Po zamachach w Belgii nikt już nie ma wątpliwości – dżihadyści mogą uderzyć w każdym miejscu Europy. Na kontynencie nie jest już bezpiecznie.
Spokojna i bezpieczna Europa na własnej skórze odczuła gniew terrorystów. Najpierw Francja, potem Turcja, a teraz Belgia –dżihadyści udowadniają, że mogą uderzyć w każdym miejscu.
W listopadzie ubiegłego roku oczy całego świata były zwrócone w stronę Francji. W serii krwawych ataków zginęło tam 130 osób. Terroryści zaatakowali łącznie aż sześć miejsc w całym mieście. Prezydent François Hollande ogłosił we Francji stan wyjątkowy, wszyscy byli zszokowani i pogrążeni w żałobie. Do największego koszmaru doszło w sali koncertowej Bataclan – uzbrojeni w kałasznikowy napastnicy wtargnęli do niej podczas koncertu amerykańskiej grupy rockowej i wzięli ponad 150 zakładników.
Napastnicy strzelali po kolei do wszystkich widzów koncertu. Zdetonowali także ładunki wybuchowe, które mieli ze sobą. Policja, której udało się wtargnąć do środka, uwolniła żywych i znalazła w środku ponad 90 ciał. Trzech napastników wysadziło się w powietrze, czwarty został zabity przez policję. Dziś już wiemy, że za zamachem stoją dżihadyści z Państwa Islamskiego (ISIS).
Jeden ze świadków horroru w Bataclan relacjonował: „Usłyszałem, jak jeden napastnik krzyczał po francusku: »To wina Hollande’a, nigdy nie powinien interweniować w Syrii!«”. Francja bierze udział w międzynarodowej koalicji sił powietrznych wymierzonej w ISIS i ostrzeliwuje jego bazy w Syrii. 13 listopada na własnej skórze odczuła gniew terrorystów. Pościg za zamachowcami z Paryża odbywał się w całej Europie. W ramach belgijskiego śledztwa do tej pory przedstawiono zarzuty jedenastu osobom, osiem z nich przebywa w areszcie tymczasowym. Po paryskich atakach zaostrzono środki bezpieczeństwa w wielu europejskich krajach. – Wiemy, kto stoi za tymi atakami, dlatego mamy naprawdę dobre powody, aby się bać – mówił prezydent Francji François Hollande.
Świat wstrzymał oddech w tym miesiącu, za sprawą kolejnego zamachu w Turcji. Przeprowadzony 19 marca atak w Ankarze był trzecim w tureckiej stolicy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. W ataku w centrum miasta zginęło sześć osób, w tym zamachowiec, a 36 kolejnych zostało rannych. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan od początku twierdził, że sprawca ataku należy do Państwa Islamskiego, i przyrzekł w orędziu do obywateli, że zniszczy terroryzm. Przywódca stwierdził, że grupy terrorystyczne biorą na celownik cywilów, ponieważ przegrywają oni walkę z tureckimi siłami bezpieczeństwa. Tureckie władze szukają teraz trzech bojowników ISIS, którzy mają planować kolejne zamachy samobójcze w zatłoczonych miejscach.
Kolejnym celem dżihadystów okazała się Bruksela. Choć belgijskie władze zdecydowały się ostatecznie obniżyć poziom zagrożenia terrorystycznego w stolicy z czwartego na trzeci, w kraju cały czas daje się odczuć nerwową atmosferę. Władze niejednokrotnie informowały o udaremnionych próbach zamachów, na ulicach można zaobserwować więcej patroli niż kiedyś. Mimo wzmożonych środków bezpieczeństwa, dżihadyści znów zatriumfowali. Zamachowcy zaatakowali we wtorek rano na lotnisku i w stacji metra w Brukseli, i to w godzinach największego ruchu pasażerów. Mówi się nawet o 34 ofiarach śmiertelnych , kilkadziesiąt osób jest rannych, wśród nich trzech Polaków.
Autor: Sylwia Arlak