Inwestor z Wielkopolski planował budowę w Kotowicach (pow. zielonogórski) dużej fermy macior. Pracę mogłoby dostać nawet 35 osób. Czy ostatecznie hodowla dojdzie do skutku?
- Ratujcie! - usłyszeliśmy od zdenerwowanego Czytelnika, mieszkańca wsi Kotowice w gminie Nowogród Bobrzański. - Na skraju Kotowic ma być zbudowana ferma na kilka tysięcy świń. Firma obiecuje kilkanaście miejsc pracy. Może to i prawda, może jedni zyskają, bo dostana pracę. Ale większość mieszkańców straci, bo w całej wsi będzie śmierdziało. Jeśli chcą budować fermę, to przynajmniej kilometr a może dwa od zabudowań.
Sołtys Tadeusz Sławicz potwierdza, że coś jest na rzeczy, ale jednocześnie dodaje, że w czasie zebrania z mieszkańcami wsi przedstawiciele gminy zadeklarowali, że jeśli są oni przeciwko, to fermy nie będzie. - Miała ona powstać na terenie dawnego parku rekreacyjnego tzw. Bajadła. Tam jest wolny teren, jednak oddalony od najbliższych zabudowań o niewiele ponad 100 metrów. Chociaż z moich prywatnych rozmów wynika, że część mieszkańców nie miałaby nic przeciwko, by ferma powstała. Byłyby nowe miejsca pracy. Ale wieś zdecydowała, że jednak ma jej nie być. I dlatego władze gminy zrezygnują z budowy fermy - tłumaczy sołtys.
Nasz rozmówca dodaje, że przedstawiciele inwestora zapewniali, iż ferma zostanie zbudowana zgodnie z najnowszymi technologiami. Stąd o żadnym smrodzie nie może być mowy. Dodatkowo chcąc upewnić mieszkańców, gotowi byliby zorganizować wycieczkę do podobnej hodowli. - Jednak ludzie nie uwierzyli i byli przeciwko - dodaje sołtys.
Jedziemy jeszcze na miejsce potencjalnie nowej fermy. Faktycznie od najbliższych zabudowań jest nie więcej jak 100-120 metrów. Natomiast od drogi powiatowej Kotowice - Niwiska około 150 metrów. Obok działki jest las oraz zakrzaczone tereny. Gdyby nie bliskość zabudowań, teren byłby wręcz idealny. Mogłoby tu powstać nawet kilka ferm.
We wsi, nieopodal sklepu, spotykamy jedną z mieszkanek. Nie chce podać nawet imienia, bo ludzie mają różne opinie. Mówi: - Teraz to każdy chce być artystokratą i wszystko mu śmierdzi. Ale schab po 10 zł za kilogram, to chciałby kupić. By tak było ktoś wcześniej musi świnie wyhodować. Przed 20-30 laty w każdej zagrodzie były tuczniki i nikomu to nie przeszkadzało. Dzisiaj niestety przeszkadza - tłumaczy nasza rozmówczyni.
Radny, a jednocześnie mieszkaniec Kotowic, Piotr Lechocki potwierdza, że odbyło się zebranie mieszkańców wsi z przedstawicielami gminy i firmy, która chciała wybudować fermę. Dodaje, że z wypowiedzi inwestora wynika, iż na około 10 ha miała powstać ferma hodowlana macior na około 5 tys. sztuk, a rodzić się miało rocznie do 150 tys. prosiąt. Zatrudnienie miało znaleźć około 35 osób. - Myślę, wręcz jestem przekonany, że ferma jednak nie powstanie. By tak się stało, konieczna jest zmiana miejscowego planu zagospodarowania. Na jednej z komisji burmistrz, przedstawiając ofertę inwestora, zapytał co ma z nią zrobić. Usłyszał, że decydujący głos mają tu mieszkańcy. Ci są przeciw, zresztą radni podobnie i plan nie zostanie zmieniony, a ferma nie powstanie - wyjaśnia radny Lechocki.
Robert Milto, przewodniczący rady, pytany o przyszłość fermy odpowiedział, że jego zdaniem sprawa jest nieaktualna. - Po spotkaniu z mieszkańcami, którzy się sprzeciwili budowie fermy, wniosek o jej budowę został wycofany i nie sądzę, że firma złoży kolejny. Tym bardziej, że tym razem mieszkańcy i radni byliby także przeciw - dodaje przewodniczący.
Z burmistrzem Pawłem Mierzwiakiem nie mogliśmy się skontaktować, bo jest na urlopie.