Urszula Ludwiczak

Ekshumacje. Bolesne dążenie do prawdy

Związane z woj. podlaskim ofiary katastrofy smoleńskiej (od lewej): Krzysztof Putra, Justyna Moniuszko, Ryszard Kaczorowski oraz abp Miron. Fot. Archiwum Związane z woj. podlaskim ofiary katastrofy smoleńskiej (od lewej): Krzysztof Putra, Justyna Moniuszko, Ryszard Kaczorowski oraz abp Miron.
Urszula Ludwiczak

Rozpoczęły się ekshumacje ciał ofiar katastrofy samolotu rządowego pod Smoleńskiem. Mają dać odpowiedź na wiele trudnych pytań.

Trzeba zamknąć ten temat - nie ma wątpliwości Sebastian Putra, syn Krzysztofa Putry, wicemarszałka Senatu, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Jest za ekshumacją. Ma nadzieję, że wyjaśni ona wszelkie wątpliwości. Bo te są nie od dziś. I rodzina marszałka ekshumacji chciała od dawna.

Ekshumacji chciał też nieżyjący już ojciec Justyny Moniuszko z Białegostoku, stweardesy z Topolewa.

- Spełnia się teraz jego wola - mówi Danuta Moniuszko, mama Justyny. I zaznacza: - To będzie bardzo trudne, ale tyle już przeszliśmy, trzeba przejść i to. I tak nie mamy wyboru, to inna sprawa. Ale może i człowiek uspokoi się w końcu.

Wiele emocji budzi zaplanowana ekshumacja arb. Mirona. Cerkiew jest temu zdecydowanie przeciwna, takie działanie uważa za profanację. Rodzina arcybiskupa unika mediów.

Nie będzie natomiast ponownej ekshumacji ciała byłego prezydenta RP na uchodźctwie Ryszarda Kaczorowskiego. Ta procedura odbyła się już bowiem cztery lata temu. Okazało się, że ciało Ryszarda Kaczorowskiego zostało pomylone z ciałem Tadeusza Lutoborskiego, byłego prezesa Warszawskiej Rodziny Katyńskiej.

Będą otwierać 83 groby

Decyzję o ekshumacjach ciał ofiar katastrofy smoleńskiej podjęła prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Krajowa. Do końca tego roku śledczy planują otwarcie łącznie 10 grobów, kolejne wydobyte zostaną w przyszłym roku. W sumie - 83. Ekshumacje nie będą dotyczyć bowiem ofiar, których ciała skremowano i tych, które już były ekshumowane.

Jak zaznacza Marek Pasionek, zastępca prokuratora generalnego, przeprowadzenie ekshumacji, choć bolesne dla rodzin, jest jednak „konieczne z punktu widzenia dążenia do prawdy”. I dodaje, że obowiązkiem śledczych jest sięgnięcie po wszystkie możliwe środki dowodowe, a ciała ofiar są właściwie jedynym dowodem rzeczowym, do których mają w tej chwili dostęp. Pasionek powołuje się na artykuł 209 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że „jeżeli zachodzi podejrzenie przestępnego spowodowania śmierci, przeprowadza się oględziny i otwarcie zwłok”. A w związku z tym, że te czynności nie zostały w sposób właściwy wykonane po katastrofie, konieczna jest teraz ekshumacja.

Prokuratura nie ujawnia listy i kolejności prac ekshumacyjnych. W otwarciu grobów ofiar katastrofy smoleńskiej, tak jak we wszystkich ekshumacjach, uczestniczyć mają: właściwy powiatowy inspektor sanitarny, przedstawiciel zarządu cmentarza, prokurator i technik kryminalistyki. Przy wyjęciu trumny mogą być obecni członkowie rodzin.

Pierwsze ekshumacje - pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich - odbyły się w miniony poniedziałek. Pobrano próbki do badań toksykologicznych, genetycznych, fizykochemicznych i histopatologicznych. Jak zapowiada prokuratura, będą one miały istotne znaczenie dla określenia obrażeń ofiar i przyczyny ich śmierci, a także dla zrekonstruowania przebiegu katastrofy samolotu w dniu 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem.

Ponowny pogrzeb prezydenckiej pary, a także wstępne wyniki badań mają być znane w piątek. Pierwsze nieoficjalne wyniki potwierdziły już, że na Wawelu pochowany jest prezydent Kaczyński.

