Hasło "jestem gorszego sortu" to nawiązanie do słów Jarosława Kaczyńskiego wypowiedzianych w TV Republika. Prezes PiS wyodrębnił "najgorszy sort Polaków", którym zarzucił przynależność do "fatalnej tradycji zdrady narodowej".
Z pewną taką nieśmiałością się przyznam - lubię długie wywiady z politykami. Tylko długie. Niestety wirus Moniki Olejnik do tego stopnia zainfekował polskie telewizje, że bodaj we wszystkich dominuje typ rozmowy, którą - odnosząc się do porównań fizjologicznych - zestawić można jedynie z biegunką. Szybko, spektakularnie i swąd roznosi się daleko.
A nie musi tak być. Z ogromną przyjemnością oglądam wywiady polityczne w jednej z niemieckojęzycznych stacji. Za każdym razem godzina (!) znakomitego dziennikarstwa. Bez poganiania, obrażania, a jednocześnie z pełną wdzięku dociekliwością dziennikarki. Słowa, przemilczenia i to co między słowami. Niestety, formuła umarła chyba w polskiej telewizji wraz z niezapomnianym Andrzejem Wojciechowskim (twórcą radia Zet). Rozmowom Wojciechowskiego zawdzięczam przekonanie, że w wielu przypadkach, pod gębami dorobionymi przez newsowe stacje, kryją się jednak ludzkie twarze.
Przed tygodniem skusił mnie (długi!) wywiad z Jarosławem Kaczyńskim. Ten sam, w którym padły głośne słowa o gorszym sorcie Polaków. Nie przepadam za językiem szefa PiS - archaicznym, rażący patosem i wskazującym na bardzo odległe w czasie punkty odniesień. “Gorszy sort Polaków” był sformułowaniem z tej kategorii. Natomiast kontekst (ludzie próbujący załatwiać polskie sprawy w zagranicznych mediach) był jasny. Dlatego z otwartą gębą obejrzałem w TVP relację "o Polakach gorszego sortu", czyli... przeciwnikach Kaczyńskiego. I z jeszcze większym osłupieniem zareagowałem na widok Władysława Frasyniuka za kartką "jestem Polakiem gorszego sortu". Że co?!
Panowie i Panie, spierajmy się, protestujmy albo solidaryzujmy. Ale niech punktem odniesienia będą fakty, a nie lęki i widma. A wtedy łatwiej będzie nam ze sobą wytrzymać. Pierwszy sprawdzian niebawem - przy świątecznym stole.