Ewa Tomaszewska idzie na emeryturę
- Przecież ona była tu od zawsze, wręcz utożsamia się ją z sekretariatem - mówi Krystyna Nowak, szefowa klubu Centrum w Grudziądzu.
Każdy, kto dzwonił do prezydenta, najpierw słyszał spokojny, ciepły głos Ewy Tomaszewskiej.
- Kompetencja, odpowiedzialność, kultura na najwyższym poziomie - to wyróżniało ją przez wszystkie lata pracy w ratuszu. Na odejście zawsze jest zły czas - mówił Robert Malinowski, prezydent Grudziądza, na spotkaniu pożegnalnym z Ewą Tomaszewską, która odchodzi na emeryturę. - Będzie nam Ewy bardzo brakować, bowiem ma ogromne doświadczenie, wiedzę, znajomość ludzi i umiejętność kierowania sprawami zgłaszanymi do ratusza. Pracowała tu za sześciu prezydentów!
- Nie wyobrażam sobie ratusza bez Ewy - przyznaje Małgorzata Kufel, wicedyrektor szpitala (wcześniej m.in. wiceprezydent miasta). - Zawsze profesjonalna, lubiana. Przyzwyczailiśmy się do niej.
Także pracownicy ratusza z żalem ją żegnali, w piątek, w sali obrad. Uroczystość - z ogromnym tortem- była dla niej niespodzianką. Do pani Ewy ustawiła się długa kolejka urzędników, którzy na co dzień z nią współpracowali. Przyszło wielu prezesów spółek miejskich i innych firm. Dziękowali za współpracę, życzyli wypoczynku i realizowania swoich pasji.
- Pracuje w ratuszu od sierpnia 1972 r. - informuje Marek Sikora, wiceprezydent. - Zawsze była cierpliwa, choć czasem zbierała niezasłużone cięgi od krewkich interesantów, bo była pierwszą osobą, jaką widzieli w sekretariacie. Nie zostawiała niezałatwionych spraw. To wzorzec profesjonalizmu w pracy. Ceniona i bardzo lubiana, także jako człowiek.
Sama Ewa Tomaszewska nie wie, kiedy minęły te 43 lata pracy w ratuszu: - Z jednej strony radość, że odpocznę, ale z drugiej - żal odchodzić, bo współpracowało mi się z wszystkimi znakomicie. To były dobre lata. Moja pierwsza i jedyna praca. Będę ją z sentymentem wspominać, choć nie brakowało chwil trudnych. Jestem wzruszona tłumem ludzi, który mnie żegna. W domu chyba się rozpłaczę...