Epidemiolog: W Polsce może nie być szczytu zachorowań koronawirusa. Przyrost zakażeń może być stały i wysoki [ROZMOWA]
- Tak skutecznie się „przyblokowaliśmy”, że wydaje mi się, iż możemy w Polsce nie mieć szczytu zachorowań. Myślę, że będziemy mieli ich stały, wysoki wzrost. Wyższy niż kraje, które osiągnęły wyraźny szczyt - przypuszcza dr Tomasz Ozorowski, mikrobiolog i były prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej. Pytamy go także o to, kiedy należy się spodziewać szczepionki na koronawirusa i czy noszenie masek do momentu jej wynalezienia jest uzasadnione. Ekspert opowiada także o trudnej sytuacji w polskich szpitalach, które muszą radzić sobie w obliczu braku procedur.
Rząd ogłosił cztery etapy wchodzenia w nową rzeczywistość z trwającą epidemią koronawirusa. Jak pan je ocenia?
Odblokowanie życia jest absolutną koniecznością. Zarówno ze względu na nasze zdrowie psychiczne, jak i na czekający nas kryzys gospodarczy. Kolejność zdarzeń ujętych w etapach zaplanowanych przez rząd oceniam jako w miarę racjonalną. Przede wszystkim odblokowujemy najważniejsze działania dla gospodarki, tak by nie wywołać lawinowego wzrostu
zachorowań. Nie podano szczegółów, kiedy będą następować kolejne etapy. Nie dziwię się ministerstwu, że nie potrafi tego ocenić, ponieważ poszliśmy niestandardową drogą względem innych krajów europejskich. Z drugiej strony, odnoszę wrażenie, że rząd niespecjalnie przykłada wagę albo nie ma zdolności do przeprowadzenia symulacji epidemiologicznej.
Gdybyśmy mieli się o nią pokusić – kiedy według pana czeka nas szczyt epidemii? Symulacje z innych krajów można przełożyć na Polskę?
W żaden sposób nie można tego zrobić. Tak skutecznie się „przyblokowaliśmy”, że wydaje mi się, iż możemy w Polsce nie mieć szczytu zachorowań. Myślę, że będziemy mieli ich stały, wysoki wzrost. Wyższy niż kraje, które osiągnęły wyraźny szczyt. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu wirusa w danej społeczności, odporność musi mieć ponad 80 proc. społeczności. Może być ona nabyta naturalnie – po przechorowaniu, albo poprzez szczepienia. U nas zachorowań było tak mało, że mamy ogromną część populacji nadal podatną zakażeniu. To ponad 95 proc. ludności. Należy się spodziewać, że odblokowując gospodarkę i życie społeczne, zachorowania będą się pojawiać na odpowiednio coraz wyższym poziomie. Myślę, że wyższym niż było to w krajach, w które ewidentny „peak” osiągnęły, jak Wielka Brytania czy Włochy.
Który wariant jest lepszy – osiągnąć szczyt zachorowań czy mieć ich wysoki, ale stały przyrost?
To bardzo trudne pytanie. W tej chwili, gdy widzimy sytuację we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, to wydaje się, że nasz wariant jest lepszy. Nie widzimy dramatów, konieczności odłączania pacjentów, którzy mniej rokują od respiratorów. To nie oznacza, że w sumie będziemy mieli mniej zachorowań i zgonów niż np. Brytyjczycy. Po prostu rozłoży się to w czasie. Jednak w związku z tym, że nieuodporniona jest ogromna większość populacji, przez wiele miesięcy będziemy żyli w strachu.
Unikatowy wariant walki z epidemią przyjęli Szwedzi. Chronione są osoby z grupy ryzyka, ale jednocześnie życie toczy się w miarę normalnie. Myśli pan, że taka strategia jest jeszcze możliwa do wprowadzenia w Polsce? Ktoś może myśleć o zmianie kierunku?
U nas jest to już niemożliwe. Taka strategia musi być bardzo konsekwentnie realizowana od samego początku. Podobny do szwedzkiego model miał obowiązywać w Wielkiej Brytanii, ale tamtejszy rząd wystraszył się tych działań, widząc duże ilości zachorowań. Strategia, że wszyscy staramy się w miarę szybko przechorować wirusa, ale chronimy te osoby, dla których przebieg będzie na tyle ciężki, że trafią do szpitala jest – w moim przekonaniu – najlepszym rozwiązaniem. Także z powodów społecznych i ekonomicznych.
