Drawsko Pomorskie. Dobre chęci to za mało. Zarząd powinien się rozliczyć.
W ostatnich dniach o klubie piłkarskim Drawa było głośno. Najpierw gruchnęła wieść, że zasłużony dla regionu klub, z ponad 70-letnią historią, ma zniknąć z mapy Polski. Informacje te potwierdzali zarówno trener Ireneusz Aksiuczyc, członkowie zarządu klubu i piłkarze. Jakby na potwierdzenie, kilka dni później trener opuścił klub, a piłkarze nie pojechali na spotkanie ligowe do Gościna.
4 maja odbyło się nadzwyczajne walne zebranie członków, na którym pojawiło się zaledwie 20 z 80 członków klubu. Zebranie nie przyniosło żadnych rozstrzygnięć dotyczących przyszłości klubu i zostało przerwane (będzie kontynuowane 18 maja). Dzień później burmistrz Zbigniew Ptak najpierw spotkał się z obecnym zarządem klubu, a później z byłym prezesem Wojciechem Kowalczykiem, który w tej sprawie odgrywa niebagatelną rolę. Postanowiono, że seniorzy dokończą sezon, i że dzieci oraz młodzież będą nadal trenowały w Drawie przynajmniej do końca roku szkolnego.
- W przyszłym roku szkolnym młodzież również będzie miała możliwość rozwijania umiejętności piłkarskich - choć być może w innej formie organizacyjnej niż obecnie, na przykład, w ramach Akademii Piłkarskiej utworzonej przy szkołach - zapewnił nas burmistrz Zbigniew Ptak.
Po tych wydarzeniach część działaczy i sympatyków Drawy uznała, że kryzys został zażegnany. Czy rzeczywiście? Temat jest złożony, dlatego w tym wydaniu zajmiemy się finansami klubu. Za tydzień napiszemy o relacjach pomiędzy zarządem klubu, kibicami i władzami miasta. Zastanowimy się, czy warto było mierzyć tak wysoko ( były przecież apetyty na grę w II lidze!), by potem boleśnie spaść na dno. I o związkach polityki z piłką.
Kasa, misiu, kasa
- Człowiek chciał dobrze, ale finanse nas przerosły - komentuje złą sytuację finansową Drawy obecny prezes klubu Roman Żukowski. To przyjrzyjmy się bliżej tym finansom. Najpierw jednak małe porównanie. Występujący w okręgówce Olimp Złocieniec otrzymuje z budżetu gminy roczną dotację w wysokości 100 tys. zł. Grający w tej samej klasie Lech Czaplinek otrzymuje 43,5 tys. zł rocznie.
Ile z budżetu dostawała Drawa? Mówił o tym podczas spotkania w Urzędzie Miejskim burmistrz Zbigniew Ptak: - W ubiegłym roku na uprawianie piłki nożnej i na promocję klubu przekazaliśmy Drawie 400 tys. zł. Natomiast utrzymanie obiektów sportowych w mieście, w tym również stadionu, wydaliśmy 200 tys. zł.
W tym roku w budżecie miasta zarezerwowana jest podobna kwota dla Drawy. Do tej pory Urząd Miejski przekazał klubowi 100 tys. zł. Około 40 tys. zł z tej kwoty zabrał komornik, część wydano na spłatę zobowiązań. Natomiast 30 tys. zł „zniknęło” z konta. Tak przynajmniej uważa były prezes Drawy Wojciech Kowalczyk, który złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
W tej sytuacji miasto wstrzymało drugą ratę dotacji. Żeby wyjaśnić, skąd wziął się w klubie komornik, przyjrzyjmy się sprawozdaniu komisji rewizyjnej, która badała finanse Drawy.
Klub ma prawie 350 tys. zł długu i zero środków na koncie. 82 tys. zł to zaległe wypłaty dla trenerów i zawodników, 80 tys. zł to pożyczka od biznesmena ze Świdwina, którą klub zaciagnął. 100 tys. zł to dotacja z gminy, która wydana została niezgodnie z przeznaczeniem. Dotacji nie wolno przeznaczać na spłatę długów i zaległości komorniczych, dlatego zgodnie z przepisami powinna być zwrócona miastu. Ponad 9 tys. zł to kwota nierozliczonej dotacji z 2014 r., którą również trzeba zwrócić miastu.
74 tys. zł to pozostała część pożyczki dla klubu od Wojciecha Kowalczyka, byłego prezesa Drawy: - Pożyczyłem Drawie pieniądze na pokrycie starych długów. Klub miał mi zwracać pożyczkę w ratach. Ponieważ tego nie robił, oddałem sprawę do sądu i komornik zajął konto Drawy.
Co ciekawe Kowalczyk podjął decyzję o przekazaniu Drawie pożyczki w wysokości 120 tys. zł w czasie, gdy był jeszcze prezesem klubu, podpisując umowę z zarządem. Potem on i zarząd podali się do dymisji. Obecny prezes R. Żukowski (był prezesem przed kadencją W. Kowalczyka i po jego dymisji, od lipca 2016 r.) pytany przez burmistrza, gdzie jest ta pożyczka, odpowiedział, że on nie orientuje się, czy pieniądze wpłynęły na konto! Z kolei burmistrz Ptak twierdzi, że o pożyczce dowiedział się dopiero w styczniu, co też może wydawać się dziwne, bo przecież pracownik Urzędu Miejskiego jest członkiem zarządu Drawy i podpisywał umowę pożyczki.
Finanse Drawy to sprawa, którą już dawno powinien zająć się biegły rewident. Przecież już wmarcu 2015 r. dług wynosił 334 tys. zł.
- W pewnym okresie nie było pisemnych umów z zawodnikami. Pieniądze przekazywano z ręki do ręki. Nie było wymaganych rozliczeń - twierdzi Wojciech Kowalczyk.