Epidemia boreliozy: tysiące chorych w Śląskiem. Nawet prywatnie czekasz w kolejce!

Czytaj dalej
Agata Pustułka

Epidemia boreliozy: tysiące chorych w Śląskiem. Nawet prywatnie czekasz w kolejce!

Agata Pustułka

Województwo śląskie zajmuje pierwsze miejsce w Polsce pod względem liczby chorych na boreliozę. Lekarze spierają się jak leczyć chorobę, która potrafi zwalić z nóg i skazać na wózek inwalidzki. Często ją lekceważą, albo np. diagnozują SM czy Parkinsona. Wizyta na NFZ w niektórych poradniach dopiero w... 2019 roku.

Maria z Czeladzi ma „szczęście”. Choć samego ukąszenia kleszcza nie pamięta, to pod kolanem pojawił się rumień, co zdarza się u mniej więcej połowy pacjentów, oznaczający boreliozę. Natychmiast poszła do lekarza rodzinnego, który przepisał antybiotyk. - Chciałam się dalej leczyć, bo choć biorę już trzecią dawkę antybiotyków, to boję się, że choroba da o sobie znać - mówi kobieta.

Wtedy jednak zaczęły się problemy. Najpierw przez dwa dni próbowała się dodzwonić do jednej z poradni chorób zakaźnych. Wyglądało jakby rejestratorka odłożyła słuchawkę. Ten scenariusz powtórzył się w kolejnej placówce. Nie dziwota, nam też nie udało się dodzwonić do trzech poradni, a w czwartej powiedziano nam: - Jeśli na skierowaniu jest napisane „pilne”, to lekarz decyduje i przyjęcie może być w kilka dni. Jeśli nie, to zapraszamy w styczniu.

Mieszkanie za czytanie

Maria postanowiła leczyć się prywatnie. W jednym z katowickich gabinetów (pierwsza wizyta kosztuje 600 zł z badaniami) dowiedziała się, że lekarz do końca roku nowych pacjentów już nie przyjmuje. W drugim gabinecie zapisano ją na listę rezerwową. W trzecim, gdzie ostatecznie dotarła, ma zapłacić za konsultację 150 zł, ale jeśli chce badania, to już trzeba wydać ponad 800 zł.- Mam nadzieję, że jak w końcu trafię do szpitala, to zrobią mi testy na NFZ - uśmiecha się gorzko Maria.

Borelioza to bardzo poważny problem - medyczny, społeczny i finansowy. To także wielka niewiadoma, bo tak naprawdę nikt nie wie, jak skutecznie leczyć chorobę oraz jaką postać i kiedy przybierze. A może zwalić nas z nóg i skazać na wózek inwalidzki. W sezonie kleszczowym nie ma tygodnia, by do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologiczne w Katowicach pacjenci nie przynieśli kilku, a nawet kilkunastu kleszczy, aby sprawdzić, czy nie są one nosicielami boreliozy. Jest to choroba niezwykle podstępna i może doprowadzić do inwalidztwa, a nawet śmierci. Lekarze mówią chorym: - To Parkinson, SM, Alzheimer, reumatoidalne zapalenie stawów, zespół przewlekłego zmęczenia, histeria. Lub nawet: - Wysiada panu psychika. Niestety często po latach okazuje się, że przyczyną wyniszczenia organizmu jest niepozorny pajęczak. Gdy ukąsi nas w okresie swojego wczesnego rozwoju, czyli w stadium nimfy, możemy ten fakt przeoczyć. Jest przecież wtedy mniejszy od główki od szpilki, a w ślinie ma substancje znieczulające.

- Ukąszenie zauważyła moja żona. Kleszcz wbił mi się w udo. Ponieważ wystąpił u mnie rumień wędrujący, a sam jestem lekarzem, wiedziałem, że jest stuprocentowym dowodem zakażenia. Szybko wdrożyłem leczenie antybiotykami. Czuję się teraz dobrze, ale nie wiem, czy choroba nie powróci i jak się objawi. To życie w ciągłym lęku. Cały czas jestem czujny. Śledzę nowinki związane z trendami leczenia boreliozy - mówi 36-letni Andrzej z Katowic.

