Ekshumując ciocię, przeżyły horror
Pani Katarzyna postanowiła ekshumować zmarłą 31 lat temu ciocię do grobu zmarłej 30 lat temu mamy, bo panie były sobie bardzo bliskie.
Dzięki takiej decyzji będzie płacić tylko za jeden plac i wymieni jeden pomnik. Kwiaty też będzie kupowała na jeden grób, a nie jak to było dotychczas na dwa.
Kiedyś będzie mniej subiekcji i mniej wydatków, ale pani Katarzyna opłacając czynności związane z ekshumacją, zapłaciła 1085 zł w kancelarii cmentarza komunalnego na Zarzewie oraz 2400 zł w firmie pogrzebowej wykonującej ekshumację.
Pani Katarzyna, mieszkanka Kozin, 13 grudnia na cmentarzu komunalnym na Zarzewie uczestniczyła w ekshumacji swojej cioci, która zmarła 31 lat temu. Chciała jej szczątki złożyć do grobu swojej mamy, którą pochowała 30 lat temu.
- Firma przeprowadziła ekshumację w taki sposób, żedo dziś nie śpię po nocach - opowiada pani Katarzyna. Wydobywanie ciała z grobu miało się zacząć wcześnie rano, ale osoby do niej wyznaczone spóźniły się.
- Gdy w końcu się pojawili na cmentarzu, ich praca wyglądała tak: pięć ruchów łopatą, a potem papieros wypalany przy grobie - opowiada kobieta. - O godz. 11.48 pracownicy dokopali się do trumny. Starszy walił narzędziami w deski tak, że znajdująca się w środku trumny woda wypchnęła fragmenty tkanin. Wówczas, jak mówi pani Katarzyna, pracownik krzyknął: „Pie..., nie robię”. Jak to jeb..., to nie chcę być przy tym”. Wyszedł z grobu, zostawiając ją i córkę z rozgrzebaną trumną...
Przyjechała kolejna ekipa, wydobywanie szczątków poszło sprawnie. Okazało się, że ciocia jest zmumifikowana (trzeba było szczątki przełożyć do dużej trumny), a jej czaszka jest w dwóch kawałkach.
- Zapewne rozłupał ją pracownik firmy, waląc w deski trumny - podejrzewa kobieta.
Pani Katarzyna jest oburzona zachowaniem pracowników firmy i brakiem reakcji kierownictwa. Gdyby wiedziała, że ekshumacja zostanie przeprowadzona z takim brakiem szacunku, to nigdy by jej nie zleciła.
- Nie kryli obrzydzenia, a o szczątkach mówili „to” - dodaje. - Ich brak profesjonalizmu spowodował, że oglądałam zmumifikowane szczątki, martwię się, że czaszka cioci została sprofanowana...
Wczoraj po naszym telefonie właściciel firmy zadzwonił do łodzianki z przeprosinami i informacją, że pracownicy zostali zwolnieni.
- Dla takich zachowań nie ma usprawiedliwienia - mówi Adam Maślakiewicz, współwłaściciel firmy. - Byłem w szoku, gdy usłyszałem o tym, co się stało. Pracownicy byli przeszkoleni, wcześniej wykonywali takie usługi.