczyć o fundusze unijne, ale trzeba też myśleć o narzędziach krajowych, a tu jest jeszcze gorzej. Trudno liczyć na budżet państwa. Moją wizją jest tworzenie narzędzi zwrotnych, służących do napędzania rozwoju w różnych obszarach na wzór wojewódzkich funduszy ochrony środowiska. Przynajmniej na ochronę środowiska wciąż są pieniądze. Pieniądze z finansowania zwrotnego - Jessica i Jeremie, które do nas wróciły, znów trafią do gospodarki. Ale jak mamy do czynienia z nacjonalizacją WFOŚ, bo ktoś się połapał, że tam są pieniądze, to widać, że z tym rządem nie ma co już rozmawiać o perspektywie po 2020 roku. Nie można mówić, że chcemy dyskutować o rozwoju regionów, a z drugiej strony dokonywać takich zaborów. Dzisiaj najlepszą opcją nie jest oszczędzanie, by tworzyć zapasy na przyszłość, ale zrobić to, co robi rząd - wydać wszystko. Tu i teraz! Nie pozwala nam się myśleć, co będzie dalej, bo przecież ktoś przyjdzie i nam zabierze pieniądze. To uderzenie w samorządność. Mam w tej sprawie same gorzkie słowa.