Felieton Tadeusza Płatka. Mercedesem kombi na szczyt
Dołączyłem do międzynarodowego grona kretynów, którzy, zamiast sprawdzić na mapie, wierzą w GPS. Wiara ta, jak zresztą każda inna, uśpić może czujność - stąd się biorą męczennicy i ludzie wjeżdżający w nocy do rzeki. Jestem wierzącym w nawigację idiotą.
Miałem wstukać Przełęcz Krowiarki. Że tę właśnie nazwę wprowadziłem - jestem pewien. Jakimś jednak cudem w adresie znalazła się Babia Góra, czyli ostateczny cel podróży.
Nawet przekroczenie granicy państwa nie wzbudziło moich podejrzeń. Kiedyż ja to ostatnio w Krowiarkach, kiedy na Babiej byłem? Nie wiem, ale z pewnością przed Unią i przed Schengen.
Inaczej się wtedy jeździło i teraz. Po zniesieniu granic najbliżej na Krowiarki jest właśnie przez taką sprytną, słowacką pętelkę - myślałem. Wjeżdżam więc do krainy Złotego Bażanta tylko po to, by za chwilę, tylnim skrótem, dostać się z powrotem do Polski.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień