Fundator przewraca się w grobie. Kapliczka z Kujaw stoi w Wielkopolsce [oś czasu]
W 1765 roku Jan Chryzostom Dąbski, kasztelan brzesko - kujawski ufundował drewnianą kapliczkę w osadzie Pieczenia nieopodal Służewa i Otłoczyna w obecnej gminie Aleksandrów Kujawski.
W roku 1978 kapliczka znikła. Pojawiła się w Wielkopolsce, gdzie po konserwacjach i pracach renowacyjnych zdobi Wielkopolski Park Etnograficzny w Dziekanowicach.
- Powinna wrócić na Kujawy. Fundator przewraca się w grobie. Co Wielkopolska ma wspólnego z kapliczką zbudowaną przy trakcie warszawskim? - pyta Jan Przybysz, mieszkaniec Służewa w gminie Aleksandrów Kujawski, wielki lokalny patriota i miłośnik historii swojej małej ojczyzny. Jesienią ubiegłego roku w mailu do Arkadiusza Świątkowskiego, sekretarza gminy Aleksandrów Kujawski i jednocześnie wiceprzewodniczącego rady powiatu aleksandrowskiego zapytał: Kto osobiście wyraził zgodę na przeniesienie kapliczki z Kujaw do Dziekanowic w Wielkopolskie? I zasugerował przeniesienie jej z powrotem, by była ozdobą Ołtoczyna lub Służewa.
Nikt się nie upomniał
Odpowiedział mu Dariusz Wochna, aleksandrowski starosta, że porozumiano się z Dyrekcją Muzeum Pierwszych Piastów w Lednicy, do której należy Wielkopolski Park Etnograficzny w Dziekanowicach i dołączył do odpowiedzi stanowisko Wielkopolan. Konkluzja była krótka: brak możliwości sprowadzenia kapliczki. Jak wynika z pisma Wielkopolan, kapliczka zwana na przestrzeni swoich dziejów: kaplicą, kaplicą-pustelnią, kaplicą - pustelnicą i kaplicą leśną zawsze posadowiona była w diecezji gnieźnieńskiej. Znaczy - Wielkopolska ma do niej prawo, zwłaszcza, że odkąd znalazła się ona poza Kujawami, nikt się o nią nie upominał.
- To może być prawda. W latach siedemdziesiątych, kiedy robiono nowy podział administracyjny, ówcześni włodarze bardziej byli zainteresowani sprawami kadrowymi w nowych urzędach i radach. Nikogo kapliczka w lasach, w dodatku poligonowych, mogła nie zainteresować - przyznaje Jan Przybysz.
Minęło kilka miesięcy od korespondencji w sprawie kapliczki i oto w ubiegłym tygodniu na sesji rady powiatu aleksandrowskiego pojawili się dr Antoni Pelczyk, dyrektor Wielkopolskiego Parku Etnograficznego w Dziekanowicach i dokumentalista Andrzej Mrówczyński. Przybył też Jan Przybysz z nadzieją, że w sprawie sprowadzenia kujawskiej kapliczki coś drgnie.
Goście opowiedzieli, jak to z kapliczką było. Pokazali na fotografiach ruinę bez dachu i obecny stan pięknie odrestaurowanego obiektu, który zdobi dziekanowicki park .Poinformowali, że decyzję w sprawie przenosin kapliczki z poligonowych lasów na Kujawach do Wielkopolski podjął sam kardynał Stefan Wyszyński. I że teraz powstaje film o tym obiekcie. Jego roboczą wersję zaprezentowano radnym i gościom obrad. Zanim jednak pojawili się Wielkopolanie na sesji, do Dziekanowic udali się wicestarosta Wojciech Marjański z radnym Arkadiuszem Gralakiem, skąd przywieźli kilka zdjęć odnowionej i dobrze utrzymanej kapliczki.
Jak to było z przenosinami
- To nieprawda, że kapliczka, zanim zniknęła, nie miała dachu. Byłem tam wiosną 1978 roku. Kilka miesięcy później kapliczki już nie było. Zdemontowano ją i wywieziono. Zdjęcia, które pokazano na sesji zrobiono w czasie demontażu, widać nawet pracujących przy niej robotników - zapewnia Jan Przybysz, obłożony książkami historycznymi i mapami. Dawnymi i współczesnymi. Pokazuje na nich trakt warszawski, biegnący z Torunia przez obecnie poligonowe lasy, Służewo, Brześć Kujawski do Warszawy.
- Kapliczka należy do Kujaw, a konkretnie do traktu warszawskiego, bo przecież granicą regionów Polski była Wisła, a nie Tążyna, którą na granicę wyznaczyli zaborcy, a w 1920 roku powtórzono tę granicę na mapach Polski - tłumaczy.
Zbyt kosztowna pamiątka
- Sprowadzenie odrestaurowanej kapliczki nie jest takie proste - uważa starosta Dariusz Wochna. - To wiąże się z kosztami. Muzeum Pierwszych Piastów sfinansowało konserwacje i renowację. Nie wiem, czy nasz powiat byłoby stać na przewiezienie i utrzymanie takiego obiektu - zastanawia się. Nie wyklucza jednak jakiegoś wsparcia finansowego dla Wielkopolan, którzy troszczą się o kujawski obiekt.
- Jakie pieniądze na renowację? My też za to płaciliśmy jako podatnicy, bo kapliczka jest wpisana do rejestru zabytków, a na prace konserwacyjne idą pieniądze z budżetu - dowodzi Jan Przybysz. Widziałby tę kapliczkę w służewskim parku. Razem z obrysem dawnego pałacu, który tu stał i z tablicami informującymi o obiekcie i jego mieszkańcach. Byłaby jeszcze jedna atrakcja turystyczna powiatu.
Przypomina, że z kapliczką w Pieczeni wiążą się losy kujawskich rodów: Dębskich, Sumińskich, Biesiekierskich, Wodzińskich. Uważa, że to powiat aleksandrowski powinien się chwalić kapliczką z Pieczeni, a nie Wielkopolanie. Bo to tutejsi ludzie od dawna spotykali się na modlitwach w tej kapliczce. Przez wieki. Bowiem wcześniej była tu inna kapliczka, pochodząca z początku XVI wieku. Mieszkańcy Kujaw są z nią emocjonalnie związani. Do dziś grzybiarze określają miejsce w lesie jako "koło kapliczki", czy "'za kapliczką" tak, jakby ona wciąż tam stała.
Służewianin nie ukrywa, że ma żal do samorządowców z powiatu, że nie udzielili mu głosu na sesji, by mógł z gośćmi z Wielkopolski polemizować. Choćby w sprawie decyzji kardynała Wyszyńskiego.
- Byłbym wdzięczny za pokazanie mi odpowiedniego dokumentu, że faktycznie kardynał podjął decyzję w sprawie przenosin naszej kapliczki. Ja takiego dokumentu nie znalazłem - nie ukrywa.
Starosta aleksandrowski zapowiedział, że we wrześniu zorganizuje wycieczkę radnych powiatowych do Dziekanowic. Jan Przybysz ma nadzieję, że może gdy radni zobaczą, co stracili ich poprzednicy, wymyślą sposób na odzyskanie kapliczki-pustelnicy z dawnej Pieczeni. Może zainteresuje się nią marszałek województwa kujawsko-pomorskiego? A może powiat ogłosi zbiórkę publiczną na sfinansowanie powrotu kujawskiej kapliczki? - zastanawia się. - Bo przecież to nasza kapliczka. Kujawska. Z warszawskiego traktu. Powinna stać u nas - uważa.