Ferma nie taka straszna?
Kilka miesięcy temu informowaliśmy na łamach „Gazety Lubuskiej” o planowanej budowie fermy norek przy Radnicy. Na drodze inwestora stanęli jednak mieszkańcy, którzy nie chcą tego typu hodowli przy swoich domach.
- Widziałam w telewizji co się dzieje koło takich ferm. Wszędzie muchy - komentuje Anna Ciślicka. Podobne zdanie wyraża spora część mieszkańców Radnicy. Takich głosów pojawiało się wiele.
Ostatnio taką fermę odwiedzili wiceburmistrz oraz radny i mieszkaniec Radnicy, Kazimierz Rauba. Ten drugi przyznaje, że po wizycie chciałby zorganizować specjalne spotkania z mieszkańcami. - Nie chciałbym się wdawać w szczegóły. Większość informacji najpierw chciałbym przedstawić mieszkańcom wraz z zastępcą burmistrza. Byliśmy na jednej z najstarszych ferm tego inwestora. Trudno to właściwie nazwać fermą, ponieważ wliczając w to okoliczne zakłady, które współpracują z hodowcami, to mówimy o naprawdę poważnej firmie - przyznaje radny.
Dodaje również, że jeśli ferma taka jak była im przedstawiana, powstałaby koło Radnicy, to mocno by się nad tą inwestycją zastanowił. - To jednak sporo nowych miejsc pracy - zaznacza.
Przyznaje jednak, że temat jest bardzo trudny. - Trzeba dokładnie rozważyć i przeanalizować, to co do tej pory wiemy. Dlatego chcemy zorganizować spotkanie z mieszkańcami. Przygotujemy prezentacje, pokażemy zdjęcia i zobaczymy co na ten temat powiedzą mieszkańcy. Oczywiście jeśli wciąż będą przeciwni, to będę podtrzymywał ich zdanie i zamierzam jak najmocniej wspierać - podkreśla Rauba.
Przypomnijmy, że już od wielu miesięcy inwestor stara się o budowę fermy koło Radnicy. Na opór ze strony mieszkańców trafił w okolicach czerwca. Mieszkańcy podpisywali nawet petycję, że nie chcą takiej hodowli koło wsi.
Przedstawiciele od początku zapewniają, że fermy nie są takie straszne jak je malują. Ponadto jednym z argumentów jest to, że hodowla byłaby oddalona od miejscowości blisko o kilometr.
Przedstawiciele firmy zapewniają, że stworzą miejsca pracy. - 50 osób od początku, w „gorącym okresie” nawet do 65. Z umowami o pracę. Na „dzień dobry” każdy zarobi 1.800 zł na rękę. Bez kwalifikacji. Po ich uzyskaniu pensja może wzrosnąć nawet do 3 tys. zł. Stałe miejsca pracy to też rozwój wsi - przekonują.
Istnieją też obawy o ucieczki zwierząt. Przedstawiciele firmy zapewniają, że temu też służą wycieczki do innych obiektów. Aby pokazać i wytłumaczyć wszystkim zainteresowanym, że nie ma żadnego zagrożenia. - Jeśli chodzi o ucieczki, to nie ma takiej możliwości. Nasze obiekty są jak Alcatraz. Żadna norka się nie wydostanie - podkreślają.