Ekologicznych ubywa
Coraz mniej jest gospodarstw produkujących w zgodzie z naturą, choć przybywa klientów kupujących żywność eko. Rolnicy mówią, że to przez dopłaty.
- Zmniejszenie liczby gospodarstw ekologicznych, to efekt zmian w dopłatach i w związku z tym spadku opłacalności produkcji - uważa Piotr Jarecki, prowadzący w bydgoskim Fordonie gospodarstwo Malinowy Chruśniak oraz współorganizator Frymarku - jarmarku, na którym sprzedawana jest m.in. żywność ekologiczna.
O wiele mniej gospodarstw
Pod koniec minionego roku produkcją ekologiczną zajmowano się w 363 kujawsko-pomorskich gospodarstwach, dwa lata wcześniej było ich w tym województwie 415 - wynika z danych Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Z kolei w woj. pomorskim ten spadek był jeszcze bardziej widoczny - 893 gospodarstwa pod koniec 2013 roku, a dwa lata później 737.
- Główną przyczyną spadku są ograniczenia w dostępie do dotacji unijnych dla rolnictwa ekologicznego - uważa Agnieszka Dobosz-Idzik z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
- Z systemu dopłat do ekologii wypadli ci, którzy mają pastwiska i użytki zielone, ale nie utrzymują zwierząt i nie produkują żywności na rynek - wyjaśnia Mieczysław Babalski, przewodniczący Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Producentów Ekologicznych EKOŁAN.
Przetwórni coraz więcej
Mieczysław Babalski prowadzi w Pokrzydowie (koło Brodnicy) nie tylko rodzinne gospodarstwo ekologiczne, ale i małą przetwórnię, w której powstaje m.in. makaron i mąka.
- Zapotrzebowanie na ekologiczne towary ciągle rośnie - twierdzi Babalski.
I właśnie z tego powodu przybywa przetwórni ekologicznych (przetwórstwa oraz produkcji pasz lub drożdży). W woj. kujawsko-pomorskim pod koniec 2013 roku było ich piętnaście, dwa lata później - dwadzieścia. W woj. pomorskim liczba ta wzrosła z siedemnastu aż do trzydziestu dwóch.
Często prowadzą je sami rolnicy. - Bo widzą, że popyt na żywność ekologiczną rośnie, także taką przetworzoną przez gospodarzy - dodaje Piotr Jarecki, który w rodzinnym gospodarstwie produkuje m.in. kozie sery. - Konsumenci chętniej kupują żywność od takich osób.
Ważne jest i to, że rolnicy więcej mogą zarobić na towarach przetworzonych niż na surowcach. - Jeśli prawo dotyczące sprzedaży bezpośredniej będzie wreszcie rozsądniejsze, to jeszcze więcej osób zechce przetwarzać surowce ekologiczne - uważa rolnik z pow. świeckiego, który przyznaje, że niektóre towary sprzedaje w szarej strefie. - Bo prawo, traktujące nas tak jak duże firmy, jest nieżyciowe.
Rolników nie zabraknie
Ci, którzy nadal prowadzą ekologiczne gospodarstwa, twierdzą, że dopłaty są bardzo ważne, bo to produkcja bardzo czasochłonna, a plon uzyskuje się mniejszy. - Nie można jednak być rolnikiem ekologicznym tylko dla samych dopłat - uważa Babalski. - Dlatego to, że ostatnio ubyło takich gospodarstw, nie powinno martwić konsumentów. Zostali ci, którzy rzeczywiście chcą produkować żywność na rynek.
- Coraz więcej osób chce kupować żywność ekologiczną - twierdzi Jarecki. - Kiedyś byli to głównie rodzice małych dzieci i osoby starsze. Dziś to także wielu bardzo młodych ludzi. Świadomych.