Ekspert: Nie ma państw, które nie odczują kryzysu energetycznego
- Klasa średnia będzie się teraz uczyć oszczędności od najbiedniejszych, bo każda zaoszczędzona megawatogodzina to strata Władimira Putina, zysk dla naszego portfela i większe bezpieczeństwo dostaw - mówi Wojciech Jakóbik z portalu BiznesAlert.pl
O tym, że jesień i zima będą bardzo ciężkie wiadomo już od jakiegoś czasu, ale zwykli obywatele zaczynają odczuwać to na własnej skórze dopiero teraz. Jakie są Pańskie przewidywania na najbliższe miesiące?
Najważniejsza jest świadomość społeczna, z którą jest problem, ponieważ kryzys zaczął się już podczas wakacji 2021 roku. Jesienią tego samego roku analitycy zajmujący się sektorem energetycznym ostrzegali przed katastrofą, która teraz rozgrywa się na naszych oczach. Niestety część społeczeństwa oczekuje, że ten problem zniknie sam, a takiej możliwości nie ma. Trwa wojna na Ukrainie, a jeden z odcinków frontu przebiega przez europejski sektor energetyczny. Rosyjski Gazprom celowo ogranicza podaż gazu w Europie właśnie od połowy 2021 roku i nie ma podstaw, by spodziewać się, że przestanie to robić.
Co to w praktyce oznacza?
Należy liczyć się z dłuższym okresem turbulencji na rynku energii i gazu w Europie, coraz częstszych interwencji poszczególnych państw oraz Unii Europejskiej jako całości. Jeśli nawet ceny w końcu spadną, to będzie skutek kryzysu gospodarczego. Nadchodzą czasy zaciskania pasa, ograniczonego dostępu do energii i surowców oraz okresów niedoborów. To jest nowa rzeczywistość, do której będziemy musieli się przyzwyczaić, co zapewne będzie szczególnie trudne dla młodszych pokoleń, które z takimi sytuacjami nigdy nie miało do czynienia. Najbardziej obawiam się tego, że Rosja wykorzysta kryzys, żeby wylansować rządy prorosyjskie w niektórych państwach na Starym Kontynencie.
W jaki sposób?
Pierwszym elementem będzie przechwytywanie sentymentu negatywnego spowodowanego kryzysem przez siły prorosyjskie, jak to było np. podczas protestów w Pradze. Takich przypadków jest coraz więcej i należy się ich spodziewać także w Polsce.
Wiele będzie zależało od tego jak ciężka będzie zima? Niedawno Gazprom opublikował filmik, który odebrano jako groźbę, że Europa będzie zasypana śniegiem, skuta lodem, a jednocześnie bez dostępu do gazu i energii.
Gazprom, jak i cały Ruski Mir jest znany ze specyficznego poczucia humoru. Nie inaczej było w przypadku wspomnianego filmiku, który miał postraszyć Europejczyków. Rosjanie czują słabe podbrzusze Europy wypełnione dotąd gazem, a teraz opróżnione i wręcz wklęsłe. W tej sytuacji należy wyjść ze strefy komfortu i pogodzić się z tym, że ten sezon grzewczy będzie trudny. Natomiast już po nim, gdy przyjdzie wiosna, może okazać się, że proces ostatecznego uniezależnienia się od Gazpromu będzie zakończony.
Czyli jak przetrwamy jesień i zimę, to potem już będzie dobrze?
Na pewno będzie lepiej. Będziemy w stanie coraz bardziej uniezależniać się od Rosjan w sektorze gazowym, naftowym, węglowym. Teraz będziemy ponosić konsekwencje rzucenia szkodliwego nałogu, ale ostatecznie proces zapoczątkowany po lutym tego roku powinien wzmocnić gospodarkę europejską i zaimpregnować ją na szoki wywołane dyktatem Moskwy. Korzyści będą oczywiste, bo nasza gospodarka będzie mniej zależna od Rosji oraz szerzej od paliw kopalnych w ogóle.
Jak inne państwa europejskie przygotowują się do najbliższego okresu?
Kryzys energetyczny to czas interwencji różnego rodzaju. Po pierwsze, należy oszczędzać surowce i kraje Europy Zachodniej już to robią wprowadzając różne programy. Po drugie, należy dywersyfikować źródła dostaw, to też się już dzieje. Wzorem Polski cała Europa szuka teraz gazu i ropy poza Rosją. Po trzecie, należy zmniejszać zależność gospodarek od paliw kopalnych. Temu służy transformacja energetyczna i te procesy są widoczne w całej Europie, także w Polsce.
Co konkretnie zrobiła Polska, żeby przygotować się do kryzysu?
Polacy przyspieszyli Gazociąg Polska-Litwa po to, żeby móc sprowadzać nawet 2 mld metrów sześciennych gazu rocznie i wykorzystywać terminal LNG w Kłajpedzie. Mamy też połączenie ze Słowacją, które teoretycznie pozwoliłoby sprowadzać gaz kaspijski czy z Bliskiego Wschodu albo poprzez terminale znajdujące się południu Europy. Mamy też połączenie z Niemcami dzięki któremu możemy sprowadzać surowiec z całej Europy. Należy przy tym pamiętać, że w razie całkowitego zatrzymania eksportu przez Gazprom, liczyć się będą zapasy, wydobycie własne oraz fizyczne dostawy, który wtedy będą pochodzić z gazoportu oraz gazociągu Baltic Pipe, który zostanie otwarty jesienią.
Można podzielić państwa europejskie na te, które są generalnie w miarę zabezpieczone energetycznie i te, które mogą znaleźć się w naprawdę bardzo trudnej sytuacji?
Państw, które nie odczują kryzysu energetycznego nie ma. Europa to system naczyń połączonych i właśnie dlatego Rosja nieprzypadkowo uderza w fundamenty naszego rynku energii i gazu. Natomiast niektóre państwa poradzą sobie lepiej, a innym będzie trudniej. Ciężej będą miały te, które są najbardziej uzależnione od rosyjskich surowców, ponieważ będą wystawione na grę dostępem do nich, którą Kreml prowadzi nieustannie. Nawet najbardziej prorosyjskie Węgry odczuwają kryzys energetyczny, mimo bliskich relacji premiera Viktora Orbana z Władimirem Putinem.
Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu przedstawiono raport Szkoły Głównej Handlowej oraz Forum Ekonomicznego, z którego wynika, że Polska będzie musiała zwiększyć wykorzystanie mocy węglowych bardziej niż przewidywano. Ma to znaczenie w kontekście obecnej sytuacji?
Polska zamierza zwiększyć wydobycie węgla ze względu na kryzys energetyczny, bo rekordowe ceny gazu zwiększają zainteresowanie węglem w całej Europie - także w Niemczech, czy w Holandii. Stąd wzięły się plany zwiększenia wydobycia, ale tego nie da się zrobić z dnia na dzień. To są procesy trwające od kilkunastu do kilkudziesięciu miesięcy.
Niedawno ekspertom z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej udało się odbyć misję w największej w Europie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej na Ukrainie. Coś to dało?
Niestety misja ekspertów ds. energii z ONZ nie uchroniła świata przed szantażem jądrowym Rosji. Prowokacje - jak choćby przerwanie połączenia elektroenergetycznego elektrowni z Ukrainą - są kontynuowane. Rosjanie nie muszą tworzyć grzyba nuklearnego, żeby wykorzystywać Zaporoże do własnych celów. Wystarczy strach, który mógłby zniechęcać do handlu energią z Ukrainą, na którą liczyła m.in. Polska albo do energetyki jądrowej, nad którą zastanawiają się teraz np. Niemcy.
W ubiegłym tygodniu „Newsweek” poinformował, że jeszcze przed wybuchem wojny Ukraińcy oferowali Polsce tani prąd i że nasze firmy były gotowe współpracować, ale rząd jednak nie zdecydował się podjąć w tej sprawie decyzji. To był błąd?
Połączenie elektroenergetyczne z Ukrainą, to jedno z elementów odpowiedzi na wyzwania kryzysu energetycznego zwiększające podaż energii w naszym kraju, który w przeszłości faktycznie chciał polegać bardziej na własnych mocach wytwórczych. Błąd polegał na tym, że ich nie zapewnił. Spory wewnętrzne w administracji sprawiły, że przez siedem lat stabilnych rządów jednej ekipy nie zdecydowaliśmy się, z kim mielibyśmy budować atom, budowaliśmy za mało energetyki odnawialnej, a nowe bloki węglowe mają problemy, które widać w Jaworznie. Potrzebujemy importu, a Ukraina stoi otworem, ale oczywiście pod warunkiem stabilności, w którą biją Rosjanie. To zadanie dla Polskich Sieci Elektroenergetycznych, które będą stały na straży inicjatyw prywatnych w tym zakresie. Teraz to połączenie Polsce by się przydało szczególnie.
Kogo w Polsce kryzys będzie kosztował najwięcej - firmy czy odbiorców indywidualni?
Ceny surowców są szczególnie ważne dla Polaków dotkniętych ubóstwem energetycznym. To zjawisko ma niestety dużą skalę w Polsce, a teraz będzie narastać do czasu, gdy ceny spadną wraz ze spadkiem popytu wywołanym kryzysem gospodarczym. Zakup energii i surowców będzie stanowił coraz istotniejszą część naszych wydatków w gospodarstwach domowych i firmach. Wszyscy odczuwamy to już teraz, ale najbardziej jak zwykle najbiedniejsi. W dobie kryzysu także klasa średnia będzie się teraz uczyć oszczędności, bo każda zaoszczędzona megawatogodzina to strata Władimira Putina, zysk dla naszego portfela i większe bezpieczeństwo dostaw dzięki mniejszemu obciążeniu systemu elektroenergetycznego.