Mieszkanie za czytanie

Niestety lekarze nie mają jednoznacznego stanowiska w sprawie leczenia tej choroby. Jedni stosują kilkutygodniową antybiotykoterapię i uważają, że wystarczy, inni stawiają na wielomiesięczne leczenie antybiotykami. - Ja jestem zwolennikiem takiego długiego leczenia - twierdzi Andrzej.Niebawem, jesienią, Amerykanie mają przedstawić światu nowe wytyczne dotyczące leczenia boreliozy. Pacjenci czekają na nie z nadzieją. W USA to wielki problem. By zrozumieć specyfikę tej strasznej choroby, trzeba obejrzeć film dokumentalny zatytułowany „Pod powierzchnią skóry”. Przedstawia wiele dramatycznych historii chorych na boreliozę ze Stanów Zjednoczonych. Pokazuje „kawa na ławę” ignorancję lekarzy oraz nieodwracalną niepełnosprawność chorych, dotkniętych boreliozą. Piękna blondynka ma trudności z chodzeniem, są dni, gdy nie może wstać z łóżka. Młody mężczyzna, ojciec dwójki dzieci, ma myśli samobójcze. Nie chce żyć w ciągłym bólu, ale rodzina trzyma go przy życiu. Bohaterowie dokumentu to w dużej mierze młodzi ludzie, nawet nastolatki, którzy z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, zostali kalekami.

Choć szwedzki dermatolog Arvid Afzelius już w 1909 roku ujawnił związek między powstaniem rumienia wędrującego a ukąszeniem przez kleszcza, to jednak liczne przypadki choroby, na które dopiero zwrócił uwagę świat, są związne z amerykańskimi miasteczkami Lyme oraz Old Lyme w stanie Connecticut. To tam w 1977 roku stwierdzono kilkanaście przypadków zapalenia stawów u dzieci po ukąszeniach kleszczy. Całe rodziny były zainfekowane. W przywołanym powyżej filmie wypowiada się matka, która rozpoznała problem, ale początkowo była przez specjalistów zbywana. Nikt nie wierzył, że konsekwencje ukąszenia mogą być tak tragiczne.

Borelioza w swej chyba najokrutniejszej postaci może całkowicie zniewolić nasz układ nerwowy. Bywa, że atakuje serce. Niekiedy zaczyna się jak zwykłe przeziębienie. Film pokazuje, jak bardzo borelioza jest lekceważona przez lekarzy. Oczywiście liczy się aspekt finansowy. Uznanie jej za chorobę przewlekłą u tak wielkiej liczby chorych - to setki tysięcy na całym świecie - miałoby kolosalne znaczenie dla firm ubezpieczeniowych. Wydatki szłyby w miliony dolarów. Teraz trzeba przerwać zmowę milczenia wokół boreliozy i przyznać się do bezsilności. Z całą odpowiedzialnością można mówić już też o epidemii boreliozy. To najpowszechniejsza z chorób odzwierzęcych.

W sprawę walki z boreliozą są zaangażowani najbogatsi tego świata. Brytyjski miliarder John Caudwell stworzył specjalną fundację, która ma wspierać na razie nierówną walkę z chorobą. Wykryto ją zresztą nie tylko u niego, ale też u jego byłej żony, syna i dwóch córek.

Trzeba pamiętać, że tysiące chorych nie ma pojęcia o chorobie. Są latami diagnozowani i leczeni na zupełnie inne schorzenia. Popularna polska aktorka Barbara Kurdej - Szatan wyjawiła właśnie, że od kilku lat choruje na boreliozę. W ostrych słowach - „debil” - wyraziła się o lekarzu, który nie potrafił jej zdiagnozować, a ona straciła cenny czas, kiedy mogła już walczyć z boreliozą. - Mojemu bratu dokładne badania zrobiliśmy dopiero w Niemczech. Ma neurboreliozę, jednak neurolodzy, do których chodziliśmy w ogóle nie brali pod uwagę tego schorzenia - opowiada Marcin z Bytomia.

- Około 30 proc. kleszczy, które badamy w stacji, jest nosicielami boreliozy, co świadczy o wadze problemu - wyjaśnia Renata Cieślik - Tarkota, kierownik działu epidemiologii w wojewódzkim Sanepidzie.

By badanie kleszcza było wiarygodne, trzeba go po wyciągnięciu z ciała zamrozić lub zatopić w 70-procentowym spirytusie. Najlepiej jak najszybciej przynieść go do stacji. Ale nie tylko Sanepid przeżywa teraz oblężenie pacjentów, którzy chcą zbadać kleszcza. Także w prywatnych placówkach odnotowywany jest kilkukrotny wzrost badań. W Labo-Vet z Czechowic -Dziedzic w związku z rosnącymi potrzebami klientów, rozszerzono zakres badań o identyfikację fragmentów DNA specyficznych dla bakterii Borrelia burgdorferi oraz pierwotniaków Babessia, a także bakterii z rodzaju Anaplasma/Ehrlichia.

- Na naszą izbę przyjęć trafiają osoby z kleszczami. Przyjmujemy je, ale generalnie na tym etapie jest to obowiązek lekarza rodzinnego - mówi Damian Stępień ze szpitala Bonifratrów w Katowicach.

W małym Żarnowcu, na rubieżach województwa śląskiego, świadomy zagrożenia burmistrz Eugeniusz Kapuśniak wystawił tablice o zagrożeniu kleszczami. O takie działania od lat apeluje prof. Krzysztof Solarz z Zakładu Parazytologii Wydziału Farmaceutycznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który prowadził badania mające wykazać, ile kleszczy jest nosicielami bakterii.

Jak podkreśla Renata Cieślik-Tarkota, lekarze podstawowej opieki medycznej z województwa śląskiego są szczególne wyczuleni na boreliozę i zlecają pacjentom wiele badań. Widać to w statystyce. Już od 2006 roku w województwie śląskim stwierdza się stosunkowo wysoką liczbę przypadków zachorowań, a od 2013 roku liczba ta co roku przekracza 2 tysiące chorych. W 2015 roku w województwie odnotowano 2102 przypadki zachorowań na boreliozę. Wprawdzie o 522 mniej niż w roku poprzednim, ale wciąż najwięcej w kraju, bo zapadalność wyniosła 45,9 proc. i była wyższa od ogólnokrajowej o 22,9 proc. Do szpitali na oddziały zakaźne trafiło 281 osób, czyli 13,4 proc. ogółu chorych.

- Analogicznie do roku 2014, najwięcej zachorowań zarejestrowano na terenie nadzorowanym przez Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Katowicach - 320 zachorowań, najmniej natomiast w powiecie myszkowskim, bo 11 zachorowań - ocenia Cieślik - Tarkota.

Dla porównania, w całej Polsce w 2015 roku zarejestrowano 13 tys. 625 zachorowań na boreliozę. Zajmujemy zatem pierwsze miejsce w tej statystyce, a na drugim miejscu znajduje się województwo małopolskie z liczbą zachorowań 1727. To jednak tylko liczby. Ważne liczby, ale chorych nieświadomych zagrożenia i tak jest więcej. Warto pamiętać, że aż 30 procent ukąszonych przez kleszcza w ogóle nie kojarzy zdarzenia. To potem bardzo utrudnia diagnostykę.

Co należy wiedzieć o boreliozie? Borelioza z Lyme wywoływana jest przez bakterię Borrelia burgdorferi należącą do rodziny krętków. Choroba może przebiegać w kilku fazach, zajmując różne narządy. W obrębie gatunku wyodrębniono genogatunki, związane z różnymi zespołami objawów: Borrelia burgdorferi sensu stricto (częsty czynnik zapalenia stawów), Borrelia garinii (częściej związana z neuroboreliozą), Borellia afzelii (znacznie częściej stwierdzana w późnych zmianach skórnych). - Krętki Borrelia burgdorferi wykrywane są u wszystkich rodzajów i gatunków kręgowców lądowych, będących żywicielami kleszczy. Nie stwierdzono bezpośredniego zakażenia człowieka od kręgowców. - Wektorem przenoszącym zakażenie ze zwierząt na człowieka jest najczęściej kleszcz z rodzaju Ixodes - wyjaśnia Cieślik -Tarkota.

