Felieton Zbigniewa Bartusia. IV RP zwalcza Zło
Gdzie te czasy, gdy po zderzeniu bmw 850 i jeepa cherokee w Pruszkowie lub Wołominie reporter dyżurny klecił prosty komunikat: „Kierowcy i pasażerowie odnieśli niegroźne rany postrzałowe”? Mafiosi mieszkali wiadomo-gdzie i wyglądali wiadomo-jak. Co drugi starał się mówić, jak Bogusław Linda w „Psach”, a brzmiał jak Cezary Pazura w „Chłopaki nie płaczą”.
Dzisiaj Zło czai się wszędzie. Na krakowskim Kurdwanowie, wrocławskich Krzykach, warszawskim Ursynowie, gdańskim Jelitkowie.
Kontestując karę śmierci, Franciszek dał kolejny popis oderwania od realiów! Kara ta jest w Polsce niezbędna i my się nie będziemy na Franciszka oglądać. My się słuchamy JP2. Ale nie na mp3 ani mp4, tylko takiego z marmuru. Tak jest prościej: sami dobrze wiemy, co On nam chce powiedzieć i odczytujemy to, jako wolę boską oraz suwerenną.
Teraz ścigamy Zło.
Dlatego wczoraj o szóstej rano stu antyterrorystów w pełnym rynsztunku (z gazem) załomotało do drzwi klatki schodowej kamienicy w Hucie. Otworzyła dozorczyni. Policjanci podziękowali jej, że nie musieli użyć dynamitu (którego policji brakuje jeszcze bardziej niż policjantów), ani tym bardziej wpisać kodu do domofonu (horror!). Po czym zapuścili się w ciemny korytarz niczym agentka Clarice Starling z „Milczenia owiec” w mroczny loch Buffalo Billa. - A wystarczyło zapalić światło - pokiwała głową dozorczyni.
Złodziej aut spod jedynki aż zamarł, ale ekipa minęła jego drzwi. Diler dopalaczy spod trójki był pewien, że chodzi o niego i wystawił ręce do skucia (chcąc ocalić drzwi), ale szef specgrupy krzyknął: „Kiedy indziej! Dziś akcja wagi państwowej!”. Po czym wywalił dyktowe wrota pod siódemką. Okazało się, że nie te, co trzeba (mieszkał tam policyjny informator).
Ale już strzał w dziewiątkę okazał się strzałem w dziesiątkę.
Piętnaście sekund później stróże wszystkich praw wyprowadzili 20-letniego studenta, chudego jak Małgorzata Rozenek po diecie tysiąclecia, w tęczowej piżamce z wywrotowym napisem „Wolę Lecha”. Już za to należałoby się młodemu pięć lat. A on rozwieszał to hasło po wszystkich krasnalach ogrodowych w okolicy! Oraz na drzwiach jednego P(ół)osła RP.
W półkotapczanie studenta komandosi znaleźli Materiały. M.in. nagrane wyznanie posła: „To skandal, żebym ja, oddając codziennie życie za Ojczyznę, zarabiał tylko 10 tysięcy na rękę! Szczęśliwie mam dwie ręce”.
Była też wideorelacja z wyprawy Polityka Zjednoczonej Prawicy Rządzącej, któremu wyborca na spotkaniu poradził „wysiąść czasem z limuzyny i posłuchać bez obstawy, co ludzie mówią w tramwaju lub markecie”. Polityk przebrał się w ciuchy z czasów, gdy nie był jeszcze politykiem, przybrudził sobie twarz sadzą i wsiadłszy do tramwaju linii nr 1 (kierunek: Salwator) krzyknął w kierunku motorniczego jak do prywatnego kierowcy: „Do marketu!”
Prokuratura, jak w dowcipie z brodą, zastanawia się, jak zakwalifikować Materiały: z paragrafu „zdrada stanu” czy „ujawnienie tajemnicy państwowej”.
Ale to nie dowcip. To się dzieje naprawdę.