Eisertowie i Schweikertowie, czyli historia wielkich fortun
Łodzianie znają historię rodzin Scheiblerów, Geyerów, Poznańskich czy Grohmanów. Wśród twórców przemysłowej potęgi miasta były też inne rody, które tu budowały potężne fabryki, zatrudniały setki robotników i zarabiały miliony. Jak choćby rodziny Eisertów i Schweikertów.
Rodzina Eisertów przybyła do Łodzi w pierwszej połowie XIX wieku. Przyjechali z Saksonii. Do Polski dotarli w 1826 roku. Osiedlili się najpierw w Pabianicach, ale szybko przenieśli do Łodzi. Johann Gottlob Eisert, jego żona Johana Christiana, ich dwie córki i urodzony w 1819 roku syn Johan Karl Gottlob zamieszkali w rozwijającej się Łodzi.
Głowa rodu, Johann Gottlob Eisert otworzył warsztat tkacki. Później rodzinny interes przejął syn - Johan Karl Gottlob Eisert. Założył rodzinę, a w 1845 roku na świat przyszedł jego syn Karl. To właśnie Karl Eisert rozwinął rodzinne przedsiębiorstwo.
Pomogło mu w tym małżeństwo z Christianą Pauliną Guse. Jak podaje w książce „Rody fabrykanckie” Leszek Skrzydło, jej ojciec był właścicielem kilku krosien. A żona wniosła w posagu do małżeństwa 500 rubli. Karlowi udało się zaś uzbierać około 1000 rubli. Te pieniądze postanowili zainwestować. W 1864 roku założył ręczną tkalnię wyrobów wełnianych. Mieściła się przy ulicy Piotrkowskiej 135. Wyposażona była w 14 krosien. Pracowało w niej 20 tkaczy.
Karl Eisert okazał się dobrym przedsiębiorcą. Wykorzystał sprzyjającą koniunkturę, głównie to, że skończył się kryzys bawełniany wywołany wojną secesyjną w Stanach Zjednoczonych i zaczął rozwijać firmę. Produkcja zwiększała się, a fabrykę trzeba było rozbudowywać. I jak zaznacza Leszek Skrzydło, Karla Eiserta stać było na wybudowanie pięknej rezydencji. Willa Eiserta stanęła na tej samej działce co jego tkalnia, przy ulicy Piotrkowskiej 135.
Karl Eisert miał czworo dzieci. Córki - Martę i Olgę oraz synów - Karola Rajmunda i Emila Alberta Marcina. Karl od początku przygotowywał swoich synów do przejęcia po nim rodzinnego biznesu. Naukom przyglądały się również jego córki, w którym zaszczepił przedsiębiorczość, którą później już jako dorosłe kobiety wykorzystały doskonale.
Marta była współwłaścicielką manufaktury „Gambe i Albrecht”, która mieściła się przy obecnej ulicy Żeromskiego. Zatrudniała około 500 robotników. Do Marty należał też dom przy ulicy Piotrkowskiej 194. Miała dwoje dzieci: Dorotę i Leona, który zginął w Katyniu.
Natomiast Olga po śmierci ojca (w 1890 roku) razem z braćmi prowadziła dalej rodzinną firmę.
Przedsiębiorca tkacki, właściciel ziemski
W tym czasie w tkalnii Eisertów przy ulicy Piotrkowskiej pracowało już 120 robotników, a rodzina otworzyła drugą tkalnię w Konstantynowie Łódzkim. Tam pracowało blisko 200 osób.
- Eisertowie mieli też udziały w Manufakturze Karolewskiej „Karol Kroening i S-ka” - napisał w swej książce Leszek Skrzydło. - Próbowali partycypować w budowie podłódzkich linii tramwajowych, starali się o koncesję na linię Łódź - Zgierz, Łódź - Pabianice, ale grupa Dzierżanowskiego w której działali, przegrała walkę o koncesję z grupą skupioną wokół Juliusza Kunitzera.
