Felieton. Różne ogniska domowe
Kiedyś spaliłem dom przy użyciu frytek, dziś - mówiąc „ognisko domowe” - myślę o tym, co przyjemnie i bezpiecznie, o tym, jak czuję się w czterech ścianach, gdy temperatura spada poniżej 10 st. Dopiero wtedy dom się przydaje, dopiero wtedy ratuje życie, wtedy okazuje się, że to, co wieje za oknem, to nie stado odrzutowców, tylko lodowaty, syberyjski wiatr. Im gorzej na zewnątrz, tym cieplej pod kołdrą, choć bezpiecznie jest dopiero pod pierzyną.
W dziedzinie pościeli nikt nie wymyślił i nie wymyśli nic lepszego niż pierzyna z gęsiego puchu i to nie może być nówka. Musi mieć minimum 50 lat i być pocerowana. Dopiero wtedy jest tak miękka, że zatracamy granicę między ciałem a poszewką, jakbyśmy unosili się w wodzie o temperaturze 32 st., w nocy, w tropikalnym morzu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień