F-35:Marzenie o skrzydlatej kawalerii za miliardy złotych
Andrzej Duda zgłosił Donaldowi Trumpowi gotowość Polski do drogich zakupów w USA. Kiedy Amerykanie uznają, że Polsce nie tylko warto sprzedawać sprzęt wojskowy, ale także poważnie inwestować nad Wisłą?
Ile zapłacimy Amerykanom za F-35, jeden z najnowocześniejszych samolotów wojskowych świata? To pytanie zyskało największy rezonans po tym, jak Andrzej Duda i Donald Trump wspólnie zakomunikowali serię polsko-amerykańskich przedsięwzięć, głównie o charakterze wojskowym i energetycznym. Rezonowało do tego stopnia, że prezydent Duda uznał za stosowne odnieść się do nich jeszcze w trakcie swojej wizyty w Stanach Zjednoczonych.
Samoloty, gaz i elektrownia atomowa
- Wszyscy ci, którzy wykrzykują o cenach F-35, niech pamiętają, że te negocjacje to jest de facto dopiero zgłoszenie przez nas zainteresowania. Nie ma jeszcze ceny, nie ma warunków, nic nie zostało ustalone; to jest dopiero absolutny początek drogi - tłumaczył prezydent Duda. - Głosy krytyczne zawsze będą. Pamiętajcie państwo, że są różnego rodzaju lobbingi, nie wszyscy są zadowoleni z tego, że podpisujemy umowy z firmami i władzami Stanów Zjednoczonych. Zawsze będą głosy krytyczne i zawsze najłatwiej jest powiedzieć, że coś jest za drogie - dodawał prezydent.
Andrzej Duda zaznaczył, że negocjacje dopiero się rozpoczęły i że „żadne pieniądze nie zostały jeszcze zapłacone”.
- Nie ma cen, nie ma szczegółowych warunków. Więc bardzo proszę wszystkich krzykaczy o spokój, a opinię publiczną też proszę o spokojne podejście do tego, bo negocjujemy z dużym rozsądkiem, pamiętając cały czas o tym, żeby w jak największym stopniu zabezpieczyć i zrealizować interesy Polski i Polaków. (...) Dbamy o interesy Polaków, także pod względem finansowym - podkreślił.
W czasie pobytu w USA polski prezydent nie tylko przedstawił zainteresowanie kupnem samolotów F-35. Wspólnie z Donaldem Trumpem zapowiedział też zwiększenie amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Polsce. Dodatkowo obaj prezydenci przekazali, że Polska zacznie kupować ze Stanów Zjednoczonych więcej gazu LNG oraz że Amerykanie mogą nam sprzedać technologię potrzebną do zbudowania elektrowni atomowej.
32 F-35 dla Polski?
Nikt zestawienia wszystkich zadeklarowanych kosztów nie zrobił, tym bardziej że zdecydowana większość zapowiedzi była na tyle ogólnikowa, że trudno je nawet oszacować. Ale na przykład wiadomo, że koszt jednego samolotu F-35 to minimum 89,5 mln dolarów - bez uzbrojenia i obsługi naziemnej.
Andrzej Duda mówił o zamiarze kupna 32 maszyn - co oznacza wydatek na poziomie przynajmniej 2,9 mld dolarów. Do tego należy doliczyć wydatki, które trzeba ponieść na wyszkolenie pilotów, a przede wszystkim na dostosowanie polskiej infrastruktury do potrzeb samolotów piątej generacji (takich jak F-35). Nie ma obliczeń, choć eksperci mówią, że to może oznaczać wydatki porównywalne z kosztem kupna samych samolotów.
Tymczasem w planie modernizacyjnym wojska na lata 2017-2026 zapisano, że MON łącznie na unowocześnienie polskiej armii wyda około 185 mld zł. Sam zakup 32 F-35 to koszt minimum 11 mld zł - do tego dochodzą koszty rozbudowy infrastruktury oraz uzbrojenia maszyn. Niby więc bez problemu mieścimy się w przewidzianych limitach.
Tyle że plan modernizacyjny wskazuje 16 różnych programów. „Harpia” (program kupna samolotów piątej generacji) jest tylko jednym z nich. Koszty właściwie każdego programu liczone są w miliardach złotych. Dlatego właśnie pytanie o koszty stało się tak palące - bo, jak zwykle w wydatkach na obronność, rząd staje przed dylematem za krótkiej kołdry.
Bezpieczeństwo Polski nie ma ceny
Andrzej Dera, minister w kancelarii prezydenta, podkreślił, że nie jest wykluczone, że koszty związane z kupnem i wyposażeniem F-35 zostaną sfinansowane z innych źródeł niż budżet MON. Nie byłaby to nowość. W bardzo podobny sposób znaleziono pieniądze na kupno F-16 na początku XXI wieku. Wtedy powstała specjalna ustawa, która przewidywała finansowanie tej transakcji z nadwyżek budżetowych (z sumy, o którą kolejny budżet był większy od budżetu z poprzedniego roku) - te pieniądze nie były wliczane do budżetu resortu obrony. Teraz można zastosować podobny mechanizm.
Oczywiście, kupna F-35 nie należy rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategoriach finansowych. „Bezpieczeństwo Polski nie ma ceny” - mówił w wywiadzie dla „Polska Times” Andrzej Zybertowicz, prezydencki doradca. Poza tym dzięki zakupieniu tego samolotu Polska zyska możliwość korzystania z najnowszej technologii wojskowej. Zmiany w armii wymuszone tym zakupem sprawią, że wskoczy ona na wyższy poziom. Zbliżą też do siebie polskie i amerykańskie wojsko, pojawi się kolejna płaszczyzna wzajemnej współpracy. Jako że nam zależy na tym, żeby Amerykanie byli jak najbliżej Polski, to taki ruch wydaje się uzasadniony i racjonalny.
Uzasadniony i racjonalny - ale jednak niepełny. Bo o ile Polska szerokim gestem wydaje pieniądze w USA, to cały czas brakuje ruchu w drugą stronę. Waszyngton wciąż wydaje się nieprzekonany do tego, czy warto być nad Wisłą, czy szerzej w Europie Środkowej. Owszem, zwiększa zaangażowanie wojskowe w regionie - ale mówimy jednak o obecności rotacyjnej (choć trwałej). Oznacza to, że nie wyrośnie u nas prawdziwa amerykańska baza, tylko tymczasowa - taka, którą można zwinąć w kilka, kilkanaście dni.
Wydawać by się mogło, że Amerykanom też się opłaca zainwestować w kraje Europy Środkowej. Gdyby na przykład stworzyli fundusz Trójmorza, wspierający rozwój infrastruktury energetycznej, to szybko zacząłby on generować zyski dla USA, bo łatwiej byłoby im sprzedawać duże ilości gazu LNG. Teraz brak odpowiednich gazoportów czy połączeń rurociągami ten proces blokuje, opóźnia - a możliwości finansowe państw regionu są stosunkowo niewielkie, więc przyspieszenie tego jest trudne. Cały czas nie widać jednak, by Waszyngton myślał o tym, jak proces modernizacji Europy Środkowej przyspieszyć, mimo że także dla USA byłby to świetny interes.