Echa puczu Kappa w Breslau w 1920
Do nieudanego puczu Kappa doszło w marcu 1920 r. i choć trwał on tylko cztery dni, to jeszcze w lipcu tegoż roku „Breslauer Zeitung” pisał o skutkach monarchistycznego zamachu stanu.
Rok 1920 był rokiem niespokojnym. To właśnie w marcu tegoż roku doszło do puczu Kappa-Lüttwitza - próby przewrotu monarchistycznego w Republice Weimarskiej. Rewolta trwała cztery dni, jednak jej skutki odczuwano dużo dłużej, o czym świadczą kolejne wzmianki na ten temat opublikowane w „Breslauer Zeitung”. W lipcu na przykład powoływano stowarzyszenie, którego przedstawiciele mieli domagać się odszkodowań za straty wyrządzone w czasie puczu.
Zanim jednak przybliżymy Państwu ten temat, warto przypomnieć, jak doszło do puczu i kto za nim stał. Republika Weimarska od początku zmagała się z wieloma problemami. Z jednej strony lewica dążyła do ustanowienia republiki socjalistycznej, z drugiej zaś prawicy marzył się powrót monarchii. Na to wszystko nałożyły się jeszcze ustalenia traktatu wersalskiego, który nie dość, że nakładał na Niemcy wysokie reparacje (oczywiście niesprawiedliwe według Niemców), to jeszcze nakazywał redukcję niemieckiej armii do 100 tys. żołnierzy oraz likwidację Freikorpsów (ochotnicze, nacjonalistyczne formacje paramilitarne, założone przez zdemobilizowanych żołnierzy). A na dodatek ekstradycję około 900 żołnierzy Reichswehry, oskarżonych o zbrodnie wojenne. Prawica zamierzała obalić republikę już w 1919 roku (zamach stanu chciały przeprowadzić osoby z kręgu Ludendorffa). Rok później doszło do puczu Kappa-Lüttwitza.
Przywódcy puczu zamierzali przejąć władzę poprzez odizolowanie Berlina i ogłoszenie stanu wyjątkowego. 13 marca do stolicy Niemiec wkroczyły oddziały Freikorpsów, którymi dowodził gen. Lüttwitz. Niemiecki rząd przeniósł się do Drezna, a następnie do Stuttgartu, natomiast armia niemiecka odmówiła podjęcia działań przeciwko buntownikom. Warto podkreślić, że ówczesny nadburmistrz Wrocławia, Otto Wagner w czasie puczu Kappa pozostał wierny republice. Bronił też interesów mieszkańców miasta, kładąc nacisk na wyprowadzenie Breslau z kryzysu gospodarczego.
Ostatecznie rząd wezwał więc robotników do strajku generalnego. Strajk faktycznie doprowadził do załamania się puczu (Kapp i Lüttwitz uciekli do Szwecji), ale również wywołał paraliż całych Niemiec.
O odnalezieniu Kappa w Szwecji również pisała „Breslauer Zeitung”. A jakie jeszcze tematy podejmowali dziennikarze tej gazety w 1920 roku? Między innymi o kolejnym morderstwie na tle rabunkowym. Zapraszamy do lektury.
Rozliczenie z puczu Kappa
Planuje się założenie stowarzyszenia osób, które zostały poszkodowane w czasie puczu Kappa.
Warto zauważyć, że wszystkie obietnice jakie padły ze strony nadburmistrza Otto Wagnera w czasie puczu Kappa i nie zostały dotrzymane, ulegają przedawnieniu w ciągu miesiąca od czasu wejścia w życie odmownej decyzji miasta na roszczenia zgłoszone przez mieszkańców miasta .
A zatem: ten, kto jeszcze nie wszedł na drogę sądową z miastem Breslau, może żądać odszkodowania, bo sama obietnica się nie przedawniła. Wystarczy zerknąć i przeanalizować zwykłe, proste rozporządzenie dotyczące nakazu zapłaty w Sądzie Rejonowym Breslau, a więc należy wystąpić przeciwko wspólnocie miasta Breslauo to, by jego roszczenia nie uległy przedawnienie.
Zapraszamy wszystkich zainteresowanych na zebranie założycielskie stowarzyszenia. Odbędzie się ono w czwartek, 1 lipca, wieczorem o godzinie ósmej w Niebieskiej Sali Hermanna Loge na placu Muzealnym 1 (oryg. Museumplatz 1 - przyp. red.).
Rozprawy sądowe
Znów morderstwo na tle rabunkowym.
Przed wrocławskim sądem przysięgłych we wtorek odbyła się rozprawa przeciwko 31-letniemu robotnikowi, Wilhelmowi Koschelowi, pochodzącemu z Breslau.
Koschel, który był już notowany i odbywał karę więzienia, został uznany winnym zabójstwa i grabieży, Do przestępstwa doszło 23 grudnia 1919 roku. Koschel został oskarżony o zastrzelenie Hansa Kulescha, siedemnastoletniego pomocnika furmana. Morderstwo zostało popełnione na tle rabunkowym, bowiem zabójca najpierw ograbił ofiarę, a następnie ukradł prowadzoną przez niego furmankę. Oskarżony zaprzeczył, jakoby miał się dopuścić podobnego czynu.
Podczas postępowania dowodowego ustalono, iż 23 grudnia pochodzący z gminy Siechnice (oryg. Sacherwitz - przyp. red.) handlarz Richard Wallstein natknął się na furmankę właściciela majątku ziemskiego, Heinricha Schreibera z gminy Domaniów (oryg. Thomaskirch - przyp. red.). Na wozie siedział furman Kulesche i jeszcze dwóch innych mężczyzn.
Gdy Wallstein oddalił się kilkaset metrów od furmanki, usłyszał pojedynczy strzał. Nie zainteresował się tym, ponieważ nie sądził, by miał on związek z mijanym przez niego wozem. Kiedy jednak na drodze znaleziono ciało furmana, Wallstein zgłosił się na policję i zapewnił, że rozpozna obu mężczyzn, którzy jechali razem z zamordowanym.
Oskarżony Koschel jest niebezpiecznym przestępcą i uciekinierem z więzienia. Podczas transportu do Goerlitz oszukał towarzyszących mu urzędników i zbiegł z wozu przewożącego więźniów. Przypuszczano, że mógł jednak znowu pojawić się w Breslau.
W końcu do poszukiwań przestępcy dołączyli przedstawiciele policji kryminalnej z Breslau. Okazało się , że w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na ulicy Bujwida (oryg. Auenstrasse - przyp. red.) w jednej z restauracji pojawił się ktoś, kto odpowiadał rysopisowi Koschela. Policja sprawdziła tę informację i okazało się, że faktycznie był to oskarżony. Koschel natychmiast został aresztowany i odesłany do Gerstenberg w Turyngii, gdzie przetrzymywano wozy i konie - w tym, ten który prawdopodobnie ukradł oskarżony. Właśnie tam znaleziono jeden pojazd, na którym widoczne były ślady krwi. Koschel prawdopodobnie przyjechał z Gerstenberg do Breslau na jednym ze skradzionych koni.
Koschel został skonfrontowany ze świadkiem (wspomnianym już wcześniej Wallsteinem), który rozpoznał w nim jednego z mężczyzn, którzy tamtego nieszczęsnego dnia jechali furmanką.
Koschel zaprzeczał, jakoby to on miał być jednym z mężczyzn, których widział handlarz Wallstein. Zeznał, że otrzymał propozycję sprzedania wozów i koni od nieznajomego mężczyzny i zgodził się na przeprowadzenie tej transakcji. Oskarżony twierdził, że z morderstwem nie ma nic wspólnego.
Prokuratura uznała oskarżonego za winnego. Prokuratorzy apelowali również do sędziów przysięgłych, by ci potwierdzili winę Koschela w sprawie wspomnianego wyżej morderstwa z zaborem mienia. Sędziowie potwierdzili. Sąd wydał karę śmierci.
Zamieszki w Wałbrzychu
Świdnica [zamieszki w Wałbrzychu przed sądem rejonowym].
Świdnicki sąd rejonowy skazał murarza Ludwiga Simona z Wałbrzycha, górnika Fritza Kunischa i piekarza Franza Bocke z Nowej Karczmy (oryg. Sandberg, dzisiaj to część Pracz Odrzańskich) za udział w wałbrzyskich zamieszkach.
Sąd uwzględnił okoliczności łagodzące i dwóch z oskarżonych skazanych zostało na jeden rok więzienia, trzeci natomiast na sześć miesięcy aresztu.
Tłumaczenie fragmentów artykułów i ogłoszeń opublikowanych latem 1920 roku w „Breslauer Zeitung”