Dziwny jest ten świat. Oliwa do ognia
Prof. Andrzej Tretyn, rektor UMK w Toruniu, ugiął się pod naciskiem obrońców prof. Aleksandra Nalaskowskiego i przywrócił go w obowiązkach nauczyciela akademickiego.
Wcześniej z powodu innych nacisków go zawiesił po słynnym felietonie, w którym Nalaskowski twierdził, że środowiska LGBT „wypełzają na główne ulice polskich miast”, a ich ideologia „gwałci wszystko, co napotka po drodze”. Podobny styl to dla mnie mentalne buractwo, i to nawet jeśli uważam, że współczesne parady równości stają się w niektórych miastach bardziej przejawem ślepej frustracji niż miłości i pragnienia tolerancji.
Inna sprawa, co z takimi wypowiedziami, jak Nalaskowskiego, można zrobić. Rektor z Torunia próbował utemperować popisy swojego podwładnego i srodze poległ, nie uzyskawszy w przełomowym momencie wsparcia od ludzi, którzy wcześniej wymusili na nim zawieszenie. Ci woleli schować głowę w piasek, gdy na Tretyna wylał się hejt.
Kłopotów uniknął za to rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zmilczał kompletnie przeciwstawną ideologicznie wypowiedź prof. Jana Hartmana, który enty już raz błysnął intelektem, wyzywając zwolenników PiS od paranoików, psychopatów i troglodytów. Można by prof. Wojciechowi Nowakowi zarzucić brak odwagi, ale z drugiej strony - kto wie, czy zastosowana przez rektora strategia ignorowania nie jest jedyną sensowną, by móc normalnie pracować, a nie tkwić tygodniami w centrum zawieruchy politycznej i potem jeszcze dłużej leczyć rany.
Smutne jest to, że polskie bagno polityczne tłamsi już nawet życie akademickie. A jeszcze smutniejsze, że cuchnącej oliwy do tego ognia dolewają sami naukowcy.