Karol Rajmund Eisert dorobił się milionowej fortuny
W 1907 roku zmarła Olga. Wtedy też rozeszły się drogi braci Karola Rajmunda i Emila. Karol, który miał średnie wykształcenie techniczne ożenił się córką Ludwika Geyera, Marią Heleną. Żona wniosła mu w posagu 40 tysięcy rubli.
W 1903 roku Karol Rajmund kupił upadłą firmę, która należała do Judela Bary, a mieściła się przy ulicy Karola (dziś Żwirki). Miał tez udziały w fabryce Józefa Johna i pabianickich zakładach Rudolfa Kindlera. Lokował róweniż pieniądze w nieruchomości. Między innymi w 1909 roku kupił majątek Gospodarz. Potem go podzielił i sprzedał. Trzy lata później stał się właścicielem majątków Dłutów i Rydzyn.
- W sąsiedztwie Dłutowa, w Hucie Dłutowskiej, nieduży folwark miała siostra Karola - Marta - pisze Leszek Skrzydło. - Była to posiadłość wybitnie rekreacyjna, z której bardzo chętnie korzystali członkowie bliższej i dalszej rodziny. Przed wojną często wakacje spędzali tam wnukowie Emila Eiserta - Jerzy i Jadwiga Grudzielscy.
Karol Rajmund Eisert był też znanym w Łodzi społecznikiem. Należał do założycieli szpitala dla nerwowo chorych w Kochanówce. Był kuratorem szpitala św. Aleksandra. Działał przy Domu Miłosierdzia Diakonis.
- Dom ten prowadził szpital przy ulicy Północnej - pisał Leszek Skrzydło. - Eisert ofiarował plac przy ulicy Tkackiej, na którym stanęła filia tego szpitala na 25 łóżek dla chorych psychicznie i epileptyków. Działał w zarządzie Łódzkiego Chrześcijańskiego Towarzystwa Dobroczynności, był honorowym radcą miejskim oraz konsulem honorowym Królestwa Danii w Łodzi.
W 1906 roku Karol Rajmund Eisert został wyłącznym właścicielem fabryki, która została po jego ojcu. Sam też prowadził zakład wyrobów bawełnianych przy ulicy Piotrkowskiej. Z czasem produkcję przeniósł do fabryki, którą kupił przy ulicy Karola 19 (dziś Żwirki). Prowadził też tkalnię w Konstantynowie. Przed wybuchem I wojny światowej jego majątek wyceniano na 2,5 miliona rubli.
Nieszczęśliwy mąż, miłośnik sztuki
Po zakończeniu wojny w 1920 roku założył spółkę. Karol Rajmund był jej głównym akcjonariuszem. Fabryka się rozrastała. Spółka zatrudniała już ponad 900 robotników, a wartość rocznej produkcji wynosiła 10 milionów złotych. Towary eksportowali między innymi do Egiptu i państw bałkańskich.
W czasie wojny Schweikertowie przyjęli volkslistę, produkowali sukno na mundury
W majątku w Dłutowie Karol hodował między innymi ryby. Zbudował tam też gorzelnię, młyn i tartak. Był akcjonariuszem spółki, która prowadziła rzeźnie w różnych polskich miastach. Ale Karol Rajmund był też wielkim miłośnikiem sztuki. W swej kolekcji miał obrazy Jana Matejki, Antona van Dycka. Ostatecznie swoje zbiory przekazał tworzącemu się w Łodzi Muzeum Sztuki.
Jak zauważał Leszek Skrzydło, nie układało się za to zupełnie życie prywatne Karola Rajmunda. Po czterech latach małżeństwa rozwiódł się z córką Ludwika Geyera. Rozwód ten wywołał wielką sensację w środowisku łódzkiej burżuazji. Takie sytuacje należały bowiem wtedy do rzadkości. Karol Rajmund i Maria Emilia rozwód wzięli w 1898 roku.
Eisert sześć lat później ożenił się z Marią Małgorzatą Feder. Miał z nią syna Harrego. Po jej śmierci w 1915 roku, Karol Eisert ożenił się po raz trzeci. Żoną Eiserta została Dunka, Ellen Christessen. Mieli dwóch synów - Torbena i Pawła. Ellen zginęła w wypadku w 1938 roku. Karol zmarł trzy lata później.
W czasie II wojny światowej Paweł Eisert był więźniem obozów koncentracyjnych. Po wyzwoleniu zamieszkał w okolicach Jeleniej Góry. Jego bracia (rodzony i przyrodni) wyjechali za granicę. Harry osiadł w Salzburgu, a Torben w Monachium. Fabryka Karola Rajmunda Eiserta została upaństwowiona. Stała się Zakładami Przemysłu Bawełnianego im. Norberta Barlickiego, „Norbelana”.
Producent wstążek i kotonowych pończoch
Emil Eisert radził sobie w biznesie równie dobrze jak jego brat Karol Rajmund . W 1907 roku zakupił od Rudolfa Kellera fabrykę wstążek, która mieściła się przy ulicy Długiej (dziś Gdańska). Wszedł też w spółkę ze Schweikertami. W Zduńskiej Woli założyli filię łódzkiej fabryki, którą nazwali „Tasiemka”.
- Główna fabryka mieściła się w Łodzi na rozległym terenie ograniczonym dzisiejszymi ulicami: Gdańską, Zieloną i Żeromskiego - podał Leszek Skrzydło. - Tu wznosiły się zabudowania fabryczne, były mieszkania dla pracowników, magazyn oraz pałacyk. Luksusowa willa została zbudowana jeszcze w 1890 roku dla Rudolfa Hellera według projektu Hilarego Majewskiego.
Żoną Emila została Jadwiga Neumann, córka przedsiębiorcy z Warszawy. Ślub wzięli w 1898 roku, gdy Emil miał 25 lat. Już po roku na świat przyszła ich córka Melania Jadwiga, a w 1901 roku syn Karol Hugon, który w rodzinie nazywany był Charlikiem.
Nieżyjącemu już Leszkowi Skrzydło udało się przed laty dotrzeć do wnuczki Emila Eiserta, a córki Melanii, Jadwigi Bieleszowej. - Dziadkowie do wybuchu I wojny światowej mieszkali w pałacyku przy ulicy Gdańskiej 47 - wspominała Jadwiga Bieleszowa. - Lato 1914 roku spędzali jak zwykle w Ostendzie. Do kraju wrócili okrężną drogą przez Rygę, ale nie do Łodzi, tylko do Warszawy. Zamieszkali w willi hrabiego Zamoyskiego. Kupili w tym czasie parcele w Konstancinie, gdzie stanęła piękna willa „Pallas Athene”. Tam spędziłam lata dzieciństwa.
Tymczasem już po zakończeniu I wojny światowej, w 1919 roku na rodzinę Emila Eiserta spadło wielkie nieszczęście. Nagle, na atak serca zmarł jego syn Charlik. Miał zaledwie 18 lat i właśnie zdawał egzamin maturalny w gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie.
Po I wojnie światowej Eisert dalej prowadził swoją łódzką fabrykę koronek, wstążek i kotonowych pończoch. W 1922 roku przekształcono ją w spółkę Zakłady Przemysłowe Emil Eisert i b-cia Schweikert Spółka Akcyjna w Łodzi. Interesy sprawiały, że Emil musiał często opuszczać rodzinę w Warszawę i przyjeżdżać do swej łódzkiej fabryki. To było prawdopodobnie powodem jego rozwodu z żoną Jadwigą. Ale może przyczyną był jej charakter?
- My dzieci byłyśmy pod jej presją - opowiadała po latach Jadwiga Bieleszowa wnuczka Jadwigi Eisert. - Również moja mama, osoba przecież dorosła, nie odważyłaby się nigdy wyrazić zdania niezgodnego ze stanowiskiem swojej matki. A jednocześnie była to osoba delikatna, uprzejma, ale stanowcza, pełna wdzięku, ale niesłychanie władcza, podporządkowująca sobie wszystkich i wszystko.
Emil i Jadwiga rozwód wzięli w 1926 roku. - Dziadek mimo rozwodu nie zapomniał jednak o nas: o wnukach i córce Melanii - opowiadała Jadwiga Bieleszowa. - Przy każdej wizycie w Warszawie zapraszał nas do Hotelu Europejskiego na obiad. Podawano tam zupę rakową, kurczęta i lody. Kiedy w latach 1937 - 1938 nasza sytuacja materialna pogorszyła się znacznie - dziadek pomógł mojej matce w ustabilizowaniu na nowo swoje egzystencji. Kupił i wyposażył bardzo elegancki sklep w domu Wedla przy ulicy Puławskiej, zaopatrując w towar ze swojej fabryki. Wspomagał też nas i sklep finansowo. Sklep był podstawą naszej egzystencji jeszcze podczas okupacji.
Po rozwodzie Emil nie był długo sam. Ożenił się z Laurą z Federów, wdową po Leopoldzie Kindermanie. Zamieszkali w pałacyku przy ulicy Gdańskiej. Zmarł 24 września 1939 roku. Podczas wojny jego wnuki - Jerzy i Jadwiga - działały w Armii Krajowej, walczyły też w Powstaniu Warszawskim.
Losy fabrykantów przeplatały się
Po wojnie fabrykę Emila Eiserta upaństwowiono. Stały się Zakładami Przemysłu Pasmanteryjnego im. S. Lenartowskiego.
Z rodziną Eisertów związana jest rodzina Schweikertów. Pochodzili z Wirtembergii. W okolice Łodzi przybyli, gdy jeszcze nikt nie pomyślał, że miasto to stanie się przemysłową potęgą. Pojawili się tu na przełomie XVIII i XIX wieku. Osiedlili się w Starowej Górze koło Rzgowa.
Najstarszy z nich Jan Jakub był kowalem. W 1837 roku urodził się mu syn, któremu dał na imię Fryderyk Wilhelm. Fryderyk nie chciał tak jak ojciec podkuwać koni. Wyjechał do Pabianic, nauczył się obsługiwać krosno. Po upadku Powstania Styczniowego, w 1865 roku przyjechał do Łodzi. Postanowił tu otworzyć tkalnię.
Swą siedzibę miała przy ulicy Piotrkowskiej 147. Na początku była małą fabryczką. Wyposażył ją w dziewięć ręcznych krosien, pracowało przy nich dziewięciu robotników. Wartość rocznej produkcji wynosiła około ośmiu tysięcy rubli. Już po dziesięciu latach, w 1875 roku, zakupił działkę przy ówczesnej ulicy Głównej 19. Tam wybudował nową fabrykę. Produkował w niej chusty, koce, tkaniny wełniane. Nie były to dalej duże zakłady, bo zatrudniały 24 osoby, a wartość rocznej produkcji wynosiła 25 tysięcy rubli.
Żoną Fryderyka Wilhelma została Amalia Hampel. Mieli trzech synów - Oskara, Roberta i Ludwika. Jako pierwszy w fabryce zaczął pracować najstarszy z nich Oskar. Tymczasem fabryka rozwijała się. Została wyposażona w maszynę parową, wzrastał dochód. W rodzinny interes zaczęli się włączać młodsi bracia Oskara. W 1890 roku Schweikertowie kupili plac przy ulicy Wólczańskiej 215. I tu zbudowali nową fabrykę. Była nowoczesnym przedsiębiorstwem. Jak podaje w swej książce Leszek Skrzydło, składała się na nią przędzalnia, tkalnia mechaniczna. Wyposażono ją w dwie maszyny parowe. Fabryka zatrudniała 450 robotników.
- Nie licząc tkaczy - chałupników, który fabryka dawała przędzę do przerobu - zauważał Leszek Skrzydło.
W 1899 roku do życia powołano spółkę - Towarzystwo Akcyjne Wyrobów Wełnianych Fryderyka Wilhelma Schweikerta. Prezesem zarządu został Robert, dyrektorem handlowym - Ludwik, a dyrektorem technicznym - Oskar. Przy czym nad całością czuwał senior rodu. Fryderyk Wilhelm zachował dla siebie około 98 procent akcji spółki. Zmarł w 1902 roku.
