Dziwny jest ten świat. Liga średniaków
Polski rząd twierdzi, że odniósł sukces, blokując Fransa Timmermansa w jego walce o stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Tak naprawdę jednak niewiele się zmieniło, gdyż we władzach Unii nadal dominują zdecydowanie politycy chłodno odnoszący się do sposobu sprawowania rządów PiS w Polsce.
Jak twierdzi kilka stron dalej Paweł Kowal, potrafimy partycypować w sojuszach blokujących pewne poczynania starych krajów UE, ale do konstruktywnych pomysłów jeszcze nigdy znaczącego sojuszu nie stworzyliśmy. Nawet z eurosceptyczną Wielką Brytanią, co zresztą nie powinno nikogo dziwić, bo jest to kraj szczególnie wrażliwy na sądownictwo i kwestie wolnych mediów, czyli obszary, w których PiS lubi się zachowywać „niekonwencjonalnie”.
Także w kwestii Fransa Timmermansa tak naprawdę cała nasza Grupa Wyszehradzka do niczego by nie doprowadziła, gdyby nie stanowisko przedstawicieli wagi ciężkiej, czyli Włochów. Oni natomiast wykazali się sporą determinacją i umiejętnością wspólnego działania polityków z różnych zwaśnionych na co dzień opcji, co w polskiej rzeczywistości brzmi jak science fiction.
Wbrew wszelkim zaklęciom ze strony naszych władz, w europejskiej polityce jesteśmy co najwyżej średniakiem, dość głośnym, ale średnio lubianym oraz niezbyt cenionym. Z takiej pozycji nigdy nie będziemy w stanie przeskoczyć do ligi państw decydujących o losach Europy. Im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej.
Paradoksalnie, wybory do władz Unii dają szanse na zmiany, a kompromis zakceptowałoby wielu wyborców PiS-u. Spora z nich część to przecież dawni wyborcy PO skuszeni programami socjalnymi i warto, by Jarosław Kaczyński o tym pamiętał.