Frankowicze czekają na prawomocne wyroki sądów
Małżeństwo z Poznania, które zaciągnęło kredyt we frankach przegrało sprawę w sądzie. Mimo to frankowicze liczą na to, że sądy będą po ich stronie. Czekają na prawomocne wyroki
Zgodnie z sugestią prezesa Jarosława Kaczyńskiego z lutego tego roku, frankowicze biorą sprawy w swoje ręce i walczą z bankami w sądach. Prezes PiS zapowiadał wówczas, że przecież w procesach sądowych mogą oni liczyć na rekompensaty. Tym samym odciął się od obiecywanej przez rząd czy prezydenta Andrzeja Dudę pomocy tym, którzy w latach 2006-2008 wzięli kredyty we frankach szwajcarskich.
Po wielu nieprawomocnych wyrokach sądów na korzyść frankowiczów, padły też pierwsze, które nie uwzględniają ich roszczeń.
W ubiegłym tygodniu poznański sąd oddalił powództwo małżeństwa w Poznania, które w 2006 roku zaciągnęło kredyt mieszkaniowy w nieistniejącym już Nordea Banku.
Przegrany proces
Ewa i Paweł domagali się ustalenia częściowej nieważności dwóch umów kredytu mieszkaniowego w zakresie zastosowania waloryzacji kursem obcej waluty, ewentualnie ustalenia, że te postanowienia stanowiły klauzule niedozwolone i dlatego nie wiążą stron. Ich kredyt opiewał na kwotę ponad miliona złotych na zakup czterech mieszkań. Problemy zaczęły się dwa lata temu, jak u wszystkich tych, którzy w tamtych latach zaciągnęli kredyt we frankach na mieszkanie. W 2015 roku nastąpiło walutowe trzęsienie i frank szwajcarski się umocnił.
Małżeństwo twierdzi, że podczas zawierania umowy z bankiem nie byli informowani o zagrożeniach związanych z ryzykiem kursowym, nie ostrzeżono ich przed możliwą skalą zjawiska, która z dnia na dzień nastąpiła.
Oprócz tego podnieśli, że umowa, którą zawarli jest sprzeczna z ustawą - Prawo bankowe, bowiem wartość, którą muszą zwrócić bankowi przewyższa kwotę udzielonego kredytu.
Sąd po rozpoznaniu sprawy, przesłuchaniu świadków nie doszukał się uchybień ze strony pracowników banku, którzy jego zdaniem o wszystkich zagrożeniach informowali swoich klientów. Dodatkowo stwierdził, że nowelizacja prawa bankowego z 2011 roku była już wprowadzeniem narzędzia, pozwalającego wyeliminować z obrotu postanowienia umowne, zawierające niejasne reguły przeliczania należności kredytowych, które pozostały do spłacenia. Dlatego i w tym przypadku
roszczenia małżeństwa uznał jako bezzasadne.
Frankowicze jednak nie poddają się. Na spełnienie przedwyborczych obietnic prezydenta Dudy już jednak nie liczą. Niekorzystnego wyroku również nie traktują jako porażki ogółu.
- Linia orzecznictwa zmienia się na korzyść frankowiczów. Naszą sytuację zaczynają rozumieć także sędziowie. Jako stowarzyszenie prowadzimy kilka spraw - opowiada Paweł Janus, prezes Fundacji Postawy Obywatelskie, która walczy o prawa frankowiczów.
Strategie
Jego zdaniem frankowicze mają kilka strategii, które mogą stosować w walce z lobby bankowym.
- Po pierwsze mogą zażądać zwrotu nadpłaconych rat w oparciu o wyliczenia spreadów. Ma to teoretycznie załatwić mała ustawa prezydenta - mówi Janus.
Drugą strategią jest wyeliminowanie klauzul zakazanych, czyli indeksacyjnych, które banki stosowały do 2011 roku.
- To tak jakby w umowie o pracę, był zapis umożliwiający pracodawcy wymierzenie kary chłosty. Ta jest zakazana od lat, ale w teorii pracodawca może ją wykonać. Tak samo banki igrały ze swoimi klientami, wykorzystując w zawartych umowach klauzulę, która pozwalała im na dowolną zmianę stopy oprocentowania kredytu. UOKiK uznał je za niedozwolone - mówi Janus. W oparciu o ten argument wielu frankowiczów na drodze sądowej wygrało z bankami.
- Gdy zapadnie pierwszy prawomocny wyrok, korzystny dla frankowiczów, to banki mogą znaleźć się w poważnych tarapatach.
Domyślamy się jednak, że po pierwszych nieprawomocnych wyrokach banki chcą się ugodowo dogadać ze swoimi klientami -uważa Janus.
Trzecim wariantem w walce z bankami jest prostu zaprzestanie spłaty kredytu przez frankowiczów z powodu nielegalnego, ich zdaniem, naliczania wysokich odsetek.
- Wówczas frankowicz kieruje sprawę do sądu, bank wypowiada umowę i także idzie do sądu. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, zwłaszcza w temacie waloryzacji umów - mówi Janus.
Mała ustawa
Złożona przez prezydenta w Sejmie „ustawa spreadowa”, pozwalająca spłacającym kredyty pod pewnymi warunkami odzyskać część różnicy między kursem kupna franka (po jakim był wypłacony kredyt) i sprzedaży (po jakim jest spłacany), ma być pierwszym krokiem do rozwiązania problemów kredytów walutowych. Ma ona wejść w życie przed 1 sierpnia.
Frankowicze jednak z prezydenckiej propozycji zadowoleni nie są. Nie jest to spełnienie przedwyborczych obietnic Andrzeja Dudy, który w 2015 roku zapowiadał, że pomoże frankowiczom, a ich kredyty powinny być przewalutowane na złotówki wg kursu z dnia, w którym zostały zaciągnięte.
- Ta ustawa nic nie zmieni, to tylko otarcie łez. Jeśli jednak ona nie przejdzie to byłoby to kompletne upokorzenie rządów Dudy
- mówi Paweł Janus.