Eksperci wieszczą szybkie załamanie rynków i potężny kryzys
Postanowiłem ostatnio podszkolić się nieco z ekonomii. Poczytać o inflacji, wzroście gospodarczym, stopach procentowych, prognozach dla Polski i świata… Koszmarna to lektura, większość ekspertów wieszczy bowiem szybkie załamanie rynków i potężny kryzys.
Wielu robi tak od lat i mimo że ich kasandryczne wizje nie chcą się sprawdzić, wciąż liczą na dzień, w którym będą mogli wykrzyknąć: „A nie mówiłem?!”. Pozostaje pytanie, czy nadejście owego dnia będzie dowodem na ich przenikliwość, czy też raczej przypadkiem, który w końcu się musi trafić. Zgodnie z prawem Murphy’ego: jeśli w jakimś działaniu istnieje scenariusz, który zakłada możliwość katastrofy, to prędzej czy później ta katastrofa nastąpi.
Mam wrażenie, że współczesne społeczeństwa są zdecydowanie nastawione na poszukiwanie urojonych nieszczęść. Być może nawet nie jest to jakaś specjalna cecha dzisiejszych czasów, może zawsze tak było i będzie. Przecież nie bez przyczyny najbardziej ekscytują nas informacje złe i bardzo złe, a najlepiej bawimy się (statystycznie) na kryminałach i thrillerach, ewentualnie oglądając tasiemcowe seriale, których bohaterowie niemal w każdym odcinku mierzą się z ekstremalnymi problemami, jakie w realu rzadko się zdarzają.
Widać jednak taka jest nasza natura. Wolimy się zamartwiać sprawami, które raczej nigdy nas nie dotkną, niż myśleć o kwestiach rzeczywiście ważnych, na które nie mamy jednak osobiście wielkiego wpływu.
A przecież jeśli ludzkość nie poradzi sobie z przeludnieniem, rabunkową eksploatacją złóż naturalnych i znikającymi zasobami wody pitnej, cała reszta i tak się zawali. Zaś kredyt i inflacja staną się mniejszym kłopotem niż brak wody (nie tylko ciepłej) w kranie.