34,1 procent emerytów oraz 24,1 proc. rencistów przyznaje, że korzysta z prywatnego leczenia. Tak wynika z badania Głównego Urzędu Statystycznego. Starsze osoby tłumaczyły to głównie długim czasem oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty, który ma umowę z NFZ.
- Chodzę prywatnie do lekarza kardiologa, bo wiem, że przyjmie mnie zawsze, gdy wymaga tego mój stan zdrowia. Nie muszę czekać tygodniami, czy miesiącami, bo w moim wieku i z moimi dolegliwościami mogłabym zwyczajnie nie doczekać. Na szczęście jestem w tej komfortowej sytuacji, że stać mnie na taką wizytę za 100, 200, czy 300 zł miesięcznie, ale widzę, że niektórzy moi znajomi muszą od ust sobie odjąć, by odłożyć na lekarza, który cieszy się dobrą opinią i do którego mają zaufanie
- mówi pani Barbara, emerytka z Rzeszowa.
Dominik Łazarz, ekonomista z WSIiZ w Rzeszowie uważa, że reforma służby zdrowia wcale kolejek do lekarzy specjalistów nie zmniejszyła.
- Dlatego ta część emerytów, która ma zasobniejsze portfele, a taka grupa z dobrym uposażeniem także istnieje, wybiera leczenie prywatne. Zwłaszcza u konkretnych lekarzy, gdzie na NFZ trudno byłoby się im dostać w nieodległym terminie. Długa kolejka to jedno, a wygoda drugie. Rejestrując się prywatnie omijają najpierw wizytę u lekarza rodzinnego po skierowanie - zwraca też uwagę.
W dalszej części:
- Jak duży odsetek pacjentów w regionie decyduje się skorzystać z usług prywatnej służby zdrowia i jak sie on zmienia na przestrzeni lat
- Dlaczego tak się dzieje
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień