Filip Springer: Reportaż to sposób na poznawanie świata - rozmowa z pisarzem i publicystą
Z Filipem Springerem rozmawiamy o tym, dlaczego został reportażystą, jego fascynacjach i książkach.
Dlaczego zostałeś reportażystą?
W pewnym momencie, kiedy pracowałem w „Głosie Wielkopolskim”, uświadomiłem sobie, że bardziej wszechstronny jestem w pisaniu, niż w robieniu zdjęć. Jeśli Bóg albo ktokolwiek inny dał mi talent, to był talent do pisania, a nie do fotografowania. Zaczynałem w „Głosie” jako fotograf, ale uświadomiłem sobie, że nie będę wszechstronnym fotografem. W niektórych fotograficznych tematach, które muszę robić, jak na przykład mecze czy portrety, nie jestem dobry i nie zrobię czegoś przyzwoitego. Natomiast jak mam jechać na mecz i zrobić reportaż, albo zrobić reportaż z najnudniejszej konferencji prasowej, to umiem to zrobić. I dlatego zostałem reportażystą. A później motywacja się zmieniała. Odkryłem, że tak naprawdę reportaż jest świetnym sposobem na dowiadywanie się wielu rzeczy o świecie i tak naprawdę nie jest pracą tylko praktyką poznawczą.
Kto jest twoim reporterskim guru?
Nie mam reporterskiego guru. Jakbym miał wymienić kogoś, kogo bezgranicznie cenię dzisiaj, byłby to Włodzimierz Nowak. To ktoś kto pisze niezwykle mało, ale za każdym razem jak pisze, to jest to najlepsze, jakie może być. Nie traktuję go jednak w kategoriach guru. Natomiast uważam, że to wspaniały i wybitny reporter. Przy każdym temacie, który robię, mam trochę inne wzorce i inne Olimpy. Gdy pisałem „Miedziankę”, to właśnie Włodzimierz Nowak i jego „Obwód głowy” był kanonem pisania o relacjach polsko-niemieckich. Gdy pisałem „Wannę z kolumnadą”, to Maciej Zaremba- Bielawski i jego „Polski hydraulik”. To była książka na ogromny temat, a on potrafił z niej wyciągnąć wspaniałe historie. Gdy pisałem „Dwunaste”, byłem w jakimś sensie zafascynowany i nadal jestem Javierem Mariasem i Aleksandrem Kluge, choć oni nie są reportażystami. Ale to jest taki proces czytelniczy, który idzie równolegle do procesu pisarskiego i na różnych etapach pojawiają się różne fascynacje.
Którą ze swoich książek reporterskich uważasz za najważniejszą?
Na pewno najważniejsza z bardzo prozaicznych powodów jest ”Miedzianka”. Sprawiła, że dzisiaj mogę robić to, co chcę i później mogłem robić zawsze to, co chciałem, nie martwić się niczym. „Miedzianka” i jej odbiór zmieniły moją pozycję w środowisku i w relacjach z wydawcami. Wszystko potem było niezwykle proste. Niezwykle ważna jest dla mnie ostatnia książka „Dwunaste. Nie myśl, że uciekniesz”. Stanowiła zerwanie z myśleniem o kategorii gatunku. Już nie definiuję się jako reporter. Nie myślę o tym, czy to co piszę, to reportaż, biografia czy powieść. Te kategorie zostawiam krytykom.
Kim jesteś?
Jestem pisarzem, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, bo jeszcze dwa lata temu bym się wzbraniał przed tym słowem, bo pisarzami byli Tomasz Mann i inni wielcy ludzie. Operuje literaturą, aby dowiadywać się o świecie. A od tego, jaka to jest literatura, są mądrzy ludzie, którzy to badają, znają definicje i w te definicje mnie wpychają.
Od premiery twojej ostatniej książki minął rok. Kiedy możemy spodziewać się nowej książki?
W tym roku ukaże się wznowienie „13 pięter”, uzupełnione trochę o historie, które wydarzyły się od ukazania się tej książki. W przyszłym roku prawdopodobnie ukaże się wznowienie „Wanny z kolumnadą” - też uzupełnione. Także w roku 2021 ukaże się prawdopodobnie moja nowa książka, której tematu jednak nie zdradzę. Będzie to książka o Polsce.