Felieton naczelnego. Kolejny Stryczek
Na początku bieżącego roku „Dziennik Polski” opisał kulisy powstania głośnego tekstu na temat rzekomego mobbingu w Stowarzyszeniu Wiosna, organizatorze akcji „Szlachetna Paczka”. Wówczas (2018 r.) negatywnym bohaterem wielotygodniowej medialnej nagonki był ówczesny lider „Wiosny” ks. Jacek Stryczek, któremu zarzucono mobbing wobec pracowników i wolontariuszy.
Konsekwencją tamtej nagonki było nie tylko to, że popularny duchowny de facto wycofał się z życia publicznego. Fundamentalne zmiany zaszły także w samej „Wiośnie” i „Paczce”, którym przewodził i które w tym czasie były inicjatywną porównywalną do WOŚP.
Na naszych łamach ujawniliśmy, że gdy opadł kurz medialnych oskarżeń i bardzo poważnych zarzutów w sprawie zaległa cisza. O ks. Stryczku, dziś wykonującym organiczną pracę duchownego, mało kto pamięta. Mało kto wie jednak także o tym, że prokuratura wciąż nie zakończyła śledztwa w sprawie rzekomego mobbingu (śledztwo przeciwko księdzu nigdy się nie toczyło!). Stowarzyszenie „Wiosna” działa pod zupełnie innym kierownictwem, organizując min. pomoc dla uchodźców z Ukrainy, jednak do dawnej świetności bardzo mu daleko. Media jednak nie wracały do tego tematu, zachowując się tak, jak gdyby „zadanie zostało wykonane”.
Przypominam tę głośną sprawę nie bez powodu. Od kilkunastu dni jeden z głównych serwisów informacyjnych poświęca wiele uwagi nieprawidłowościom, do jakich miało dochodzić w redakcji „Kuriera Lubelskiego”.
Opisywane są rzekome naciski, jakie na podległych mu dziennikarzy miał wywierać redaktor naczelny tego tytułu, Wojciech Pokora. W anonimowych wypowiedziach mowa jest min. o krzykach, nerwowych reakcjach czy krytykowaniu zgłaszanych tematów.
Anonimowi rozmówcy mają mu za złe, że jako naczelny wymagał „pisania na zlecenie” lub wymagał reakcji dyżurnych dziennikarzy na ważne dla regionu wydarzenia. Nad wszystkim wisi oczywiście zawieszone na znaku zapytania słowo „mobbing”, które ma spaść i przygnieść Pokorę. I wydaje się nie mieć znaczenia, że w sprawie toczy się wewnętrzne postępowanie Polska Press Grupy, do której należy „Kurier”. Autor kolejnej już publikacji zdaje się nie czekać na jego wynik, rozhuśtując emocje wokół dziennikarza.
Nie mam zamiaru udawać. Znam Wojtka Pokorę od wielu lat. Współpracowaliśmy m. in. w ramach międzynarodowego projektu Stop Fake, wspólnie opisywaliśmy przez lata wpływ rosyjskiej propagandy na Polskę, relacjonowaliśmy od 2015 r. wojnę na Ukrainie, a działając przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich badaliśmy kondycję mediów w Europie Środkowo-Wschodniej. W Polska Press także pracujemy wspólnie, wierząc, że media lokalne mają bardzo ważną misje.
Wiem, że Wojtek porusza na łamach „Kuriera” wiele niewygodnych tematów. To dzięki jego publikacjom udało się min. wykurzyć z Lublina działającą przy UMSC fundację „Russki Mir”, przybudówkę rosyjskich służb specjalnych. „Kurier” obiektywnie i rzetelnie opisuje także lubelskie życie polityczne - od działalności samorządu, przez nieprawidłowości w spółkach skarbu państwa, aż do polityków wszystkich partii. Wiem więc, że linia „Kuriera” może nie podobać się wielu wpływowym osobom w regionie. Tak jak wielu nie podoba się, że media Polska Press Grupy zajmują się od roku czymś więcej, niż dotychczas. Dowodem na to choćby ostatnie publikacje „Gazety Lubuskiej” na temat gorzowskiego WORD.
W tym kontekście trudno nie odnieść wrażenia, że teksty na temat „Kuriera” spełniają podobną rolę, jak te na temat księdza Stryczka. Mają za zadanie wyciąć Pokorę i sprawić, „by było tak, jak było”. Całkiem przypadkiem teksty opublikował ten sam portal, co publikacje na temat duchownego. Te, których mieliznę warsztatową i nieprzypadkową stronniczość wykazaliśmy na naszych łamach. Warto, by Państwo o tym wiedzieli. Tu będzie podobnie.