Ekologia po polsku: zwykłe foliówki droższe nawet cztery razy
Do listy tegorocznych podwyżek trzeba też doliczyć drożejące- i to znacznie - torebki foliowe. Ponoć chodzi o ekologię, ale niektórym też o zysk...
Miało być tak pięknie: bez torebek foliowych fruwających po ulicach, wysypujących się z koszy na śmieci lub „zdobiących” okoliczne drzewa. Taki plan dziesięć lat temu narodził się w Łodzi, ale nigdy nie wszedł w życie. Rok 2018 ma przynieść kolejną foliówkową rewolucję: skoro nie dało się po dobroci, to będzie prowadzona z pozycji siły. Siły pieniędzy, a konkretnie mocą opłaty recyklingowej, która została wprowadzona na początku tego roku. Wygląda jednak na to, że w części sklepów, co prawda, ceny za podstawowe reklamówki wzrosły, ale opłata recyklingowa odprowadzana przez handlowców nie będzie. A wszystko przez dwa tajemnicze mikrometry.
Zasady - przynajmniej teoretycznie - są proste, a na cenzurowanym są foliówki o grubości od 15 do 50 mikrometrów, czyli zwykłe reklamówki oferowane w naszych sklepach. Od stycznia są one obłożone tzw. opłatą recyklingową, która może wynieść od 20 groszy do złotówki. Plus VAT. W Ministerstwie Środowiska już policzyli wpływy z nowej daniny, choć urzędnicy odżegnują się od określania jej mianem podatku. W pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów budżet ma otrzymać nawet 1,1 mld zł.
- W Polsce każdy mieszkaniec zużywa rocznie, według szacunków, około 250-300 toreb foliowych różnego rodzaju - podkreśla Sławomir Mazurek, wiceminister środowiska. - Cykl życia takiej torby jest niezwykle krótki i wynosi z reguły kilkanaście minut, czyli tyle, ile trwa pokonanie drogi z zakupami ze sklepu do domu. Następnie torby foliowe stają się odpadem, który zanieczyszcza środowisko. Odpad ten niezwykle trudno usunąć ze środowiska.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień