Dziwny jest ten świat. Stolica nazistów
Możemy głośno narzekać na smog i korki w Krakowie, ale jednocześnie niemal każdy z nas jest dumny z pięknego Starego Miasta i Wawelu, bo to prawdziwie światowe wizytówki Polski.
Wystarczy je pokazać raz i już nikt nie ma wątpliwości, że pochodzimy z kraju, który - może i dawno temu - ale należał do pierwszej ligi. Tak nam się wydaje i niejeden turysta odwiedzający Kraków przyzna nam rację, bywa że z pewnym zaskoczeniem. Bo dotychczas myślał, że nasze miasto to po prostu najbliżej położony ośrodek prawdziwego celu wypraw, czyli muzeum obozu śmierci w Oświęcimiu.
Powyższe zdanie część czytelników mogłaby nawet uznać za przesadę, bo przecież czas, kiedy Kraków musiał przebijać się ze swą ofertą turystyczną na świecie, mamy już za sobą. Świadczą o tym kolejne rekordy notowane na Balicach i ambitne plany wymiany pijanego angielskiego turysty na konesera. Niestety, to tylko część prawdy.
W czterozdaniowym opisie najsłynniejszego serwisu turystycznego TripAdvisor, podsumowującym 25. miejsce Krakowa w europejskim rankingu, drugie zdanie brzmi tak: „To w tym miejscu znajdowało się główne dowództwo nazistów w trakcie II wojny światowej”. Zaraz po tej rewelacji czytamy: „daje się tu wyczuć nastrój powagi i zadumy”. Nie wiem, czy właśnie dlatego angielscy turyści rozbierają się do rosołu w dorożkach, ale nie obchodzi mnie to. Faktem pozostaje, że mimo ciągłych starań, słów oburzenia na „polskie obozy” i zapowiadanych co kilka lat kolejnych ofensyw, nadal Kraków kojarzy się z cmentarzem i zagładą Żydów. Lub z tanią knajpą. Możemy się za to obrażać, ale faktem pozostaje, iż mistrzami świata w autoreklamie to my nie jesteśmy.