Felieton Tadeusza Płatka: Jak czyściłem odkurzacz
Czyściłem coś, co jest stworzone do czyszczenia, w sumie nikt nie pomyślał, żeby odkurzacz czyścił się sam, jak kot, to by było naturalne. Mój brat wpadł, w każdym razie, na genialny pomysł, żeby użyć niebieskiego, zgrabnego jak paryska modelka elektroluxa do wyssania placu budowy i odkurzacz wyglądał po tym jak brudna koparka. Natychmiast usunąłem worek, filtry i odpaliłem, aby wyrzucił z silnika, czyli z serca cały ten budowlany cholesterol.
Boże, co to była za eksplozja. Kuchnia, pokój, łazienka, kompletna moja pracownia zasnuła się mącznym dymem. To już nie była pracownia - to był kadr z czeskiej bajki „Sąsiedzi”. Czy można było rozkręcić odkurzacz i ostrożnie wymyć każdą część? Można było.
Czy taka procedura byłaby lepsza i czystsza, czy miałem wreszcie odpowiedni, gwiazdkowy śrubokręt i potrafiłem go użyć? Rzecz jasna, ale to nie w moim stylu. Lepiej gdy coś wybucha, gdy jest ta chwilka niepewności, po której następuje „Co tam, raz kozie śmierć”, włączamy i zobaczymy, co się stanie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień