Emilia Krakowska - historia o aktorstwie, Poznaniu i wielkim poczuciu obowiązku
„Aktorzyca” - to książka o Emilii Krakowskiej. O aktorce, pisaniu i Poznaniu rozmawiam z jej autorką, dziennikarką Katarzyną Kaczorowską.
Ile zajęło ci poznawanie Emilii Krakowskiej i pisanie?
Mam sto godzin rozmów z Emilią Krakowską, nagranych w czasie spotkań i w Warszawie, i w Poznaniu. Wyjazd do Poznania pozwolił mi zobaczyć oczami bohaterki miasto jej dzieciństwa.
Jak długo pisałaś „Aktorzycę”?
Nie jestem osobą zorganizowaną albo może jestem zorganizowana inaczej i moje rozmowy z Emilią Krakowską spisywałam rzutami. Napisałam cztery rozdziały, potem miałam dosyć i odstawiłam na bok, po czasie znowu się do tego zabrałam, potem poprawiałam. Pierwszy raz „podeszłam” do pani Emilii, kiedy miała jubileusz 75-lecia, więc trzy lata temu. Spotkałyśmy się
później wiosną, a potem dość regularnie co kilka tygodni i w końcu zaczęłam spisywać nasze rozmowy. Miałam na to niecały rok, ale Wydawnictwo Muza jest heroiczne, redaktorka pani Bożena Zasiecz na takoż. Prolongowali mi więc ciągle termin, a ja siedziałam jak mysz pod miotłą i jak miałam już nóż na gardle, to się mobilizowałam.
Czy Emilia Krakowska była dla ciebie zaskoczeniem? Bo z jednej strony jest bardzo mieszczańska, w dobrym tego słowa znaczeniu: poszanowania pracy...
... to ten Poznań.
Z drugiej bardzo nowoczesna. Czas jej młodości to wszak rewolucja seksualna.
Każde pokolenie odkrywa na nowo swoje prawdy i każdemu wydaje się, że to, co przeżywa, jest absolutnie jedyne, nowatorskie i nic takiego nie zdarzyło się wcześniej. Co jest kompletną nieprawdą. Emilia Krakowska to z jednej strony elegancka starsza pani z zasadami, mówiąca o pewnych fundamentalnych dla niej kwestiach; zresztą, że nie tylko dla niej. Myślę, że każdemu przeciętnemu człowiekowi wydaje się, że każda starsza osoba to jest taki skostniały relikt, skamielina. A okazuje się, że doświadczenia kolejnych pokoleń są bardzo podobne.
Żadnych niespodzianek?
Wbrew pozorom nie było dla mnie zaskoczeniem, że ona jest bardzo nowoczesna. To aktorka, a środowiska artystyczne rządzą się jednak innymi prawami, są bardziej otwarte na wiele kwestii. I tak było także w latach 60. XX wieku. Myślę, że dzisiaj jesteśmy zdecydowanie bardziej konserwatywni, wzrósł poziom zakłamania.
Jednak jakieś zaskoczenie było?
Historia matki. Dojrzała kobieta zakochująca się w studencie - to nawet dzisiaj jest dość niecodzienna sytuacja. Akceptujemy starszego mężczyznę i dużo młodszą dziewczynę, ale kobieta zakochująca się w młodszym mężczyźnie to jest już skandal. A to była wielka miłość, która zaowocowała Emilią Krakowską. Trochę trwało, zanim poznałam historię miłości życia Anastazji Majewskiej, czyli matki Emilii. Oczywiście przed pierwszym spotkaniem z panią Emilią przygotowałam się do rozmowy. Czytałam o niej. I znalazłam informację, że jej ojciec zginął zamordowany przez NKWD w Ostaszkowie. A ja w pewnym momencie się zorientowałam, że ten ojciec żył po wojnie. Choć właściwie go nie było. Powinnam się tego domyślić, ponieważ matka pani Emilii nazywała się Majewska, a pani Emilia - Krakowska. Tak, jak jej dziadek.
Nosiła panieńskie nazwisko matki...
Znalazłam się w trudnej sytuacji - kiedy jesteś u kogoś w domu, to znaczy, że przekraczasz barierę intymności. Bo przecież nie każdego wpuszcza się do domu i nie z każdym rozmawia się o życiu. Nie tylko o sukcesach i wspaniałych chwilach, ale też o rzeczach trudnych. I nagle okazuje się, że muszę wprost zadać niegrzeczne w gruncie rzeczy pytanie.
Wejść z butami w duszę?
W dużą intymność. Naprawdę poczułam się okropnie. Najpierw trochę się bałam, pomyślałam, że będzie koszmarna awantura i wylecę z hukiem za drzwi. Ale po iluś godzinach rozmowy, wypiciu litrów herbaty zapytałam, jak to jest, że tu mam opowieść o ojcu, który zginął w Ostaszkowie, a on wcale nie zginął. Pani Emilia powiedziała, że zawsze przyznawała, że jest wojennym dzieckiem, a to może znaczyć wszystko. Musiałam zadać kolejne pytanie i to było jeszcze gorsze. W końcu zapytałam, kiedy po raz pierwszy powiedziała obcemu człowiekowi, że jest panieńskim dzieckiem. I nagle poczułam chłód, ścianę i usłyszałam: „teraz”. Mam za to ogromny szacunek dla pani Emilii. Aktorzy kreują swój wizerunek; zresztą wszyscy mamy tendencję do ulepszania, poprawiania wizerunku. Myślę, że to było także ważne dla niej. Dzisiaj wydaje nam się normalne, że kobieta samotnie wychowuje dziecko, ale Emilia Krakowska urodziła się w roku 1940, w czasie okupacji, w Poznania i to nie była zwyczajna sytuacja.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień