Dzięki Falubazowi mógł jeździć po świecie. Ale najmilej wspomina ludzi, z którymi pracował.
Pracę w Falubazie rozpoczął w 1961 r. jako... niedokończony jeszcze inżynier mechanik, wyższą uczelnię skończył parę lat później. Studia w NRD pozwoliły mu zdobyć praktykę zawodową i lepiej poznać język niemiecki. - Do pracy przyjmował mnie dyrektor Ławeczko – legenda Zgrzeblarek - opowiada Ryszard Skowroński. - A propos nazwy Falubaz – nadało ją Zjednoczenie Przemysłu Maszyn Włókienniczych, kiedy wprowadzano masowo teleksy i to był ten adres teleksowy. Wspomnę jeszcze, że po węgiersku – a tam też sprzedawaliśmy - „faluba” oznacza „we wsi”, co u Węgrów wywoływało lekkie rozbawienie.
Pracę rozpoczął jako konstruktor pomocy warsztatowych, czyli przyrządów i narzędzi, pod okiem szefa inż. Stonawskiego.
- Suwak logarytmiczny i tablice logarytmiczne – o komputerach, a nawet kalkulatorkach się nikomu nie śniło – to były środki do obliczania kół zębatych i narzędzi do nich, a pan Stonawski był w tym mistrzem. I wspaniałym człowiekiem - podkreśla R. Skowroński. - Była z nas całkiem dobra ekipa razem z Józefem Bąkowskim, Zbigniewem Lipchenem i innymi, nie sposób wszystkich wymienić z nazwiska.
Po jakimś czasie ściągnął go do siebie Główny Konstruktor inż. Tadeusz Piątek do konstrukcji maszyn włókienniczych.
R. Skowroński przyznaje, że wciągnął się w problematykę technologii włókienniczej i to połączenie z mechaniką było fascynujące. - Falubaz miał szczęście do dobrych dyrektorów i konstruktorów - zauważa R. Skowroński i wymienia nazwiska: - Jan Waszkowski, Tadeusz Piątek, Rajmund Gro-chowiak, Włodzimierz Dorsz to i konstruktorzy, i dyrektorzy techniczni na przemian. Wymienia jeszcze dyrektorów: Leszka Naua, Aleksandra Tworowskiego i Czesława Sowę oraz podporę tej dyrekcji sekretarkę Zosię Skotarczak.
- Była też znaczna grupa znakomitych technologów i pracowników produkcji. Wymienię tutaj szefa produkcji Jana Kalitkę, braci Roszkowskich, majstrów jak Karol Lorenz albo Gutsche (nie pamiętam imienia), który szefował kobiecej załodze na polu pokrywek. Pamiętam wspaniałych odlewników pod wodzą pana Mar-kwitza oraz specjalistów od obróbki blach i spawalnictwa (oddział na Jana z Kolna). To oni stanowili podstawy dla realizacji twórczości konstruktorów jak wspomniani dyrektorzy/konstruktorzy, Ryszard Lipiec, Kazimierz Stawkowski, Antoni Głowienka, Fred Strutyński, Jerzy Kwiatkowski i Władysław Wogralik (elektrycy), Z. Kiciński i wielu, wielu innych... Wspomnę jeszcze „szarą myszkę” pana Zawadzkiego, który pilnował produkcji i zakładu przez wiele lat. I montera J. Jastrzębskiego...
Falubaz zatrudniał rodziny, poznawały się w nim przyszłe małżeństwa (Osadnikowie, Misiowie, Waszkowscy, bracia Roszkowscy, Martyniukowie (ojciec i synowie). - Dodatkową więź z zakładem tworzyło własne przedszkole, ośrodki wczasowe, ambulatorium (z Verą Kwiatkowską), ale już nadzwyczajny był zakład leczniczo-rehabilitacyjny przy Odlewni – dziecko dra Rafała Goińskiego - dodaje R. Skowroński.