Trzeba zamknąć ten temat

Kiedy odbędą się ekshumacje pochodzących z Podlasia ofiar katastrofy, na razie nie wiadomo. Rodziny nie mają takich informacji. Podobnie jak białostocka inspekcja sanitarna.

- Moim zdaniem, te ekshumacje, które odbędą się teraz, są wykonywane o 6 lat za późno - mówi Sebastian Putra, syn marszałka. - Ale lepiej późno, niż później, jak byłoby jeszcze gorzej.

Sebastian Putra był w Moskwie przy identyfikacji ciał. Bez trudu rozpoznał ojca. Ale nie był przy składaniu ciała do trumny. - Powiedziano nam wtedy, że jeśli ciało jest dobrze zachowane, będzie ubrane w garnitur - wspomina Sebastian Putra. - Wierzyliśmy, że tak będzie. Że tata będzie w garniturze. Ale potem, gdy oglądałem zdjęcia w prokuraturze, okazało się, że ciało było w czarnym worku, a garnitur leżał na trumnie. Nie wiemy, czy to na pewno ciało taty było w worku. Dlatego nie mam pewności, że chodzimy na grób taty. Mama od dawna miała wątpliwości. Już dawno wystosowaliśmy wniosek o ekshumację.

Jak mówi Sebastian Putra, tych wątpliwości by nie było, gdyby była pewność, że ciała do trumny składano rzetelnie.

- Ale nie ma żadnych zdjęć, ani nagrań z tej czynności - zaznacza. - Ja nie wierzę w zamach w Smoleńsku, ale w nierzetelność rosyjskich służb - już tak. Teraz jedyne, co możemy zrobić, to przeprowadzić ekshumacje. Im szybciej, tym lepiej. Zdaję sobie z tego sprawę, że dla wszystkich to będzie bardzo trudne, logistycznie również, ale czas wreszcie to zakończyć.

Jak mówi Putra, wątpliwości, czy rodzina chodzi na grób ojca, nasiliły się po dokonanych już kilka lat temu ekshumacjach. Wtedy okazało się, że ciała sześciu ofiar zostały pochowane w niewłaściwych grobach.

- Trzeba zrozumieć te rodziny, które chcą ekshumacji - mówi Putra. - Może okazać się, że w grobie leży nie ta osoba.

Zaplanowane ekshumacje to bardzo trudny temat dla matki Justyny Moniuszko. Nie chce o tym za wiele mówić.

Pani Danuta też była w Moskwie. Identyfikowała zwłoki córki. Procedura poszła gładko, bo ciało nie było uszkodzone.

- Niby jak chowaliśmy, byliśmy pewni, że to Justyna, ale jak potem zaczęły się te ekshumacje, włos jeżył się na głowie - przyznaje pani Danuta. - Chyba każdy zaczął nabierać wątpliwości. Bo przecież nie byliśmy przy zamykaniu trumny, nie pozwolono nam. A ta pewność jest bardzo ważna. Mamy nadzieję, że to jest Justyna.

Część rodzin jest przeciwna

Problemów nie było też z identyfikacją ciała arcybiskupa Mirona. Było w o wiele lepszym stanie niż większości pozostałych ofiar. Zostało szybko zidentyfikowane. Tylna część czaszki została zgnieciona, tak samo jak klatka piersiowa w miejscu, gdzie każdy prawosławny biskup nosi swój symbol - panagiję. Twarz była lekko przybrudzona, zarost osmalony.

Od początku ustami swoich kapłanów Kościół prawosławny w Polsce mówił, że ekshumacja władyki Mirona będzie uznana za profanację. Eugeniusz Czykwin, szef „Przeglądu Prawosławnego” i były poseł dodaje, że w tej sprawie rozmawiał z metropolitą Sawą. - Metropolita powiedział, że Cerkiew nie zgadza się na ekshumację swojego biskupa i jest temu zdecydowanie przeciwna - zaznacza.

Ale synod biskupów nie wystosował w tej sprawie żadnego listu otwartego.

