Edward Stachura: poeta, wędrowiec. I dobry starszy brat [rozmowa, zdjęcia]
Rozmowa z Elianą Skórzyńską, siostrą Edwarda Stachury o rodzinnym domu i bracie poecie.
- Jak pani przyjęła wiadomość, że aleksandrowski samorząd ogłosił obecny rok Rokiem Edwarda Stachury?
- Bardzo mnie to poruszyło i wzruszyło. Bywam od czasu do czasu na Kujawach, w naszym rodzinnym domu w Ła-zieńcu koło Aleksandrowa Kujawskiego i wiem, że pamięć o moim bracie Edwardzie jest tu żywa. Ale to, w jaki sposób obchodzi się tu osiemdziesiątą rocznicę jego urodzin, szczególnie mnie porusza. Ożywia też wspomnienia.
- Rozmawiamy w państwa rodzinnym domu w Łazieńcu, gdzie czas jakby się zatrzymał...
- Nie zmieniliśmy wyposażenia od śmierci mamy, która najdłużej z nas mieszkała w Łazieńcu. Ojciec zmarł wcześniej, potem odszedł Edward. Brat Jan i ja wyprowadziliśmy z Kujaw. Ale dom rodzinny został. Korzystamy z niego czasem: ja, brat, brata-nek i bratanica. Są tu wciąż te same meble, naczynia, drobiazgi, kapy na łóżkach, obrusy, a nawet bielizna ułożona w szafie tak, jak zastawiła ją mama. To dla mnie miejsce sentymentalne. Lubię tu przyjeżdżać, choć dom jest mały i dość prymitywny, bez łazienki, z toaletą na zewnątrz.
- Pani rodzina zamieszkała tu w 1948 roku po pobycie we Francji. Jak Pani tamten czas pamięta?
- Rodzice byli polskimi emigrantami, bardzo tęsknili do Polski. Gdy przyjechaliśmy na Kujawy, Edward miał wtedy jedenaście lat, ja trochę mniej. Mama przywiozła ze sobą wiele urządzeń elektrycznych, a tu jeszcze bardzo długo nie było prądu. Do matury uczyłam się przy lampie naftowej.
- Ze zdjęć na ścianach spogląda na nas Edward Stachura. Jakim był bratem?
- Dla mnie zawsze był dobrym starszym bratem. Opiekował się mną, bronił, pomagał w odrabianiu lekcji. Był zamknięty w sobie, żył w swoim świecie, umykał z domu na swoje wędrówki, ale też interesował się wieloma dziedzinami i miał rozległą wiedzę. Także z matematyki, fizyki, astronomii, geografii, biologii. To on pokazywał mi gwiazdozbiory, opowiadał o gwiazdach i planetach. Gdy miałam problem z matematyką, potrafił doskonale wszystko wytłumaczyć. Podobnie było z fizyką. Czasem budował jakieś urządzenia przydatne w domu, wykorzystując swoją wiedzę.
- Rodzice byli z niego dumni?
- Tata chciał, żeby Edward został lekarzem lub prawnikiem. Nie doczekał jego literackich sukcesów. Mama była na pewno z niego dumna. Akceptowała też te wszystkie wędrówki. Po śmierci brata do naszego domu przyjeżdżało wiele osób, także nieznanych nam. Chcieli rozmawiać o Edwardzie. Mama każdego, kto powiedział, że znał mojego brata, gościła i nawet podpisywała jako „ „matka poety - włóczęgi” przywiezione przez gości książki i zbiory poezji Edwarda.
- Nie myślała Pani, by wrócić z Warszawy na Kujawy?
- Nie, nasz dawny dom jest zbyt mały i nie nadaje się do mieszkania bez gruntownego remontu. To rodzinna pamiątka, która, niestety, wymaga naprawdę dużych nakładów.
- W Warszawie czuje Pani zainteresowanie sławnym bratem?
- Nie bardzo. Jedynie na grobie Edwarda na Wólce Węglowej znajduję świeże kwiaty, znicze, muszelki, kamyki, a nawet liściki. To świadczy, że jego twórczość ma wielu fanów. Mnie natomiast bardzo wzrusza pamięć o Edwardzie, jakiej dowody spotykam tu, w Łazieńcu i w Aleksandrowie Kujawskim.