Jak długo może potrwać epidemia? Rząd raz mówi, że rok, innym razem wskazuje dwa lata…
Długość trwania epidemii będą determinowały dwa czynniki. Jeden jest od nas kompletnie niezależny – to wpływ pogody na rozprzestrzenianie wirusa. Drugi – to jak szybko wyprodukujemy szczepionkę. Jeżeli wpływ pogody będzie znikomy, a szczepionki nie będzie, to im bardziej będziemy się odblokowywać, tym więcej będzie zachorowań. W tym układzie jedynym gwarantem zapobiegania rozprzestrzeniania się koronawirusa, będzie naturalnie nabyta odporność.
Wspomina pan o wpływie pogody. Lato może zatrzymać albo choćby spowolnić koronawirusa?
Myślę, że tak. Podobnie jak w przypadku innych wirusów oddechowych stawiałbym na to, że wpływ pogody będzie bardzo istotny. Pewności jednak nie mamy, bo sytuacja jest ekstremalnie nowa.
Co z wakacjami? W tym sezonie będzie można podróżować?
Myślę, że na rok może być wstrzymany ruch między granicami. Chodzi mi o ruch turystyczny, a nie o taki związany z pracą czy biznesem.
Kiedy możemy liczyć na pojawienie się szczepionki?
To trudne do określenia. Wiemy, ile czasu zajmuje produkcja szczepionki w normalnym trybie. Potrzeba lat badań. Teraz sytuacja jest inna, ponieważ poprzez współpracę międzynarodową zaangażowano do pracy ponad 70 ośrodków badawczych. Czas potrzebny na jej powstanie będzie więc zdecydowanie krótszy. Najbardziej optymistyczne prognozy mówią, że może się ona pojawić już we wrześniu. Są jednak znaki zapytania: na ile będzie ona skuteczna albo jak duże jest ryzyko, że wirus zmutuje i nie będzie na nią podatny.
Mówił pan o tym, że mogą nas czekać miesiące życia w strachu. Jak długo będzie to trwało?
Do momentu, aż nie wyprodukujemy szczepionki albo nie znajdziemy skutecznej terapii. Tyle że w przypadku wirusów oddechowych jej znalezienie jest bardzo trudne. Na wirusa grypy mamy skuteczną szczepionkę, ale skutecznych leków już nie. Te, które służą jej leczeniu, w nieznamienny sposób zmniejszają śmiertelność. A grypę mamy rozpoznaną od bardzo wielu lat, więc nie sądzę, żebyśmy znaleźli złoty lek na COVID-19. Musimy liczyć na szczepionkę.
Przebieg epidemii w Polsce, porównując go do innych krajów, jest w jakikolwiek sposób inny? Co wychodzi, gdy spojrzymy np. na współczynnik przypadków śmiertelnych?
Nie widać nic szczególnego. Zwróćmy uwagę, że współczynnik śmiertelności jest zależny od tego, kogo testujemy. Jeżeli największy był we Włoszech, to dlatego, że Włosi testowali tylko ciężkie przypadki trafiające do szpitala. Jeżeli najniższy jest w Korei, to dlatego, że tam testuje się praktycznie każdego i wyłapuje także łagodne zakażenia. Myślę, że najbardziej wiarygodne dane na temat charakteru tej epidemii pochodzą właśnie z Korei czy Niemiec, gdzie testuje się najwięcej osób.
Od kilku dni obowiązkowo musimy zasłaniać usta i nos. Minister zdrowia mówi, że będziemy to robić do momentu wynalezienia szczepionki. Taka strategia ma sens?