- Państwo jest tu stroną silniejszą. Jak zechcą, tak, niestety, zrobią. Przecież nie do wyobrażenia raczej jest, żeby mnisi w Supraślu bronili dostępu do krypty przed policją i Żandarmerią Wojskową - mówi nam anonimowo jeden z działaczy prawosławnych. - Według mojej wiedzy dojdzie, jeśli już nie doszło, do jakichś mniej lub bardziej sformalizowanych rozmów biskupów z prokuratorami. Kompromis jest możliwy.

Barbara, siostra abp Mirona, unika dziennikarzy. Jak ostatnio napisał tygodnik „Wprost”, monastyr w Supraślu ma już jednak pismo z Prokuratury Krajowej z datą ekshumacji ciała arcybiskupa. Prawdopodobnie może to nastąpić w przyszłym roku - ze względu na kalendarz świąteczny: 28 listopada prawosławni rozpoczynają post Filipowy przed świętami Bożego Narodzenia, które są 7 i 8 stycznia. Raczej nikt nie zechce w tym czasie zakłócić relacji z prawosławnymi na Podlasiu.

Nie tylko Cerkiew jest przeciwna ekshumacji. Na takie działania nie zgadzają się też rodziny 17 ofiar katastrofy, które określiły decyzję o ekshumacji jako „barbarzyńską” i niepotrzebną. Poprosiły o wsparcie przedstawicieli Kościoła Katolickiego.

Kilka dni temu rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, ks. Paweł Rytel-Andrianik, wydał oficjalne stanowisko w tej sprawie.

- Zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego, ciała zmarłych powinny być traktowane z szacunkiem i miłością wypływającą z wiary i nadziei zmartwychwstania - zaznacza ks. Rytel-Andrianik. - Wyjaśnienie przyczyn katastrofy od początku budzi liczne kontrowersje o charakterze prawnym, politycznym i społecznym. W tym kontekście zadaniem Kościoła jest przypomnienie o potrzebie dążenia do prawdy i sprawiedliwości, z czego wynika moralny sprzeciw nie tylko wobec prób wykorzystywania katastrofy smoleńskiej dla celów politycznych, lecz także jej marginalizowania czy bagatelizowania oraz ewentualnego unikania odpowiedzialności przez winnych tej tragedii. Współczujemy wszystkim rodzinom, które straciły swoich bliskich pod Smoleńskiem i dla których ekshumacja jest doświadczeniem traumatycznym i nie do przyjęcia. Ich głos powinien być wzięty pod uwagę.

Jak zaznacza ks. Paweł Rytel-Andrianik, jedyną przyczyną, dla której ekshumacja ciał ofiar katastrofy smoleńskiej byłaby moralnie usprawiedliwiona, może być wyraźna i obiektywna potrzeba wynikająca z dążenia do poznania prawdy, przy jednoczesnym braku możliwości zastąpienia tej czynności innymi środkami dowodowymi. - Trzeba też przypomnieć, iż bezpośrednio po katastrofie nie przeprowadzono w Polsce sekcji zwłok żadnej z ofiar, a przeprowadzone do tej pory ekshumacje wykazały nieprawidłowości dotyczące pochówku kilku ciał - dodaje.

Pochowany dwa razy

W 2012 r. , gdy prokuratorzy wojskowi wykryli błędy w rosyjskiej dokumentacji medycznej, dokonano kilku ekshumacji. Wtedy okazało się m.in. że ciało Ryszarda Kaczorowskiego zostało pomylone z ciałem Tadeusza Lutoborskiego.

Przyczyną była błędna identyfikacja na miejscu katastrofy. Polscy dyplomaci w zwłokach Lutoborskiego rozpoznali wówczas prezydenta Kaczorowskiego. Rosyjscy naukowcy, badający DNA ofiar, nie dysponowali żadnym materiałem porównawczym. Ponieważ jednak rozpoznanie potwierdziło kilka osób, uznano je za pewne. 19 kwietnia 2010 osoba mająca być Ryszardem Kaczorowskim została pochowana z honorami w Panteonie Wielkich Polaków warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej. Gdy ekshumacja i badania potwierdziły błąd, 3 listopada 2012 w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie odbyły się ponowne uroczystości pogrzebowe byłego prezydenta.

Urszula Ludwiczak

Z Gazetą Współczesną i Kurierem Porannym związana jestem od ponad 20 lat. Początkowo jako dziennikarz, głównie od tematów związanych ze zdrowiem i ekologią, od kilku lat pracuję jako wydawca obu dzienników. 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.