Dziwny jest ten świat. Kompromitacja prezydenta
Od lat dziwiłem się, jak to możliwe, że w Bagateli rządzi wciąż ten sam dyrektor. Przecież każdy szef teatru (korporacji, klubu piłkarskiego etc.) w końcu się wypala i potrzeba świeżej krwi, by ruszyć na nowo energią zespołu.
A jednak prezydent Jacek Majchrowski i jego podwładni uznali, że dyr. Henryk Jacek Schoen powinien w nieskończoność rządzić Bagatelą. A po niedawnym audycie doszli do wniosku, że wzorowo pełni swą funkcję i jest świetnym szefem dla swych ludzi. Schoen panoszył się więc w teatrze 20 lat, aż pewnego dnia w gabinecie prof. Majchrowskiego zjawiła się grupa kobiet, która opowiedziała o molestowaniu: sprośnych uwagach, wkładaniu języka do ust lub do uszu, obmacywaniu i lizaniu po szyi oraz twarzy.
Jedna z pań po spotkaniu z obleśnym dyrektorem w jego gabinecie, wręcz wymiotowała na oczach koleżanek. No i co zrobił prezydent, profesor prawa? Prawdopodobnie natychmiast po zaznajomieniu się z bulwersującymi opowieściami kobiet, które prosiły go o anonimowość, „sprzedał” ofiary Schoenowi. Tak przynajmniej twierdzą same molestowane, do których Schoen zaczął wydzwaniać. Jeśli to prawda, to prezydent postąpił jak prokurator dowiadujący się o przestępstwie i dający potem cynk głównemu podejrzanemu, kto go oskarża.
Naprawdę, ciężko pojąć, co sobie myślał prof. Majchrowski, jeśli rzeczywiście doniósł dyr. Schoenowi na ofiary molestowania. Czyżby zabrakło mu wrażliwości? A może to była męska solidarność? Mam nadzieję, że profesor wyjaśni to nam osobiście przed kamerami, zamiast zasłaniać się rzeczniczką, która dziś zmuszona jest opowiadać niewiarygodne historyjki.