Dla mnie to zupełnie niezrozumiała wypowiedź ministra. Jeżeli szczepionka nie zostanie wyprodukowana w ciągu roku, to co to ma oznaczać? Będziemy chodzić w maskach przez tak długi czas? Na świecie nie ma jasnych poglądów na to, czy jako społeczeństwo wszyscy powinniśmy nosić maski. WHO nadal twierdzi, że nie powinniśmy, bo może to przynieść więcej szkód niż korzyści. Społeczeństwo nie wie i długo nie będzie wiedziało jak skutecznie nosić maski. Ponadto nie ma dowodów, że „maskowanie” ludności przynosi efekty. Europejskie Centrum Kontroli Chorób także nie wypowiada się w sposób klarowny. Z kolei amerykańskie Centrum Kontroli Chorób zmieniło zdanie na rzecz noszenia masek przez społeczeństwo. Ale największy błąd, który popełnił rząd, to nakazanie nam noszenia ochron, ale równocześnie nie zabronienie noszenia masek, które są krytycznie istotne dla ochrony służby zdrowia. Większość krajów, które wprowadzały takie zalecenia dla społeczeństwa, równocześnie wskazało, żeby nie nosić masek chirurgicznych czy tych z filtrami, tylko własnej produkcji. W ten sposób chroni się je dla personelu medycznego. A my dziś nadal mamy bardzo dużo zachorowań na terenie placówek służby zdrowia, m.in. dlatego, że nie ma wystarczającej ochrony. Teraz dodatkowo środki ochronne będą konsumowane przez całe społeczeństwo, któremu specjalistyczne maski po prostu nie są potrzebne.
Z czego wynika ten wysoki poziom zachorowań w placówkach medycznych i wśród przedstawicieli służby zdrowia?
Służba zdrowia nie była przygotowana na ten problem. Nie mogę się nadziwić, jak to jest możliwe, że na stronach ministerstwa zdrowia czy inspekcji sanitarnej nie ma procedur najbardziej istotnych dla szpitali. Nie ma najważniejszych zaleceń, które są w wielu innych krajach. W Wielkiej Brytanii jest konkretna procedura na każdy aspekt funkcjonowania szpitala. Nasze co chwilę ulegają zmianie. Placówki starają sobie radzić samemu. Wiele zaleceń ministerstwa jest dla szpitali zupełnie niezrozumiałych.
Na przykład?
Do tej pory wiele szpitali bazowało na tym, że każdego pacjenta z podejrzeniem zakażenia należy przesyłać do szpitala jednoimiennego. Teraz strategia uległa zmianie i każdego takiego pacjenta szpital musi mieć u siebie, a przesyłać dopiero po potwierdzeniu zakażenia. Mimo że szpitale jednoimienne, może poza Mazowszem, mają nadal bardzo dużo miejsc. Co więcej – szpitalom każe się tworzyć osobne oddziały dla pacjentów z podejrzeniem zakażenia, natomiast nie ma personelu. Służba zdrowia cały czas borykała się z jego brakiem, wiele osób przeszło na opiekę nad dziećmi, a teraz mamy tworzyć osobne oddziały. W projekcie jest jeszcze zakazanie pracy w różnych miejscach, a to może dotyczyć nawet do połowy obecnego personelu i całkowicie rozłożyć służbę zdrowia na łopatki.
Jak będzie się rozwijała ta sytuacja?
Szpitale starają się własnymi siłami ogarnąć ten problem. Nie mają żadnych zaleceń, więc szukają rozwiązań z innych krajów. W ten sposób wprowadzono np. podział pracy na zespoły. Tak, żeby jeśli jeden zespół zachoruje, wszedł w jego miejsce kolejny. Szpitale powoli uczą się postępować właściwie. Najważniejszym pytaniem jest, jak bezpiecznie odblokowywać wszystkie inne procedury medyczne, na które czekają pacjenci? Wszystko zostało wstrzymane, np. wszczepianie protez, operacje zaćmy. Problemem do rozwiązania na dziś jest to, jak odblokować te procedury, by pacjenci mieli je wykonywane w bezpiecznym miejscu. W tej chwili zarówno szpitale nie mogą prowadzić tych zabiegów, jak i pacjenci nie chcą i boją się zgłaszać na nie do szpitali, mimo że nierzadko czekali latami.
Sprawdź również: Koronawirus w Wielkopolsce: raport z regionu i mapa zakażeń [ZOBACZ]
W tym wszystkim pojawia się światełko w tunelu?
Jest coraz więcej wytycznych ze strony konsultantów krajowych. Ostatnio widziałem nowe wytyczne konsultanta krajowego ds. okulistyki, aby odblokowywać wykonywanie np. operacji zaćmy. Z tym, że żeby to zrobić, musimy mieć wystarczającą liczbę środków ochrony, a tego na razie brak. I możemy ich nie mieć, bo teraz zaczęło je konsumować całe społeczeństwo, noszą niezbędne dla personelu medycznego maski, chodząc po ulicach.