Kleszcz musi pozostawać w skórze kilkanaście do 24 godzin, aby przenieść taką ilość bakterii, która wystarcza do zakażenia człowieka. Im szybciej zostanie usunięty kleszcz, tym mniejsze ryzyko zakażenia boreliozą. Jeśli borelioza ma klasyczny przebieg, to pierwszym objawem jest rumień wędrujący, który powstaje w skórze w miejscu ukłucia kleszcza. Po 7 - 10 dniach od kontaktu z kleszczem pojawia się w tym miejscu zmiana w postaci niewielkiej plamki lub grudki, która w ciągu następnych dni i tygodni powiększa się tworząc czerwoną lub sinoczerwoną plamę, zazwyczaj z centralnym przebarwieniem.

Rumień ma zwykle średnicę większą niż 5 cm. Dodatkowo mogą w tej fazie choroby wystąpić tzw. niespecyficzne objawy uogólnione takie jak: zmęczenie, bóle mięśni, gorączka, ból głowy, sztywność karku. Po kilku tygodniach rumień może ustąpić, jednak zakażenie rozprzestrzenia się, dotykając wiele narządów i układów. W drugim etapie choroby występują objawy wtórne - zapalenie stawów, zaburzenia neurologiczne i kardiologiczne. Diagnostyka boreliozy powinna być dwuetapowa. W pierwszym należy przeprowadzić badanie przeciwciał klasy IgM lub IgG metodą immunoenzymatyczną (ELISA). Następnie, w przypadku otrzymania wyników dodatnich lub wątpliwych, należy wykonać oznaczenia metodą Western-blot potwierdzającą obecność wykrytych przeciwciał. Często lekarze ograniczają się do bardzo zawodnej Elisy. Pacjent wraca zadowolony do domu, chociaż choroba da o sobie dopiero znać.

- Wszystkie trzy metody diagnostyczne są dostępne w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznejw Katowicach - mówi Cieślik -Tarkota.

Nadzieją dla chorych są działania naukowców z Uniwersytetu Śląskiego oraz Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, którzy pracują nad stworzeniem nowej metody identyfikacji boreliozy (pisaliśmy o tym w DZ w zeszłym roku), tak by test można było wykonać szybko, zaraz po ukąszeniu i poddać analizie nie tylko krew żywiciela, czyli człowieka, ale i płyn surowiczy lub materiał tkankowy z miejsca ukąszenia.

Najlepiej oczywiście, by przeciwko boreliozie powstała szczepionka. Dziś to jednak melodia przyszłości. Sezon „kleszczowy” trwa w Polsce od marca-kwietnia do listopada, w zależności od temperatury. Niebawem czeka nas jesienny atak. Szacuje się, że ryzyko wystąpienia boreliozy w przypadku natychmiastowego usunięcia kleszcza wynosi zaledwie 5 proc. Niestety z czasem znacząco wzrasta. Dlatego zalecana jest obserwacja miejsca ukąszenia przez około 6 do 60 dni.

Jakie są śląskie realia oczekiwania na wizytę u lekarza - zakaźnika w województwie śląskim? Te liczby (ze strony swiatprzychodni.pl) trzeba zostawić bez komentarza...

Beskidzkie Centrum Onkologii-Szpital Miejski im.Jana Pawła II w Bielsku-Białej - 131 dni. Szpital Specjalistyczny Nr 1 w Bytomiu - 328 dni. Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Cieszynie - 546 dni. Szpital Specjalistyczny im. N.M.P. Częstochowa - 355 dni. NZOZ Vito-Med Gliwice - 362 dni. ZOZ „Welux Istebna - 117 dni. Szpital Rejonowy im. dr. Józefa Rostka w Raciborzu - 420 dni. Przychodnia Lekarska Ruda Śląska - 122 dni. Zespół Opieki Zdrowotnej w Świętochłowicach -11 dni. NZOZ Centrum Medyczne Paprocany Tychy - 122 dni. Zespół Poradni Specjalistycznych Nr 1 w Tychach - 249 dni. Adiuva Tychy Poradnia Chorób Zakaźnych dla Dzieci - 1 dzień. Novum-Med Wodzisław Śląski - 277 dni. Powiatowy Publiczny ZOZ Wodzisław Śląski - 153 dni. Szpital Powiatowy w Zawierciu - 181 dni.

Agata Pustułka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.