Feministki, sufrażystki, emancypantki. Jak kobiety zmieniały Polskę
Nazywano je różnie, w zależności od kraju, rodzaju działalności i okoliczności. Sufrażystki, feministki i emancypantki walczyły głównie o jedno: równe prawa dla obu płci, w tym wyborcze, o podobny status społeczny i o wyrównanie szans. Ten ruch zrodził się w XIX stuleciu i nadal jest żywy.
W najbardziej rozwiniętych krajach do realnej równości kobiet i mężczyzn jest już bardzo blisko. Jednak w większej części świata kobiety o równe prawa wciąż muszą walczyć. Jak choćby w Iranie, gdzie kobietom nie wolno wejść na stadion i wyjeżdżać za granicę bez zgody męża, choć - co ciekawe - jeszcze pół wieku temu uchodziły za najbardziej wyzwolone na całym Bliskim Wschodzie.
Z czasem zakres działalności towarzystw kobiecych rozszerzył się. Zajęły się one m.in. staraniami o edukację dziewcząt czy o prawo kobiet do podejmowania pracy zarobkowej.
Na ziemiach polskich ruchy kobiece rozwinęły się najwcześniej w zaborze pruskim. W czasie wojen napoleońskich powstały organizacje pań zajmujących się pielęgnowaniem rannych żołnierzy. Po wojnie ta działalność nie wygasła, lecz przekształciła się w organizacje dobroczynne, dając kobietom z kręgów szlacheckich i mieszczańskich szansę uczestniczenia w życiu publicznym. Z czasem zakres działalności towarzystw kobiecych rozszerzył się. Zajęły się one m.in. staraniami o edukację dziewcząt czy o prawo kobiet do podejmowania pracy zarobkowej.
Ze służącymi? O, nie!
Podobne stowarzyszenia powstały także i w innych zaborach. Kolejne powstania i wojny rozszerzały zakres ich działalności. Kobiety organizowały kuchnie polowe, zbierały dary dla walczących, robiły im na drutach czapki i rękawice, zastępowały mężczyzn w gospodarowaniu, w pracy. Ogromne znaczenie miała też działalność pań w konspiracji narodowowyzwoleńczej. Były kurierkami, łączniczkami, organizatorkami.
Smutno nam jednak, że przeważnie mamy wśród siebie kobiety z domów innowierców, a z polskich domów bardzo mało. Na czym to polega?
Takie działania nie obywały się bez sporów i napięć. W zaborze pruskim szlachcianki nie miały zamiaru współpracować z paniami niższych stanów, a w przekonaniu tym wspierał je Kościół. W 1910 roku „Dziennik Bydgoski” pisał: „W interesie kobiet jest, by się łączyły w tutejsze towarzystwa kobiece (…) Smutno nam jednak, że przeważnie mamy wśród siebie kobiety z domów innowierców, a z polskich domów bardzo mało. Na czym to polega? Czy sługi winne? Pewnie nie, tylko te panie polskie, które się boją, żeby ich sługa raz w miesiącu nie zmudziła (zmarnowała - przyp. red.) niedzieli, przeznaczonej na zebranie (…) Albowiem sługa, będąca w towarzystwie naszem, nauczy się być moralną i uczciwą”.
Panie musiały zastąpić miliony mężczyzn, którzy pomaszerowali na front.
Przełomowym okresem dla kobiet stała się jednak pierwsza wojna. Panie musiały zastąpić miliony mężczyzn, którzy pomaszerowali na front. W przyspieszonym tempie nadrabiały lata, kiedy były odsuwane od wszelkich czynności poza tymi domowymi. Teraz poszły do fabryk i zakładów rzemieślniczych, redagowały i wydawały gazety i książki, organizowały wiece i zebrania, prowadziły edukację i działalność społeczno-kulturalną. To wówczas powstały Liga Kobiet Pogotowia Wojennego w zaborze rosyjskim i Liga Kobiet Galicji i Śląska, przekształcone później w Ligę Kobiet Polskich.
Aktywistki - histeryczki
Kiedy ucichły działa na froncie, stało się jasne, że nie ma już odwrotu. Jednak wyrównywanie ról społecznych w Polsce, mimo iż kobiety bardzo szybko otrzymały prawa wyborcze, bo już 28 listopada 1918 roku, trwało bardzo długo. Szczególnie na terenie byłego zaboru pruskiego, gdzie główną siłą polityczną była endecja wspierana przez Kościół.
Sam Roman Dmowski konsekwentnie głosił, iż „studiująca kobieta to absurd, a praca zarobkowa kobiet to anomalia”.
Działające wówczas kobiece towarzystwa charytatywne, opieki nad bezrobotnymi i bezdomnymi, organizacje przykościelne itd. były jeszcze traktowane jako coś naturalnego. Ale każde inne zajęcie, wyjście poza te role, powodowało większy lub mniejszy sprzeciw ze strony większości mężczyzn. Aktywistki zrzeszone np. w towarzystwach opieki nad zwierzętami skarżyły się: „Każde nasze publiczne wystąpienie spotykało się dotąd z niezasłużonemi drwinkami i lekceważeniem, ośmieszano nasze towarzystwo, jakoby składające się z histeryczek zwarjowanych na punkcie piesków, kotków etc.” Sam Roman Dmowski konsekwentnie głosił, iż „studiująca kobieta to absurd, a praca zarobkowa kobiet to anomalia”. Przykładem na to, z jakim trudem działania feministek przebijały się przez mur konserwatywnej myśli społecznej niech będzie burza powstała wokół działalności Ireny Krzywickiej i jej współpracowniczek, propagujących świadome macierzyństwo. Na ich odczyty przychodziły grupy osób, przeważnie starszych, by blokować wejście do sali czy wykrzykiwać obraźliwe hasła.
