GRUDZIEŃ 1919. 7. Eskadra Myśliwska otrzymuje imię Tadeusza Kościuszki. Służą w niej amerykańscy lotnicy. Ich przygody to gotowy materiał na scenariusz filmu.
Rok po zakończeniu Wielkiej Wojny Merian C. Cooper i jego koledzy-lotnicy nadal przebywali w Paryżu. Spędzali czas na włóczeniu się po knajpach, piciu wina i podrywaniu Francuzek. Byli młodzi, pełni energii i chęci do życia, a z drugiej strony musieli odreagować stres wojennych miesięcy spędzonych na froncie. Beztroska zabawa w stolicy Francji miała swoje zalety, ale niektórym z nich zaczynała dokuczać bezczynność.
Dlatego niespodziewana propozycja wstąpienia do polskiej armii, która gdzieś daleko na wschodzie toczyła zacięte walki spotkała się z zainteresowaniem młodych Amerykanów. Pomysł wyszedł od Meriana C. Coopera, który w lutym 1919 r. w ramach amerykańskiej misji odwiedził Polskę i Lwów. Na własne oczy zobaczył, jak bardzo zniszczona jest Polska i jak bardzo potrzebuje pomocy.
Cooper spotkał się z Naczelnikiem Państwa Józefem Piłsudskim i przedstawił mu propozycję stworzenia ochotniczej eskadry lotniczej złożonej z amerykańskich pilotów. Piłsudski zareagował niechęcią, odpowiadając że Polska nie potrzebuje najemników. Urażony Cooper odparł, że nie chce ani centa więcej niż otrzymują polscy oficerowie…
Niezrażony chłodnym przyjęcie Cooper po powrocie do Paryża zgłosił się do szefa Polskiej Misji Wojskowej gen. Tadeusza Rozwadowskiego, a ten w pełni poparł jego inicjatywę. Zgodę wydało też amerykańskie dowództwo we Francji. Cooper porozumiał się ze swoim znajomym, majorem Cedrikiem Fauntleroyem, i razem zaczęli szukać chętnych do przyszłej eskadry. Zwerbowali siedmiu ludzi. W Paryżu przyjął ich przebywający tam akurat premier polskiego rządu Ignacy Paderewski, gorący zwolennik werbowania Amerykanów.
Służbę w Wojsku Polskim podjęli: mjr Cedric Fauntleroy z Missisipi, kpt. Merian C. Cooper z Florydy, por. George M. Crawford z Pensylwanii, por. Kenneth O. Shrewsbury z Wirginii Zachodniej, kpt. Edward C. Corsi z Nowego Jorku, por. Carl Clark z Kansas, por. Edwin L. Noble z Massachusetts i kpt. Arthur H. Kelly z Wirginii.
Co sprawiło, że ci młodzi ludzie postanowili zaciągnąć się do armii nieznanej im Polski, z którą nie mieli żadnych związków? - Piloci cieszyli się wówczas ogromnym prestiżem. Postrzegano ich jako rycerzy staczających podniebne pojedynki, wysoko ponad masami wyrzynającej się w błocie piechoty. W 1918 r. skończyła się wojna, armia zwalniała lotników, pojawił się lęk przed powrotem do życia w cywilu. I oto nadarzyła się okazja: Polska. Wyjazd na wschód pozwalał im zachować status otoczonego nimbem niezwykłości, podziwianego, pożądanego przez kobiety rycerza, któremu inni zazdroszczą - wyjaśnia Marcin Szymaniak, który losy amerykańskich pilotów opisał w swojej książce o wojnie 1920 r. „Szable i cekaemy”.
Pierwsza ofiara
Ochotnicy przybyli do Polski we wrześniu 1919 r. Przydzielono ich do 7. Eskadry Lotniczej, stacjonującej na Lewandówce pod Lwowem, w której służyli także doświadczeni polscy piloci. Jednostka brała bowiem udział w wojnie polsko-ukraińskiej, prowadząc rozpoznanie, dokonując nalotów i ostrzeliwując siły ukraińskie. Amerykanie zaczęli latać na samolotach Albatros D.III, jednomiejscowych dwupłatowcach produkcji niemieckiej, maszynach łatwych w pilotażu i zwrotnych.
Jednak pierwszy publiczny występ amerykańskich pilotów zakończył się tragicznie. 22 listopada 1919 r. we Lwowie zorganizowano uroczystości w pierwszą rocznicę odparcia Ukraińców. Amerykanie mieli wykonać akrobacje lotnicze na oczach zgromadzonej publiczności. Niestety, podczas robienia podwójnej beczki złamał się górny płat w samolocie Edmunda Gravesa. Pilot zginął.
- Pamiętajmy, że amerykańscy piloci mieli na ogół małe doświadczenie; nauczyli się latać na szybkich kursach w latach 1916-1917. Potem trochę walczyli z Niemcami, część przeżyła zestrzelenie. Za największego akrobatę uchodził wśród nich Edmund Graves. Ledwie został pilotem, a już robił akrobacje w powietrzu. Przecenił jednak swe umiejętności - mówi Marcin Szymaniak. W pogrzebie piloita wzięły we Lwowie tłumy ludzi.
Po zakończeniu wojny polsko-ukraińskiej piloci 7. Eskadry nudzili się. Opracowano znak Eskadry: czapkę krakuskę i skrzyżowane kosy na tle pasów z flagi USA. W grudniu jednostce nadano nazwę - 7. Eskadra Myśliwska im. Tadeusza Kościuszki.
Te organizacyjne działania nie bardzo mogły zająć pilotów, którzy rwali się do walki i działania. Tymczasem na froncie polsko-bolszewickim nie działo się nic. Amerykanie nie tak wyobrażali sobie służbę w Polsce.
Nareszcie wojna
Sytuacja zmieniła się wiosną 1920 r., wraz z polską ofensywą na wschodzie. 7. Eskadra przeniosła się ze Lwowa na polowe lotnisko pod Połonnem na Wołyniu. Tam właśnie 9 kwietnia do lotników dotarł rozkaz: „Zaatakować możliwie jak najsilniej bolszewickie wojsko koncentrujące się w Cudnowie, jutro”. Amerykanie wreszcie doczekali się prawdziwej wojny.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień