Felieton Daniela Szafrugi. Pozostaje z nadzieją patrzeć w niebo
Politycy kochają władzę, bo dzięki niej czują się równi królom, a ci jak wiadomo są wielbieni przez poddanych. Co prawda współcześni władcy nie mają ziem, którymi mogą nagradzać wierne sługi. Ale mają posady.
Niestety, tych jest ograniczona liczba, a chętnych do stanowisk, czyli koryta - armia. Jak tu każdego zaufanego obdarzyć posadą lub przekupić, by zaskarbić sobie wierność? Gdy liczba stanowisk w urzędach, państwowych firmach jest ograniczona? Trzeba stworzyć nowe! Wtedy można rozdać swoim posady od dozorcy po prezesa. A czym większa armia wiernych, tym dla władcy bezpieczniej.
Tak robią wszyscy, ale roztropni politycy nie likwidują instytucji, formacji, niezbędnych dla bezpieczeństwa państwa. Niestety bywają wyjątki. W polskiej armii tak zajęto się wymianą kadr, że zapomniano o uzbrojeniu. W rezultacie marynarzom pozostaną tylko szalupy po zezłomowanych okrętach, a wojska lądowe ściągają z muzeów T-72, dla nowej dywizji pancernej.
Zlikwidowano też system ochrony przeciwpowodziowej. Tym ma zajmować się nowa instytucja Wody Polskie. Tyle, że nie ma ona fachowców i pieniędzy, nie licząc tych na pensje. Jej urzędnicy nie wiedzą ile mają worków na piasek w magazynach i czy w ogóle są. Wały nie są koszone, co gwarantuje przy średnich opadach dużą powódź. A wiadomo, że po suszy przychodzą ulewy, a z nią powodzie. Gdyby takowe nieszczęście nastąpiło, rządzący zwalą winę na poprzedników. Ale start to nie umniejszy.
W rolnictwie było podobnie. Nowi ludzie, nowe zasady i premier musi uspokajać rolników, że nikogo nie będzie zmuszał do wykupienia ubezpieczenia na wypadek klęski żywiołowej. Bo rolnikom pomoże państwo.
Pieniędzy dla wszystkich nie wystarczy, więc reszcie pozostaje mieć nadzieję, że padać będzie z umiarem, kupić polisę i patrzeć w niebo. Bo na ochronę ze strony specjalistów z Wód Polskich liczyć raczej nie należy. Dostali posady i pensje, ale pieniędzy na działalność zabrakło.