Felieton biskupa Tadeusza Pieronka. Czy wszystkie wartości są siebie warte?
Mimo ogromnego zamieszania, sporów, potyczek, dotyczących zwłaszcza polityki, ale także gospodarki, kultury, rozumienia historii i wielu innych tematów, znaleźli się w Polsce ludzie, którzy są zatroskani o wartości, na których - jak na fundamencie - można by budować. Budować, ale co?
Odpowiedź na takie pytanie jest zależna od licznych czynników, które kształtują ludzką osobowość, uzdalniają ją do wyboru tego, co uważa za najważniejsze, lokując inne wartości jako podporządkowane wybranemu, najwyższemu celowi. Zazwyczaj jest tak, że jeżeli taki wybór pojmujemy jako zasadę życiową, że cel uświęca środki, to wybieramy drogę bezwzględnego podporządkowania wszystkich innych wartości tej jednej.
Powstaje pytanie: czy taki wybór jest zawsze słuszny? W odpowiedzi na takie pytanie trzeba uwzględnić, że w potocznym ludzkim rozumieniu wartością jest to, co człowieka ubogaca, ale często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że prawdziwe wartości mylimy z ich podróbkami, z ich falsyfikatami, a nawet zdarza się, że te podróbki stawiamy na pierwszym miejscu i pozwalamy, by zasłaniały, a nawet eliminowały z naszej świadomości autentyczne wartości, z których wyrasta godność i wielkość człowieka.
We wtorek bieżącego tygodnia odbyło się w Warszawie spotkanie poświęcone refleksji o wartościach, które kształtują nasze człowieczeństwo. Jedną z jego uczestniczek była Beata Pawlikowska, pisarka, dziennikarka i znana podróżniczka, która w bardzo oryginalny i sugestywny sposób zilustrowała konieczność sięgania człowieka po wartości.
Mówiła, że każdy człowiek ma dwa płaty mózgu. Lewy odpowiada za całą naszą działalność zewnętrzną, za to co widzialne, dotykalne, zaś płat prawy umożliwia kontakt człowieka z tym, co duchowe, niewidzialne. Kto nie potrafi wykorzystać w pracy nad sobą, w podejmowanych działaniach tych dwóch potężnych źródeł energii mózgu, spełni swoje plany tylko w połowie. Warto więc, by człowiek, istota materialna i duchowa zarazem, rozwijał się prawidłowo we wszystkich możliwych kierunkach i przez to kształtował pełnię swojego człowieczeństwa.
Wybór takiej drogi do sukcesu, która nie liczy się z nikim i z niczym, ani z ludźmi, ani z zasadami, jakiekolwiek by one były - prawne, obyczajowe, moralne - jest wejściem na drogę przestępczą, która krzywdzi innych, ale też zawsze prowadzi do degradacji twórcy takiego pomysłu.
Czy istnieje możliwość innego wyboru? Oczywiście. Jest to wybór wartości wielostronnie kształtujących człowieka. Można przecież być osobą bardzo zamożną i równocześnie wrażliwą na ludzkie potrzeby, zwłaszcza na ludzką biedę. Wprawdzie Chrystus mówił, że: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,25), ale zaraz dodał, że „u Boga wszystko jest możliwe”, bo być bogatym to nie grzech, chyba że właśnie w nim pokładamy całą naszą nadzieję. Można przecież być bardzo majętnym i równocześnie człowiekiem o wielkich walorach duchowych, a więc osobą wielkiego formatu.
Kiedy mówimy o wartościach, to musimy wiedzieć, że na współczesnym rynku jest ich mnóstwo i każda promuje się jak kusicielka, którą powinniśmy wybrać, by wyeliminować tę gorszą. Pokusa łatwizny, ulotnej przyjemności, zaimponowania komuś nawet tym, co rani i brudzi, nie powinna się znaleźć na naszej liście poszukiwanych wartości.
Rynek wartości to nie jest targ, na którym zarówno dobro, jak i zło może być sprzedane za taką samą cenę. Ktoś sprzedaje lekarstwo, ratując życie, a ktoś inny wręcza nam kapsułkę narkotyków, dopalaczy, zdolną do zniszczenia całego naszego życia. Bądźmy czujni, bo nie wszystko złoto, co się świeci, i nie wszystkie „wartości” są siebie warte.