Dziwny jest ten świat. Lech Wałęsa - mistrz słowa
On znowu to zrobił. Lech Wałęsa. Jego słowa o mądrości Putina można oczywiście potraktować przewrotnie albo nawet sarkastycznie, ale zmuszałoby to nas do skrajnej ekwilibrystyki słownej lub wręcz do samooszukiwania się. Poza tym szkoda czasu, inni zrobią to lepiej.
Wałęsa to postać tragiczna. Uwikłany w latach 70. ubiegłego wieku w romans z bezpieką, miał odwagę zerwać się z łańcucha w czasach, gdy wydawało się, iż komunizm będzie wieczny, a w opozycji działała jedynie garstka najodważniejszych ludzi - zaś samemu Wałęsie groziło bezrobocie i nędza dzieci.
Niestety, oręża z tych faktów dawny lider Solidarności nigdy nie uczynił, choć byłaby to niezwykle polska, romantyczna opowieść. Jakże zarazem chrześcijańska, biblijna. Ale Wałęsa wolał brnąć w kłamstwa, w sprzeczne z sobą opowieści, robić cuda z aktami „Bolka”, a z czasem bezmiernie zaskakiwać Polaków, jak wtedy, gdy przyznał Monice Olejnik, iż sam naciskał na SB, żeby płaciła mu pieniądze.
Wiele ataków na Wałęsę było głupich, często przypuszczali je ludzie tkwiący za komuny jak mysz pod miotłą lub mocno przeceniający swoje znaczenie. Jednak te najgorsze szturmy przypuszczał w ostatnich latach on sam. Stawiał tym samym w dwuznacznej sytuacji swych zwolenników, czułych na łamanie reguł demokratycznych przez PiS.
Swoją drogą, Wałęsa to niezbyt udany autorytet akurat w kwestii demokracji, biorąc pod uwagę zarzuty o „falandyzację prawa” z czasów jego własnej prezydentury. Założę się przy tym, że większość obecnych miłośników laureata Nobla mówiła o nim bardzo złe rzeczy w czasach jego walki z Mazowieckim albo Kwaśniewskim. No ale cóż, wybiórcza pamięć to akurat cecha obu stron naszego politycznego sporu o Polskę.