Era Jazzu: "Paganini na pewno polubiłby jazz" - rozmowa z Reginą Carter, amerykańską skrzypaczką
Z Reginą Carter, czołową amerykańską skrzypaczką jazzową, gwiazdą sobotniego koncertu galowego "Era Jazzu - gramy już 20 lat" rozmawiamy o jej muzycznych tradycjach i fascynacjach.
Dlaczego jako swój instrument wybrała pani skrzypce?
Muzyka była zawsze częścią mojego życia. Kiedy miałam dwa lata podchodziłam do fortepianu i zaczynałam grać utwór, który właśnie próbował jeden z moich braci. To szokowało wszystkich wokół. Nauczycielka fortepianu sprawdziła mnie i stwierdziła, że mam talent. Moja mama zaczęła uczyć mnie grać na fortepianie, ale byłam za młoda, by mieć normalne lekcje. Byłam raczej zainteresowana tym, aby grać tylko swoje własne kompozycje. Nauczycielka nie chciała powstrzymywać mojej kreatywności i powiedziała mojej mamie, aby nie robić nic na siłę. Kiedy miałam cztery lata w Detroit zaczęto wprowadzać naukę gry na skrzypcach metodą Suzuki. Mama zapisała mnie na lekcje, które pokochałam.
Ma pani tradycje muzyczne w rodzinie?
Moja babcia w 1915 ukończyła college w klasie fortepianu. Była słynnym pedagogiem, co wtedy wśród Afroamerykanów było rzadkością. Muzyczne geny przeszły na moją mamę, która szybko odczuła, że muzyka była pomocna w edukacji jej wychowanków w przedszkolu. Zauważyła, że dzieci lepiej zapamiętują poszczególne rzeczy, jeśli poznają je przez piosenki.
Studiowała pani w New England Conservatory. Uczyła się klasyki. Dlaczego wybrała pani jazz?
Do grania jazzu na skrzypcach zachęciła mnie moja szkolna przyjaciółka, wokalistka Carla Cook. Studiowałam klasykę jak jazz. Po drugim roku przeniosłam się na Oakland University niedaleko Detroit. Kiedy powiedziałam mojemu profesorowi Marvin Doc Hollady, że chcę grać jazz, on umieścił mnie w sekcji saksofonów i prosił, abym kopiowała frazy grane przez kolegów. Powiedział mi abym przestała słuchać innych skrzypków, abym nie kopiowała ich dźwięków. Zasugerował, abym słuchała wokalistów i muzyków grających na instrumentach dętych.
Jak ważna jest dziś dla pani muzyka klasyczna?
Każda dobra muzyka jest dla mnie ważna. Każda kultura ma swoją muzykę klasyczną i myślę, że niezwykle ważną rzeczą jest poznawanie jej.
Uczestniczyła pani w zajęciach klas mistrzowskich Itzhaka Perlmana i Yehudi Menuhina. Jak ważne były dla pani?
Uczestnictwo w obu było niezwykle inspirujące. Kiedy miałam zajęcia z Yehudi Menuhinem, byłam jeszcze uczennicą. Mój nauczyciel powiedział mu, że chcę grać jazz. Menuhin grał melodie jazzowe na swoich skrzypach. Pomyślałam, że to coś pięknego, że on kocha jazz. To pokazało mi, że wykonawca nie powinien ograniczać się do jednego rodzaju muzyki i jak ważne jest być otwartym na muzykę.
W grudniu 2001 roku zagrała pani w Genui koncert używając Guarneriusa z roku 1743. Te skrzypce należały do Pagani-niego i były jednym z jego ulubionych instrumentów. Jak ważny jest dla pani Paganini?
Uważam, że był geniuszem. Historie jakie otaczają go są intrygujące i pokazują, że był świetnym improwizatorem. Jego Kaprysy są technicznie niezwykle trudne, ale i pozwalają na ukazanie błyskotliwości skrzypka. Harmonie jakich używał pozwalają na ukazanie całego potencjału instrumentu. Wierzę, że gdyby żył dzisiaj interesowałby się jazzem i na pewno lubiłby go.
To nie jest pani pierwsza wizyta w Polsce. Czy interesuje się pani muzyką polską, a szczególnie jazzem i polskimi skrzypkami jazzowymi jak Michał Urbaniak, Zbigniew Seifert, Krzesimir Dębski czy młody Adam Bałdych?
Słyszałam o nich i mam dla nich duży szacunek. Fascynuje mnie każda muzyka, a szczególnie ludowa. Jest bardzo piękna i prawdziwa.
Czy lubi pani muzykę kameralną?
Nie grałam muzyki kameralnej, ale lubię jej słuchać.
Proszę nam opowiedzieć o swoim instrumencie.
To skrzypce niemieckie. Kopia Storioniego. Kupiłam je w sklepie w Nowym Jorku lata temu. Lubię ich brzmienie.
Dlaczego przygotowała pani specjalny program oparty na piosenkach Elli Fitzgerald?
Głos Elli kocham od zawsze. Na kilku płytach nagrałam jedną albo więcej jej piosenek. To był naturalny krok do tego, aby zrealizować projekt będący hołdem z okazji jej setnych urodzin. Ma tak niewiarygodnie bogaty katalog piosenek, że zdecydowałam się wybrać te, które nie należały do najbardziej znanych.
Program jaki przygotowała pani na sobotnią galę Ery Jazzu w Auli UAM nosi tytuł „From Roots to Standards”. Co usłyszymy?
Od lat współpracuję z pianistą Xavierem Davisem, basistą Chrisem Lightcapem i perkusistą Alvesterem Garnettem. Dysponujemy obfitym materiałem, z którego można wybierać. Mam kilka ulubionych utworów, które chciałabym zagrać, ale program każdego seta może ulec zmianie w zależności od tego jakie wibracje popłyną ze strony publiczności.
A jakie sa pani plany?
Pewnie niektórzy się zdziwią, ale jedną z moich pasji jest pomaganie ludziom w hospicjach Gram im muzykę czytam im, albo po prostu siedzę przy nich I rozmawiam. To też jest ważne. Umieranie to taka chwila, w której nie powinniśmy być samotni.