Na czele rodzinnej spółki stanął Robert. Urodził się w 1865 roku. Nie zdobył wyższego wykształcenia jak jego dwaj bracia. Jak podaje Leszek Skrzydło, naukę w Wyższej Szkole Rzemieślniczej przerwał w czwartej klasie. Jego żoną została Emma Bennich, córka łódzkiego przemysłowca. Choć nie miał wyższego wykształcenia był dobrym fachowcem i miał głowę do interesów. Już na początku XX wieku wpisał się na listę łódzkich milionerów. Posiadał między innymi udziały w firmie Józefa Johna, Karola Bennicha, a także w Towarzystwie Łódzkich Kolei Wąskotorowych. Jak już wspominaliśmy, wszedł też w spółkę w Emilem Eisertem. Prowadzili fabrykę wstążek i koronek.
Jeszcze przed I wojną światową, w 1913 roku, Karol i Emma Schweikertowie zamieszkali w pięknym pałacu przy ulicy Piotrkowskiej 262/264. Dziś mieści się w nim Instytut Europejski. To jeden z najpiękniejszych łódzkich pałaców.
Ale Schweikertrowie choć wiele lat mieszkali w Łodzi nie zapominali o swoich niemieckich korzeniach.
- Kiedy w 1906 roku przemysłowcy pochodzenia niemieckiego powołali do życia Towarzystwo Pomocy Niemieckim Obywatelom w Łodzi, we władzach, jak i wśród opiekunów znaleźli się bracia Schweikertowie - napisał Leszek Skrzydło. - Towarzystwo wysuwało hasła wychowania w duchu narodowym.
Niemieckie korzenie i zaginięcie w Rosji
Tymczasem ich fabryka rosła w siłę. Tuż przed wybuchem I wojny światowej wartość jej rocznej produkcji wynosiła ponad pięć milionów rubli. Schweikertowie nie unikali działalności charytatywnej. Wzięli między innymi udział w zorganizowanej w 1916 roku przez Radę Główną Opiekuńczą akcji „Ratujcie dzieci”. By zdobyć pieniądze na ten cel organizowano zbiórki, imprezy charytatywne. Między innymi przy ulicy Piotrkowskiej 104 otwarto wystawę na której pokazywano obrazy znajdujące się w kolekcji łódzkiej burżuazji. W skład komitetu organizacyjnego wszedł też Oskar Schweikert.
W 1916 roku podczas działań wojennych na terenie Rosji zaginął Ludwik Schweikert. Był on dwa lata starszy od Roberta.mUkończył Wydział Chemiczno- Techniczny Politechniki w Zurychu. Przez kilka lat pracował jako kolorysta w zakładach Krusche i Endera. W 1889 roku założył w Pabianicach zakłady chemiczne. Robert Schweikert zmarł w 1931 roku. Piękny pałac odziedziczyły jego dzieci: Łucja Eisenbraun, Małgorzata Cattiene i Robert Alfons Schweikert.
W trakcie II wojny światowej Schweikertowie przyjęli volkslistę. Ich fabryka produkowała głównie sukna z których szyto potem mundury dla żołnierzy Wermachtu. Przed zajęciem Łodzi przez Armię Czerwoną udało im się opuścić miasto. Ich fabryka, jako poniemieckie mienie, została upaństwowiona w pierwszej kolejności. Jak zaznacza Leszek Skrzydło nie zmienił się początkowo profil jej produkcji.
- Głównym towarem, który opuszczał mury fabryki przy ulicy Wólczańskiej, było nadal sukno na mundury wojskowe, teraz dla armii polskiej i radzieckiej - wyjaśniał Leszek Skrzydło.
Fabryka Schweikertów zmieniła też nazwę. Została Zakładami Przemysłu Wełnianego nr 1 w Łodzi. W 1948 roku stała się zaś Zakładami Przemysłu Wełnianego im. Ludwika Waryńskiego. W 1966 roku do tej nazwy dodano człon „Lodex”. Dziś tereny dawnej fabryki Schweikerta stanowią część campusu Politechniki Łódzkiej.