Klątwa biskupa
Doszło do tego, że biskup krakowski Adam Sapieha publicznie… wyklął działaczki Ligi Kobiet za domaganie się równości, a także demonstracyjne zachowanie niektórych aktywistek zakładających spodnie i marynarki, palących papierosy, pijących wódkę i obnoszących się po męsku.
W 1926 roku powstało elitarne, niemal zapomniane już dziś Polskie Stowarzyszenie Kobiet z Wyższym Wykształceniem.
Od 1919 działała w Polsce Narodowa Organizacja Kobiet, mająca nieco inny charakter, bardziej ugodowy i mniej feministyczny. Każda z działaczek NOK miała obowiązek pielęgnować w swojej rodzinie pobożność i narodowokatolickie wychowanie, gospodarność i prawdomówność, walczyć z alkoholizmem i prostytucją. Był też Klub Polityczny Kobiet Postępowych, a w 1926 roku powstało elitarne, niemal zapomniane już dziś Polskie Stowarzyszenie Kobiet z Wyższym Wykształceniem. O ile na działalność społeczną kobiet w II RP zgadzało się z upływem czasu coraz więcej mężczyzn, to ze zgodą na zdobywanie przez panie wiedzy na uniwersytetach było nadal krucho. Podobnie było ze zgodą na utworzenie oddziału kobiet policjantek, na rozgrywanie zawodów sportowych pań i inne aktywności dotąd przypisane wyłącznie mężczyznom.
Najważniejszy był zapał
Nic zatem dziwnego, że PSKzWW zapisało w swoich celach „ułatwianie kobietom studjów wyższych, ułatwianie zdobywania stanowisk odpowiadających ich fachowemu wykształceniu i zapewniających im należyty wpływ we wszystkich dziedzinach życia”. Prowadzono to przez działalność odczytową i spotkania klubowe. W roku 1926 polskie uniwersytety ukończyło ponad 1800 mężczyzn i niespełna 500 kobiet, co było już liczbą znaczną w porównaniu do poprzednich lat.
O ile na działalność społeczną kobiet w II RP zgadzało się z upływem czasu coraz więcej mężczyzn, to ze zgodą na zdobywanie przez panie wiedzy na uniwersytetach było nadal krucho.
Działalność tej organizacji była jednak bardzo krucha i opierała się - poza Warszawą - na zapale nielicznych działaczek. Przykładem niech będzie los oddziału stowarzyszenia w Bydgoszczy. Powstał, jak cała organizacja, w 1926 roku i działał pod kierunkiem dr Lipskiej. W 1930 roku, z powodu jej wyjazdu z Bydgoszczy, wybrano nowy zarząd pod kierunkiem dr Chrząszczewskiej (nauczycielki z Miejskiego Katolickiego Gimnazjum Żeńskiego), inż. Szaniawskiej i prof. Otylii Monowidowej z prywatnego gimnazjum żeńskiego. Niestety, nowy zarząd nie prowadził już aktywnej działalności i oddział został rozwiązany. Być może miało to związek z szerzoną w czasie wielkiego kryzysu (od 1929 r.) ideą rezygnacji z pracy przez kobiety zamężne na rzecz zatrudnienia bezrobotnych mężczyzn. Była to swoiście pojęta solidarność społeczna polegająca na tym, by dzielić się biedą. W środowiskach żeńskich ta idea znalazła pozytywny oddźwięk.
Kobiety na traktory
Działalność feministek po II wojnie nabrała nowych kształtów. Była teraz akceptowana przez państwo, które, przynajmniej deklaratywnie, w celu pozyskania społecznej akceptacji dla nowej władzy, podjęło próbę zjednania dla swoich idei właśnie kobiet. To wówczas masowo powstawały sterowane odgórnie Liga Kobiet, Koła Rodzin Wojskowych i Milicyjnych, liczne organizacje wiejskie. Miało to tworzyć wrażenie, że państwo dba o kobiety, choć do rzeczywistego zrównania praw był spory kawałek. To wówczas symbolami nowych czasów stały się traktorzystki, tramwajarki, murarki, kobiety chwytające się dotąd dla nich niedostępnych zawodów. Imponowało to zwłaszcza dziewczętom ze wsi, w rzeczywistości jednak do równości droga była jeszcze daleka. Dopiero obecnie, kiedy na równi z mężczyznami panie służą w wojsku, policji, a coraz więcej jest ich też w polityce, można mówić o bliskim zakończeniu walki o równouprawnienie, choć z konserwatywnych środowisk wciąż docierają głosy, jakoby to wszystko było pomyleniem ról społecznych.